Quantcast
Channel: hyperreal.info - zastosowania medyczne
Viewing all 257 articles
Browse latest View live

Pierwsze w historii badania nad potencjałem psylocybiny w leczeniu depresji

$
0
0
W przeprowadzonym ostatnio w Wielkiej Brytanii badaniu 12 pacjentom z ciężką depresją podano pigułkę zupełnie odmienną od powszechnie przepisywanych leków przeciwdepresyjnych: 25mg psylocybiny, psychodelicznego związku chemicznego odpowiadającego za właściwości magicznych grzybków.

Choć mówimy o wczesnym etapie (badanie to jest pierwszym w swoim rodzaju), wyniki są obiecujące.

W analizie opublikowanej w The Lancet Psychiatry naukowcy poinformowali, że lek był dobrze tolerowany przez pacjentów. Co więcej, uzyskane wyniki dały naukowcom powody do optymistycznych zapatrywań na jego skuteczność.

Najważniejsze, co wynieśliśmy z tego badania, to wiedza, że efekty są w tej populacji dobrze tolerowane, zaś zaobserwowany potencjał zwalczania depresji wydaje się dość znaczący.

powiedział mi w rozmowie telefonicznej Robin Carhart-Harris, psychofarmakolog z Imperial College w Londynie i główny autor badania.

U wszystkich 12 pacjentów odnotowano obniżenie stopnia nasilenia depresji w ciągu tygodnia po doświadczeniu psylocybinowym, u większości zaś efekt utrzymywał się po trzech miesiącach. W tym pierwszym tygodniu stan ośmiu pacjentów okazał się spełniać standardowe kryteria remisji, która u pięciu z nich utrzymywała się przez trzy miesiące.

Trudno nie ekscytować się tymi wynikami. Wydaję ostrożnie formułowane oświadczenia na ich temat, perswadując w ten sposób ludziom, by nie dawali się ponosić nadmiernemu entuzjazmowi, przy okazji perswadując to też sobie samemu, ponieważ na innym poziomie rezultaty są bardzo ekscytujące, stanowiąc poniekąd potwierdzenie sensu tego, nad czym od tak dawna pracujemy.

Procedura

Badanie miało miejsce w roku 2015, ale prace rozpoczęto znacznie wcześniej. Gdy mamy do czynienia z substancjami kontrolowanymi, jak psylocybina, bardzo trudne jest uzyskanie aprobaty i finansowania dla takich badań, a nawet samo zdobycie substancji o wymaganej jakości (musi być ona wyprodukowana i przygotowana zgodnie z rygorystycznymi standardami). To konkretne badanie zostało sfinansowane przez Medical Research Council przy wsparciu Fundacji Beckley.

Uczestnicy, sześciu mężczyzn i sześć kobiet w wieku od 30 do 64 lat, zostali starannie dobrani. Wszyscy cierpieli z powodu depresji sklasyfikowanej jako umiarkowana lub ciężka i wcześniej próbowali co najmniej dwu innych metod leczenia — takich jak konwencjonalne leki przeciwdepresyjne typu SSRI – które nie przyniosły skutku.

Uczestnikom podano bezpieczną dawkę 10 mg na siedem dni przed rozpoczęciem leczenia dawką 25 mg. Carharta-Harris wyjaśnił, że dawka ta została dobrana w oparciu o doświadczenia Johns Hopkins University, gdzie wykonano mnóstwo pracy na tym polu.

Pacjenci leżeli odprężeni na łóżku w specjalnie przystosowanej sali zabiegowej, mając po obu stronach asystujących psychiatrów. Przez całe sześć-siedem godzin podróży towarzyszyła im staranne dobrana muzyka. Psychiatrzy mieli za zadanie "sprawdzać" pacjentów w regularnych odstępach, niemniej przez zdecydowaną większość czasu pacjentów pozostawiano w spokoju, by doświadczali własnej "wewnętrznej podróży". Naukowcy monitorowali także efekty fizjologiczne, takie jak tętno i ciśnienie krwi. W okresie po doświadczeniu pacjentów proszono o wypełnianie różnego rodzaju kwestionariuszy, by śledzić ten sposób ich odpowiedź na leczenie.

Kiedy zapytałam Carharta-Harrisa jak właściwie to wszystko przebiegało, pierwszą rzeczą, jaką powiedział, było stwierdzenie, że była to naprawdę ciężka praca.

To było wyczerpujące 10-12 miesięcy. Harmonogram był wymagający; masz do czynienia z dużą ilością dusz. Wyrażając to w ten sposób mam na myśli to, że nie masz do czynienia z ludźmi na powierzchownym poziomie; w istocie schodzimy na najgłębszy poziom. Oni powierzają nam swoje dusze, a my podajemy im lek, który wprowadza ich w stan, w którym są jeszcze bardziej bezbronni, gdzie ich dusza odsłania się jeszcze bardziej.

To dość duży ciężar. Nie sądzę, bym przesadził, porównując tę substancję do pierścienia z Władcy Pierścieni; to coś, o czym wiemy, że ma niesamowitą moc. Nie chodzi o to, że doszukujemy się w psylocybinie magii, ale o jej ogromną moc sprawczą: psychodeliki mogą zmieniać ludzi, ogromna odpowiedzialność wiąże się zatem z tym, by nadawać tym zmianom właściwy kierunek.

Powiedział, że doświadczenie to było emocjonalnym wyzwaniem, szczególnie biorąc pod uwagę, jak bardzo pacjenci cierpieli na początku.

Carharta-Harris przyznaje, że informacje zwrotne od uczestników zawierały zróżnicowane opinie.

Czasem jednak wyrazy wdzięczności bywają wymowne – na parapecie okna w moim biurze widnieje ich całkiem sporo.

Idąc dalej — jednym z obszarów, na których zespół się skoncentrował, jest wsparcie oferowane pacjentom po doświadczeniu. Naukowcy kontynuują pracę z uczestnikami opublikowanego badania oraz innymi, mając do czynienia w sumie z 20 przypadkami. Prowadzą badania sprawdzające, dotyczące teraz już okresu sześciu miesięcy i mają nadzieję jeszcze w tym roku opublikować kolejne ustalenia.

Działanie psychodelików

Psylocybina daje efekty terapeutyczne w kontekście depresji, ponieważ wpływa na receptory serotoninowe w mózgu. W swoim artykule naukowcy wyjaśniają, że "chodzi o nową farmakologię w zestawieniu z obecnie dostępnymi lekami przeciwdepresyjnymi", ponieważ psylocybina ma bezpośredni wpływ na specyficzny receptor serotoninowy ( 5-HT 2A ), na który nie oddziaływuje SSRI. LSD również wpływa na ten receptor.

Carhart-Harris, który opublikował niedawno opracowanie dotyczące wpływu LSD na ludzi, wyjaśnia, że psylocybina została użyta w tym badaniu zamiast innych środków psychodelicznych z kilku praktycznych powodów. Podróż trwa około pięciu do sześciu godzin – znacznie krócej niż w wypadku LSD – co dobrze wpisuje się w pojedynczy dzień pracy. Jest ona także dość łatwo metabolizowana i nie jest tak toksyczna, jak kilka innych podobnych środków. Carhart-Harris uważa również, że zarówno do uczestników, jak i osób, od których aprobaty przeprowadzenie badań jest uzależnione, idea użycia psylocybiny przemawia bardziej, niż wykorzystanie LSD z jego wiadomą reputacją. Fakt, że psylocybina występuje w naturze i była używana jako lek od starożytności, również stanowi punkt zaczepienia, do czego można się odwołać. Co więcej, przeprowadzone w roku 2011 w USA badania wskazują, że psylocybina może mieć zastosowanie w uśmierzaniu lęku u chorych w stadium terminalnym.

Carhart-Harris: 

Nie sądzę, by psyclocybina miała jakąś przewagę na polu klasycznych efektów psychodelicznych, ale moim zdaniem jest środkiem psychodelicznym w stopniu nie mniejszym niż LSD, DMT czy ayahuasca, jest to w istocie klasyczny psychodelik.

Szczególnie frapującym aspektem terapeutycznego wykorzystania psychodelików jest fakt, że w obecnym modelu naukowcy podają pacjentowi lek (w starannie zaaranżowanych warunkach) zaledwie raz lub góra kilkukrotnie.

Chodzi o to, aby wywołać głębokie doświadczenie psychologiczne, określane czasem jako doświadczenie "szczytowe", które opisuje jako "restart perspektywy."

W ten sposób doświadczenie jest ważniejsze, niż sam lek. "To doświadczenie nie następuje jednakże bez leku" – zwraca uwagę Carhart-Harris - "Na pewno coś istotnego dzieje się na poziomie chemicznym."

Zastrzeżenia i przestrogi

Wyniki nowych badań są obiecujące. Wśród ludzi, którzy od wielu lat bez większych sukcesów zmagają się z depresją, możliwość skorzystania z nowego sposobu leczenia, działającego na innej zasadzie, niż konwencjonalne metody, budzi emocje.

Autorzy ostrzegają jednak przed nadmiernym entuzjazmem na tym etapie. Uzyskanych przez nich wyników dotyczą istotne ograniczenia, co oznacza, że nie należy wyprowadzać z nich zbyt daleko idących wniosków.

W komentarzu opublikowanym równolegle z badaniem, Phil Cowen, psychiatra z University of Oxford, który nie brał udziału w pracach, charakteryzuje wyniki jako "obiecujące, ale nie do końca przekonujące."

W rozmowie telefonicznej powiedział mi, że popiera ideę badania potencjału terapeutycznego psylocybiny w leczeniu depresji.

Myślę, że jest to pomysł wart realizacji, zwłaszcza że psylocybina jest stosowany w leczeniu innych, raczej opornych zaburzeń, na przykład PTSD.

Wskazał jednak pewne zastrzeżenia dotyczące pracy wykonanej do tej pory. Autorzy wykonali wg. niego dobrą robotę, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa stosowania leku,"jednakże w tym momencie nie można tak naprawdę powiedzieć zbyt wiele na temat jego skuteczności."

Po pierwsze, w badaniu bierze udział mała próba i jest ono "otwarte", co oznacza, że nie zastosowano placebo lub innego rodzaju grupy kontrolnej.

Cowen wyjaśnił, że ponieważ w proces terapeutyczny zaangażowano również inne elementy wsparcia psychiatrycznego, trudno stwierdzić, jaką część ostatecznego efektu można przypisać samej psylocybinie.

Ci ludzie otrzymali znaczne wsparcie po badaniu i bardzo dobrą opiekę przez cały czas jego trwania, a to jest istotne – nauce znana jest skuteczność efektu placebo nawet u pacjentów, którzy byli w depresji przez bardzo długi czas.

Zauważa również, że większość pacjentów sama zgłosiła chęć udziału w badaniu, zaś pięciu spośród 12 uczestników próbowało wcześniej psylocybiny , toteż prawdopodobnie spodziewali się oni pozytywnego rezultatu. Sugeruje analogię z poprzednimi, mocno nagłośnionymi metodami terapii, które wydawały się skuteczne, nim badania kontrolne nie wykazały, że nie dają one żadnych istotnych efektów, jak było np. z leczeniem wstrząsami insulinowymi.

Carhart-Harris przyznaje, że efekt placebo może wchodzić w grę , ale zaznacza, że jest to zarazem mało prawdopodobne, z uwagi na wielkość uzyskanych rezultatów, które znacząco przekroczyły oczekiwania dla tego rodzaju przypadków.

Cowen chciałby zobaczyć wyniki badania wyższym stopniu kontroli, w którym pacjenci nie byliby z góry uświadomieni, czy przyjmują psylocybinę, czy inny środek. Badanie z roku 2011 dotyczące potencjału psylocybiny w uśmierzaniu lęku u chorych na raka w stadium terminalnym było podwójnie ślepą próbą z udziałem placebo, co oznacza, że pacjenci otrzymywali psylocybinę przy jednej okazji i placebo innym razem, bez wiedzy którą substancję otrzymują najpierw.

Cowen powiedział również, że interesowałyby go dalsze informacje na temat stanu pacjentów po dłuższym przedziale czasu.

Chciałbym dowiedzieć się więcej o tym, czym doświadczenie po przyjęciu tego środka było dla pacjentów na dłuższą metę, co o nim myślą, bardzo chciałbym zobaczyć takie wyniki z sześciu miesięcy i roku po doświadczeniu — szczegółową ocenę, nie tylko wskaźniki w kwestionariuszach, o których jestem przekonany, że zostaną wypełnione; raczej coś jakościowego. Jak im się teraz żyje? Co się zmieniło?

Dalsza praca

Carhart-Harris zgadza się, że właśnie kontrolowane badanie powinien być następnym krokiem.

Nie uważamy naszych wyników za przekonujące, daleko nam do tego. Nie sądzę, żeby ktokolwiek powinien poczuć się przekonany po zapoznaniu się z tymi wynikami.

Sugeruje, że dobrze byłoby przeprowadzić porównanie efektów psylocybiny i przyjętego leczeniu SSRI antydepresantami takimi jak Prozac) lub ketaminą.

Gdybyśmy faktycznie zdołali potwierdzić przewagi psylocybiny nad SSRI... mówimy o tym hipotetycznie, gdybyśmy jednak mogli stwierdzić, że jest ona lepiej tolerowana i skuteczniejsza niż SSRI, byłoby to znaczącym odkryciem.

Następnym etapem ma być badanie kontrolowane placebo ze zwróceniem uwagi na ujednolicenie poziomu psychologicznego wsparcia udzielonego pacjentom dla pokazania, że efekty nie wynikają jedynie z troski, jaką ich otoczono.

Przydatność placebo w badaniach nad psychodelikami jest jednakże poważnie ograniczona: szczerze mówiąc, dla uczestników badania jest od początku zupełnie oczywiste, czy przyjęli psylocybinę, czy pastylkę cukru.

Carhart-Harris dodaje, że istnieją też inne korzyści związane z większym "naturalizmem" procedury:

W ostatecznym rozrachunku pacjenci wiedzą, jaki efekt zamierzamy uzyskać, kiedy przychodzi do leczenia. Tym samym to, co zrobiliśmy, w istocie bardziej odpowiada warunkom faktycznego leczenia. W randomizowanym badaniu kontrolnym jest wiele elementów, które czynią całą sytuację nieco sztuczną.

Podkreśla również, że terapia prowadzona była w starannie zaaranżowanym otoczeniu i z udziałem specjalistów od zdrowia psychicznego.

Ludzie nie powinni z tego ekstrapolować, że mogą wyjść z domu, rozejrzeć się za grzybami i z ich pomocą wyleczyć się z depresji.

Niemniej jednak Carhart-Harris przewiduje, że po przeprowadzeniu właściwych badań psychodeliki mogą znaleźć miejsce wśród normalnych, uznanych metod leczenia depresji. Kiedy zapytałam go, czy myślał o sytuacji, kiedy pewnego dnia psychodeliki stałyby się lekiem pierwszego rzutu, powiedział, że byłoby to warte rozważenia. Zauważył, że nie wszyscy ludzie chcą brać antydepresanty, a typowa terapia może być kosztowna, czasochłonna i trudna do przeprowadzenia.

Jeśli można poprawić efektywność leczenia, oferując pogłębiony rodzaj psychoterapii, w pewnym sensie "przyspieszanej "dzięki użyciu psylocybiny, to takie rozwiązanie może być dość atrakcyjne nie tylko dla pacjentów, ale także dla osób zawodowo zajmujących się zdrowiem psychicznym.

Myślę, że dla części osób faktycznie lepsze może być doświadczenie z magicznymi grzybkami – w ramach właściwej, kontrolowanej procedury – niż próbowanie Prozacu, czy np. terapia poznawczo-behawioralna.

Tagi

Źródło

Motherboard
Victoria Turk

Źródło internetowe

Grafika

Skrót grafiki

Oceń treść:

Average: 10(5 votes)

Pieprz metystynowy skuteczny w leczeniu zaburzeń lękowych

Peruwiański szaman opowiada o ayahuasce i głupich turystach

$
0
0
O ayahuasce słyszał już niemal każdy. Halucynogenna roślina używana w celach leczniczych przez rdzennych mieszkańców Ameryki Centralnej i Południowej ma podobno stanowić lekarstwo na wszystko, a czasem też wywoływać koszmarne wymioty i stany lękowe. Odkąd do szamanów zaczęły ściągać tysiące postronnych z całego świata, uświęcona tradycja zmienia się pomału w chałupniczy biznes pełen cwaniaków i naciągaczy.

Kategorie

Peruwiański szaman opowiada o ayahuasce i głupich turystach

pokolenie Ł.K.

Celon Pharma opracuje ketaminę bis

FDA zatwierdza amfetaminowe quasi-cukierki do zastosowania w terapii dzieci z ADHD

$
0
0
Wzbudzając liczne kontrowersje, FDA zatwierdziła zawierający amfetaminę lek ADZENYS XR-ODT (będący rozpuszczalną tabletką o cukierkowym smaku) do leczenia nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD) u dzieci od sześciu lat i starszych.

Kategorie

FDA zatwierdza amfetaminowe quasi-cukierki do zastosowania w terapii dzieci z ADHD

pokolenie Ł.K.

Ecstasy lekiem na autyzm?

$
0
0

W jednym z ostatnich wydań czasopisma "Cell" pojawił się apel o usunięcie irracjonalnych barier, które wstrzymują środowisko naukowe przed testami terapii z użyciem MDMA.

Kategorie

Ecstasy lekiem na autyzm?

pokolenie Ł.K.

Naukowcy spekulują na temat używania grzybów bądź konopi przez chirurgów epoki brązu

$
0
0
Pewne syberyjskie znaleziska związane z prehistorycznymi praktykami chirurgicznymi stały się ostatnio przyczyną gorączkowych spekulacji na temat tożsamości środków przeciwbólowych epoki brązu.

Kategorie

Naukowcy spekulują na temat używania grzybów bądź konopi przez chirurgów epoki brązu

pokolenie Ł.K.

USA: chcą zakazać kratomu

$
0
0
Amerykańska agencja antynarkotykowa DEA (Drug Enforcement Administration) ogłosiła, że ma zamiar czasowo zakazać rozpowszechniania związków chemicznych zawartych w kratomie. Kratom to popularny ziołowy suplement, który służy m.in. do zwalczania chronicznego bólu czy do terapii stresu pourazowego.

Kategorie

USA: chcą zakazać kratomu

pokolenie Ł.K.

Czym jest Aya z utworu Kasi Kowalskiej?

$
0
0
"Z szacunku dla tamtej kultury nie chciałabym robić z tego show. Od paru lat walczyłam z tą nieszczęsna boreliozą i generalnie nie chciałam się poddać leczeniu antybiotykami, bo mój organizm miał wtedy niską odporność. Szukałam różnych metod alternatywnych i znalazłam w Brazylii. "

Kategorie

Czym jest Aya z utworu Kasi Kowalskiej?

pokolenie Ł.K.

Czy 9/20 stanie się grzybowym odpowiednikiem 4/20?

$
0
0

Gdy Nicholas Reville po raz pierwszy usłyszał o tym, że uniwersytety na całym świecie zaczęły badania nad potencjalnymi korzyściami medycznymi mogącymi płynąc ze stosowania psylocybiny – związku chemicznego o właściwościach psychodelicznych obecnego w grzybach — dostrzegł w tym okazję do stworzenia ruchu. Obserwował sukcesy marihuanowych aktywistów we wprowadzaniu konopi do powszechnej świadomości i zaczął się zastanawiać, jak wiele czasu i wysiłku wymagałoby wyrobienie grzybom podobnego kulturowego zaplecza. Instynktownie zdawał sobie sprawę, że marihuanie przez dekady zbudowano coś, czego grzybom wciąż brak: rozpoznawalną markę.

Trudno spojrzeć na zegar, który wskazuje 4:20 i nie pomyśleć o 4/20, choćby chciało się tego uniknąć.

- zwraca Vice uwagę Reville.

To naprawdę dość duża marki — marka, która często o sobie przypomina.

Reville zdał sobie sprawę, że jeśli psychodeliczne grzyby miałyby być kiedykolwiek traktowane poważnie przez ogół społeczeństwa – tak jak traktują je ostatnio niektórzy naukowcy – one także potrzebują poświęconego sobie i kojarzonego z nimi dnia. Rezultatem jest 9/20, "dzień aktywności edukacyjnej ", która obchodzony będzie [był – przyp. tłum] już drugi rok z rzędu w miastach na całym świecie w dniu 20 września.

W przeciwieństwie do marihuany, która jakiejś formie jest legalna w niemal połowie USA, psylocybina jest nadal substancją kontrolowaną Grupy I, a więc tej samej kategorii co heroina. Ludzie tacy jak Reville twierdzą jednak, że prawdziwym wyzwaniem związanym z grzybowym marketingiem jest to, jak rzadko i nieregularnie ludzie je biorą.

Nawet ludzie, dla których doświadczenia z grzybami okazały się zmieniającymi życie, mogą nie korzystać z nich latami, albo jeść je raz do roku

- wskazuje Reville, który nie chce rozmawiać o własnym doświadczeniu z grzybami, ponieważ sądzi, że mogłoby to zaszkodzić jego wiarygodnosci jego rzecznictwa.

Osoby te nie doświadczają zatem takiej presji, nie mają interesu finansowego ani takiego problemu ze społecznym postrzeganiem, jaki dotyczy użytkowników marihuany, której wiele osób używa latami i codziennie.

Dzięki jego opartej o pracę wolontariuszy kampanii 920 Coalition (pod hasłem "Grzyby są lekarstwem"), ponad dwa tuziny organizacji zgłosiło chęć przygotowania imprez spod znaku 9/20. W Dublinie Psychedelic Society of Ireland będzie wyświetlać w parku filmy; w Mexico City członkowie Students for a Sensible Drug Policy przedstawią referaty w centrum kultury; na Brooklynie Psymposia zorganizuje sesję "psychodelicznych opowieści". Ponieważ jednak wszystkie te imprezy organizowane są niezależnie, trudno mówić o jednoznacznie określonym wspólnym celu.

W przeciwieństwie do 4/20, imprezy 9/20 nie są pomyślane jako spotkania dla ludzi, którzy chcą wspólnie odlecieć. Zamiast tego są to przede wszystkim wykłady, prezentacje lub dyskusje, których priorytetem są raczej kwestie polityki i badań naukowych, zamiast radosnego celebrowania wyzwolenia. Podejście to stanowi odwrotność krótkotrwałego psychodelicznego ruchu lat 60., kiedy to Timothy Leary zalecił zgromadzonym w Golden Gate Park hipisom, aby "włączyli się, dostroili i odpadli". Psycholog z Harvardu był jednym z pierwszych akademickich badaczy psychodelików – włączając projekt, w którego ramach oceniano przydatność psylocybiny w ograniczaniu zjawiska recydywy wśród więźniów — ale kontrowersyjne badania ostatecznie kosztowały go karierę.

Jego syn, Zach Leary, który przemawia na temat o psychodelików podczas spotkań w całym kraju, mówi, że postawy wobec psylocybiny zaczęły się dopiero w ciągu ostatnich kilku lat.

Wskazuje on na dawniej niszowe psychodeliczne imprezy, takie jak Burning Man, który z czasem stały się rytuałami przejścia nie tylko do zdeklarowanych palników ("Burners"), ale także dla ludzi takich jak Paris Hilton czy Elon Musk. Steve Jobs nagłaśniał korzyści ze stosowania LSD, mówiąc w związku z nim o jednym z najważniejszych doświadczenia życia, z czym korespondują pojawiające się co jakiś czas doniesienia o szefach z Doliny Krzemowej, aplikujących sobie mikrodawki tego psychodeliku dla zwiększenia kreatywności.

Zach Leary postrzega to jako oznaki rewolucji kulturowej, zbiegającej się z coraz szerszymi naciskami na zakończenie wojny z narkotykami:

Wznowienie badań naukowych [nad psylocybiną] stało się dla wielu jej użytkowników impulsem do wyjścia z szafy.
- powiedział Vice.

Jedną z takich osób jest David Tripp, profesor na wydziale studiów wyzwolonych Uniwersytetu Antioch w Los Angeles. Mówi on, że ostatni czas był dla niego okresem ujawniania swego zaangażowania w psychodeliki ( "psychedelic coming out experience"), dążenia do większej przejrzystości pod tym względem, zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym, pomimo że niektórzy koledzy ostrzegali go, że będzie to wyrokiem śmierci dla jego kariery. Prowadzony przez niego kurs okołopsychodelicznej filozofii pozostaje jedynym na uczelni, jaki oddano pod krytyczną ocenę uniwersyteckiego prawnika.

Ludzie żywią w związku z tymi sprawami wiele obaw, toteż wypracowali wiele sposobów radzenia sobie z nimi, jak np. marginalizowanie znaczenia dotyczących ich poważnych opracowań.

Pomimo to badania prowadzone w instytucjach takich jak New York University, UCLA i John Hopkins University stały się czymś na kształt piorunochronu dla ruchu psychodelicznego. Po raz pierwszy od ponad trzech dekad naukowcy podejmują próby kliniczne, mające na celu ocenę przydatności psylocybiny w terapii lęku, depresji, alkoholizmu i uzależnienia od papierosów.

Aktywiści przypisują po części zasługę wzbudzenia drugiej fali psychodelicznego dokonaniom Ricka Doblina, kolejnego absolwenta Harvardu, który w roku 1986 założył Multidyscyplinarne Stowarzyszenie Badań nad Psychodelikami (MAPS), organizację non-profit zajmującą się rzecznictwem i badaniami naukowymi, która jak dotąd zorganizowała i sfinansowała badania nad psychoterapią z wykorzystaniem LSD i MDMA. Jednakże z uwagi na fakt, że nikt nie inwestuje w przedsięwzięcia nie obiecujące zysku, a organizacja nie otrzymuje środków rządowych, gdy tymczasem prowadzenie prób klinicznych może oznaczać wydatki rzędu dziesiątek milionów dolarów, możliwości MAPS są w istocie bardzo ograniczone. Utrzymujące się stereotypy związane z psylocybiną bynajmniej nie pomagają.

Czasami bardzo frustrujące jest, że za sprawą wieloletniego piętnowania psychodelików ludzie często nie są skłonni przyjąć do wiadomości, że mogą być one również cennymi narzędziami terapeutycznymi w leczeniu PTSD i stanów lękowych
– powiedział Vice Brad Burge, rzecznik MAPS.

Wg niego spotkania spod znaku 9/20, nawet jeśli przeważnie stanowią jedynie małe gesty i pozbawione są uniwersalnych celów, są dowodem na zmiany zachodzące w dyskursie publicznym:

Nawet w latach 60., kiedy po raz pierwszy psychodeliki zaczęły zaznaczać swoja obecność w zachodnim kontekście kulturowym, wiele imprez i zgromadzeń publicznych z nimi związanych miało tak naprawdę charakter kontrkulturowy. Teraz natomiast są one całkowicie zanurzone w głównym nurcie.

Leary zgadza się z tym, ale zauważa, że wyzneczanie 20 września jako dnia działań na rzecz zwiększenia świadomości na temat grzybów wydaje się całkowicie arbitralne.

Korzenie 4/20 to swego rodzaju wielka miejska legenda.

- powiedział, odwołując się do często powtarzanej historii o tym, jak to rzekomy kod policyjny odnoszący się do marihuany zyskał popularność wśród fanów Grateful Dead.

W 9/20 jest natomiast coś, przez co sprawia to wrażenie czegoś skalkulowanego, w stylu: "Cóż, teraz wykreujmy markę, a potem zróbmy wokół niej trochę szumu, żeby ludzie zaczęli ją kojarzyć."

Jeśli już mamy szukać odniesień, powiedzmy, że 20 września to odpowiednia pora roku, aby wyruszyć na poszukiwanie grzybów. Wg Reville'a wpisuje się ona również w początek roku szkolnego, co może być pomocne w organizowaniu imprez i budzeniu zainteresowania na uczelniach.

Tripp, kto przemawiał w tym tygodniu w Los Angeles na jednej z imprez spod znaku 9/20 o nazwie ""Value Mushrooms for Mushroom Values", z zadowoleniem przyjmuje to nowe poruszenie wokół psychodelików, nawet jeśli nie jest pewien, co dokładnie z tego wyjdzie.

Nie ma jednego określonego sposobu, jak należy to robić. Nie ma jednej strategii. Musimy spróbować każdego wariactwa, z czego część z pewnością wyrządzi pewne szkody.

- powiedział Vice, opisując psychodeliczny ruch jako jeden wielki cyrk, w którym wystarczy miejsca dla lekarzy, naukowców, badaczy oraz ludzi, którzy po prostu chcą odlecieć i podróżować przez kilka godzin.

W tym kontekście zatem... czemu by nie 9/20? To przecież część cyrku.

Tagi

Źródło

Vice US
Jennifer Swann

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

Average: 8.5(2 votes)

Podobne działanie opioidów i ibuprofenu w leczeniu przewlekłego bólu powypadkowego

Czy ecstasy trafi do aptek?

$
0
0

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) wydała zgodę na rozpoczęcie badań klinicznych III fazy nad zastosowaniem 3,4-metylenodioksymetamfetaminy (MDMA) w leczeniu zespołu stresu pourazowego.

Kategorie

Czy ecstasy trafi do aptek?

pokolenie Ł.K.

Magiczne grzybki na depresję

Nie musi boleć

Substancja obecna w ayahuasce stymuluje powstawanie komórek prekursorowych


Tradycyjna kava kava potencjalnie użyteczna w leczeniu i profilaktyce raka

Psylocybina: podróż poza zasięg lęku przed śmiercią?

$
0
0

W ramach jednego z największych i najbardziej rygorystycznych klinicznych badań nad psychodelikami, jakie do tej pory przeprowadzono, naukowcy z Johns Hopkins University i New York University odkryli, że pojedyncza dawka psylocybiny — związku psychoaktywnego obecnego w "magicznych” grzybach — znacząco zmniejsza depresję i lęk u pacjentów z zaawansowanym rakiem.

Psychodeliki były przedmiotem wielu poważnych badań medycznych w latach 60. XX wieku, kiedy to wielu naukowców było zdania, że niektóre środki zmieniające świadomość wyglądają na niezmiernie obiecujące pod względem potencjału terapeutycznego i mogą znaleźć zastosowanie w leczeniu szeregu schorzeń, w tym poważnych problemów psychiatrycznych i uzależnienia od alkoholu. Gdy jednak Timothy Leary, ekstrawagancki profesor psychologii z Harvardu – jeden z najznamienitszych zaangażowanych w te badania naukowców — zaczął agresywnie promować LSD jako narzędzie ekspansji świadomości dla mas, odbiło się to szerokim echem w młodzieżowym ruchu kontrkulturowym i wymknęło spod czyjejkolwiek kontroli. Leary stracił pracę i ostatecznie stał się międzynarodowym zbiegiem. Praktycznie wszystkie legalne badania na psychodelikami ustały, gdy federalna polityka antynarkotykowa przybrała w latach 70. ostry kurs.

Ten kilkudziesięcioletni przestój zakończył się w roku 1999, gdy Roland Griffiths z Johns Hopkins stał się jednym z pierwszych naukowców skłonnych zainicjować nową serię badań na psylocybiną. Griffiths nazwany jest dziadkiem obecnego renesansu badań nad psychodelikami i 21-wiecznym pionierem w tej dziedzinie, ale ten badacz o miękkim głosie nie jest aktywistą, ani też szamanem czy showmanem na podobieństwo Leary'ego. Jest za to naukowo rozważnym farmakologiem klinicznym i autorem ponad 300 badań dotyczących substancji zmieniających nastrój, począwszy od kawy, a na ketaminie skończywszy.

Fascynacja Griffithsa psychodelikami wynika w dużym stopniu z jego własnej medytacyjnej praktyki uważności, o której mówi, że wywołała w nim zainteresowanie odmiennymi stanami świadomości. Kiedy w ramach badania zaczął podawać psylocybinę ochotnikom, był zaskoczony, że ponad dwie trzecie uczestników określiło swoją psychodeliczna podróż jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu.

Griffiths uważa, że psychodeliki są nie tylko narzędziem przydatnym do odkrywania najdalszych krańców ludzkiego umysłu. Mówi, że wykazują także niezwykły potencjał w leczeniu różnych zaburzeń, od uzależnienia od narkotyków i alkoholu po depresję i zespół stresu pourazowego.

Mogą one również pomóc łagodzić jedną z najdotkliwszych udręk ludzkości: niepokój towarzyszący stawaniu w obliczu nieuchronności śmierci. W badaniu prowadzonym wspólnie przez Griffithsa i Stephena Rossa, dyrektora ds. badań klinicznych z NYU Langone Center of Excellence on Addiction, 80 pacjentom z zagrażającym życiu rakiem podano w Baltimore i Nowym Jorku laboratoryjnie syntetyzowaną psylocybinę. Badanie odbywało się w starannie dobranym otoczeniu i w połączeniu z ograniczonym doradztwem psychologicznym. W ponad trzech czwartych przypadków odnotowano znaczącą ulgę w depresji i lęku – polepszenie kondycji, które utrzymywało się w trakcie badania kontrolnego przeprowadzonego sześć miesięcy po przyjęciu związku w ramach badania z użyciem podwójnie ślepej próby, opublikowanego 1 grudnia w The Journal of Psychopharmacology .

"Jest po prostu bez precedensu w psychiatrii, by pojedyncza dawka leku skutkowała tego typu radykalnymi i trwałymi rezultatami" - mówi Ross. On i Griffiths przyznają, że psychodeliki mogą nigdy nie być dostępne na półkach drogerii. Naukowcy są jednak w stanie wyobrazić sobie obiecującą przyszłość tych substancji w kontrolowanym stosowaniu klinicznym. W obszernym wywiadzie dla Scientific American Griffiths opowiedział o badaniu z udziałem pacjentów onkologicznych i o innych swoich pracach związanych psychodelikami – polu badań, o którym twierdzi, że może ono przyczynić się do naszego przetrwania jako gatunku.

***

Jakie były pana obawy związane z badaniem angażującym pacjentów z rakiem?

Ochotnicy często trafiali do nas bardzo zestresowani i zdemoralizowani przez chorobę i niejednokrotnie bardzo męczące leczenie. Bardzo mocno odczuwałem na początku potrzebę zachowania ostrożności, zastanawiając się, czy to, co chcemy zrobić, nie będzie ponownym otwieraniem ran osób borykających się z bolesnymi kwestiami śmierci i umierania. Skąd mogliśmy mieć pewność, czy tego rodzaju doświadczenie, z tak dezorientującym związkiem, nie zaostrzy ich stanu? Okazuje się, że tak się nie stało. Efekt jest dokładnie odwrotny. Doświadczenie to wydaje się mieć dla pacjentów głębokie znaczenie duchowe i osobiste, silnie terapeutyczne w kontekście rozumienia swojej choroby i sposobu myślenia o przyszłości.

Czy mógłby pan opisać zastosowaną procedurę?

Spędziliśmy co najmniej osiem godzin na rozmowach z tymi ludźmi o ich raku, ich lękach, ich problemach i tak dalej, budując z nimi dobre relacje przed przejściem do testów. Podczas sesji nie było żadnych konkretnych interwencji psychologicznych — po prostu zapraszaliśmy tych ludzi, by położyli się na kanapie, odkrywając swoje własne doświadczenie wewnętrzne.

Co uczestnicy badania mówili o tym doświadczeniu?

Jest w samej istocie tego doświadczenia coś, co otwiera ludzi na wielką tajemnicę tego, o czym nic nie wiemy. Nie jest tak, że każdy wychodzi z tego stanu i oświadcza: "Och, teraz wierzę w życie po śmierci”. Wcale nie musi tak być. Doświadczenie psylocybinowe umożliwia jednak odczucie głębszego sensu i zrozumienie, że w szerszym ujęciu wszystko jest w porządku i nie ma się czego obawiać. Spokój ducha, który z tego wypływa, jest niezwykły. To niebywałe, widzieć ludzi tak strasznie doświadczonych przez tę chorobę, gdy zaczynają zapewniać swoich ukochanych bliskich, że „wszystko jest w porządku i nie ma potrzeby się zamartwiać”- kiedy umierająca osoba jest w stanie zwracać się do opiekunów z takimi zapewnieniami, nawet nas, badaczy, pozostawia to z uczuciem zdumienia.

Czy tak pozytywny efekt jest czymś uniwersalnym?

Ustaliliśmy, że reakcje była adekwatne do dawki. Większe dawki dawały silniejszą odpowiedź niż mniejsze. Okazało się również, że występowanie doświadczenia o charakterze mistycznym jest dodatnio skorelowany z pozytywnymi efektami: u tych, którzy je przeszli, dużo większa była szansa na trwałe, znaczące zmiany na lepsze w odniesieniu do objawów depresji i niepokoju.

Czy któryś z ochotników doświadczył jakiegoś rodzaju problemów?

Zawsze istnieją związane z tymi związkami potencjalne zagrożenia. Jak się wydaje, przed wieloma z nich możemy uchronić się poprzez badania przesiewowe i odpowiednie procedury przygotowawcze. U około 30 procent naszych ochotników odnotowano pojawienie się w którymś momencie doświadczenia pewnego strachu lub dyskomfortu. Gdy byli zaniepokojeni, mogliśmy powiedzieć im kilka słów lub trzymać ich za rękę. Tak naprawdę chodziło tylko o utwierdzenie ich w konsensusie rzeczywistości, przez przypomnienie im, że przyjęli psylocybinę i że wszystko będzie dobrze. Bardzo często takie krótkotrwałe psychologiczne wyzwanie może mieć charakter katharsis i służyć jako przejście do doświadczenia naładowanego osobistymi znaczeniami i transcendencją — ale nie zawsze tak się dzieje.

Co zamierzacie dalej?

Instytut Badań Hefftera, który sfinansował naszym badanie, rozpoczął właśnie rozmowy z FDA (Agencja ds. Żywności i Lekarstw) w sprawie rozpoczęcia testów fazy III. Faza III badania klinicznego jest złotym standardem dla określenia, czy substancja jest klinicznie skuteczna i czy spełnia wymogi niezbędne, aby mogła stać się dostępna jako farmaceutyk. Po takim zatwierdzeniu psylocybina będzie z początku dostępna dla przypadków w ściśle określonych przypadkach i przy zachowaniu restrykcyjnych warunków. Lek będzie mógł być kontrolowany i dystrybuowany przez centralną aptekę, która wyśle go do kliniki, gdzie pracują lekarze upoważnieni do podawania psylocybiny w określonym kontekście terapeutycznym. Nie chodzi zatem o sytuacje, kiedy pacjent dostaje receptę i zabiera lek do domu. Właściwą analogią byłoby raczej podawanie środka znieczulającego przez anestezjologa.

Prowadzicie również badania dotyczące psylocybiny i palenia papierosów.

Używamy psylocybiny w połączeniu z terapią poznawczo-behawioralną, aby sprawdzić, czy u palaczy głęboko znaczące doświadczenia, jakie mogą mieć miejsce po podaniu psylocybiny, można powiązać z intencją i podjęciem decyzji, aby rzucić palenie – chodzi głównie o ludzi, którym wielokrotnie się to nie udało. Wcześniej prowadziliśmy niekontrolowane badanie pilotażowe, w którym wzięło udział 50 ochotników, z których 80% zachowywało abstynencję po sześciu miesiącach. Obecnie prowadzimy w tej populacji kontrolowane badanie kliniczne.

Jak wyjaśniłby pan tak niezwykłe wstępne wyniki?

Po wzięciu psylocybiny ludzie wydają się mieć więcej zaufania do zdolności samodzielnej zmiany swojego zachowania i możliwości radzenia sobie z uzależnieniem. Przed tym doświadczeniem dana osoba często odczuwa brak pola manewru w stosunku do swojego uzależnienia, które postrzega jako zbyt głęboko zaszczepione, by zmiana była możliwa. Jednak po doświadczeniach tego rodzaju — które przypominają w pewnym sensie stworzenie kopii zapasowej i uzyskanie w ten sposób szerszego wglądu — zaczynają zadawać sobie pytanie: "Czemu właściwie myślę, że nie mogę rzucić palenia papierosów? Dlatego sądzę, że to pragnienie jest tak silne, że muszę mu się poddać?” Podanie psylocybiny wydaje się bardzo pomocne, gdy jest sprzężone z terapią poznawczo-behawioralną, która daje palaczowi narzędzia i wytyczne do pracy w tym obszarze.

Współpracuje pan również z osobami praktykującymi medytację. Czy mają oni podobne doświadczenia?

Zrobiliśmy takie niepublikowane badanie z osobami stawiającymi pierwsze kroki w medytacji. Okazało się, że psylocybina wzmacniała ich zaangażowanie w praktyki duchowe, wydawała się też wzmacniać u nich takie cechy jak wdzięczność, odczuwanie współczucia, altruizm, wrażliwość na potrzeby innych i zdolność przebaczania. Interesowało nas, czy użycie psylocybiny w połączeniu z medytacją może skutkować trwałymi zmianami o walorze prospołecznym. Wygląda na to, że tak właśnie jest.

Czyli naprawdę następuje zmiana osobowości?

Tak. To bardzo interesujące, ponieważ osobowość definiowana jest jako stała charakterystyka; zasadniczo uważa się, że jej elastyczność zanika, gdy człowiek osiąga wiek dwudziestu paru lat. A jednak widzimy u tych osób znaczący wzrost "otwartości" i innych prospołecznych parametrów osobowości, co jest dodatkowo skorelowane z kreatywnością, jest to zatem naprawdę zaskakujące.

Czy wiemy, co tak naprawdę dzieje się wówczas w mózgu?

Prowadzimy badania z użyciem neuroobrazowania. Grupa dr Robin Carhart-Harris w Imperial College w Londynie także to robi, jest to więc obszar bardzo aktywnie penetrowany. Efekty mogą być wyjaśniane, przynajmniej na ten moment, przez powstające w mózgu zmiany w czymś, co nazywamy "siecią trybu domyślnego", która bierze udział w przetwarzaniu autoreferencyjnym [oraz podtrzymywaniu naszego poczucia ego]. Okazuje się, że w stanie depresji ta sieć jest nadpobudliwa. Co ciekawe, w czasie medytacji staje się nieaktywna. Również po psylocybinie przechodzi w stan spoczynkowy. To właśnie może korelować z doświadczaniem szczególnej klarowności bycia tu i teraz.

Takie jest jest chyba wyjaśnienie efektów psychodelicznych w trakcie sesji, ale długotrwałe efekty są znacznie mniej oczywiste i nie sądzę, żebyśmy mieli o mechanizmie ich powstawania jakiekolwiek bliższe pojęcie. Niewątpliwie będzie to o kwestia wiele bardziej skomplikowana niż domyślny tryb sieci, a to z powodu ogromnej współzależności funkcji mózgu.

Jakie są praktyczne implikacje budowania tego rodzaju wiedzy — w aspekcie neurologicznym i terapeutycznym — na temat psychodelików?

Ostatecznie nie chodzi tak naprawdę o psychodeliki. Nauka zmierza do sięgnięcia daleko poza ich kwestię, kiedy tylko zaczniemy rozumieć mechanizmy umysłu leżące u podstaw ich działania i zaczniemy wykorzystywać tę wiedzę dla dobra ludzkości.

Rdzeniem doświadczenia mistycznego jest jednorodność wzajemnych powiązań wszystkich ludzi i rzeczy, świadomość, że wszyscy jesteśmy połączeni. To właśnie brak tego poczucia potrzeby wzajemnej troski stanowi w tej chwili zagrożenie dla naszego gatunku, skutkując dewastacją środowiska i rozwijaniem broni, które mogą zniszczyć życie na naszej planecie. Odpowiedzią nie jest jednak konkluzja, że każdy powinien używać psychodelików. Istotą jest zrozumienie, jakie są mechanizmy maksymalizacji tego rodzaju doświadczeń i dowiedzenie się, jak wykorzystać je tak, abyśmy nie skończyli unicestwiwszy samych siebie.

Tagi

Źródło

Scientific American
Richard Schiffman

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

Average: 10(11 votes)

Maści czarownic, śmiertelne trucizny i serum prawdy

$
0
0

STRESZCZENIE

Rośliny halucynogenne z rodzaju psiankowatych (Solanaceae), takie jak bieluń (Datura), brugmansja (Brugmansia), mandragora (Mandragora), lulek (Hyoscyamus), lulecznica (Scopolia) oraz pokrzyk (Atropa), są znane już od starożytności. Składniki aktywne tych roślin, między innymi atropina i skopolamina, znajdują zastosowanie nie tylko w medycynie, ale również jako środki halucynogenne. Już w czasach antycznych uważano, że rośliny psiankowate powodują obłęd, demencję oraz śmierć, jak również obdarzają darem prorokowania. W średniowieczu stanowiły one składniki maści stosowanych przez czarownice celem wywołania wrażenia latania. Mimo iż było z nimi związanych wiele innych mitów i legend, doceniano i wciąż docenia się również ich właściwości lecznicze, na przykład rozkurczowe czy przeciwwymiotne. Rośliny z rodziny Solanaceae stosowane są przez amerykańskich i afrykańskich szamanów, nie tylko w medycynie, ale również podczas tradycyjnych rytuałów, na przykład inicjacyjnych. Alkaloidy tropanowe zawarte w wymienionych roślinach w dużych dawkach mogą powodować zatrucie, a nawet zgon. Szacunkowa dawka śmiertelna dla osoby dorosłej to ok. 100 mg atropiny lub skopolaminy. W przypadku dziecka dawka śmiertelna jest dziesięciokrotnie niższa. Rośliny psiankowate stosowane są ponadto w zastępstwie narkotyków, głównie przez młodych ludzi, mających pierwsze doświadczenia z substancjami psychoaktywnymi. Jednak ze względu na nieprzyjemne skutki uboczne ich zażywania często pierwsze doświadczenia okazują się ostatnimi.

WSTĘP

Rośliny o działaniu psychoaktywnym uważane są za jedne z najstarszych narkotyków. Dotychczas opisano około pół miliona gatunków roślin, z czego ponad czterysta pięćdziesiąt wykazuje działanie na ośrodkowy układ nerwowy, w tym około sto dwadzieścia powoduje halucynacje1.

Do tej ostatniej grupy zaliczyć można wiele rodzajów roślin z rodziny psiankowatych (Solanaceae Juss.), między innymi bieluń (Datura L.), brugmansję (Brugmansia Pers.), mandragorę (Mandragora L.), pokrzyk (Atropa L.), lulek (Hyoscyamus L.) czy lulecznicę (Scopolia Jacq.). Rośliny te wymieniane były już w starożytnych i średniowiecznych przekazach jako składniki magicznych receptur lub śmiercionośne trucizny. Często ich nazwy łacińskie niosą ze sobą informacje dotyczące ich właściwości – na przykład Atropa belladonna L. (pokrzyk wilcza jagoda) zawdzięcza swoją nazwę jednej z mitycznych greckich bogiń losu (Mojr) – Atropos – której zadaniem było przecinanie linii życia, natomiast belladonna (z wł. ‘piękna pani’) odnosi się do tego, iż ekstrakt z tej rośliny powodował rozszerzenie źrenic, czyniąc niewieście spojrzenie bardziej atrakcyjnym2.

Nazwa łacińska rodziny Solanaceae pochodzi prawdopodobnie od słowa sol oznaczającego „słońce”, solament („pociecha, otucha”) lub solari („uspokajać, koić”) i może mieć związek z właściwościami psychoaktywnymi wspomnianych roślin3. Angielska nazwa rodziny psiankowatych – nightshade– wskazuje na ich mroczny charakter, choć należy podkreślić, że do rodziny tej należą też takie gatunki jak pomidor zwyczajny (Lycopersicon esculentum Mill), psianka ziemniak (Sola-num tuberosum L.) czy papryka roczna (Capsicum annuum L.). Współcześnie wymienione rośliny psychoaktywne wykorzystywane są głównie jako surowiec do produkcji leków, niemniej niektóre z nich stanowią też ważny element kultur szamańskich oraz – ze względu na powszechne występowanie zarówno w ogrodach, jak i w stanie dzikim – cieszą się zainteresowaniem młodzieży eksperymentującej z substancjami psychoaktywnymi. Ostatni z aspektów skłonił autorkę niniejszej pracy do podjęcia działań nad opracowaniem metod oznaczania aktywnych składników wymienionych roślin. Takie badania byłyby jednak niepełne bez poznania historii badanych gatunków roślin, tym bardziej, że stosowanie ich jako zamienników prawnie kontrolowanych narkotyków jest następstwem ich historycznego stosowania oraz występowania w wielu legendach i mitach. Dlatego też celem niniejszego opracowania jest opis wykorzystywania przez człowieka wybranych psychoaktywnych roślin z rodziny Solanaceae od czasów starożytnych do współczesnych, w charakterze trucizn, leków, „magicznych” mikstur i używek.

ODDZIAŁYWANIE ROŚLIN Z RODZINY SOLANACEAE NA ORGANIZM

Działanie halucynogenne wymienionych roślin wynika z faktu, iż zawierają one alkaloidy tropanowe, a wśród nich atropinę (mieszaninę racemiczną L- i D-hioscyjaminy) i skopolaminę (Ryc.1), będące antagonistami receptorów muskarynowych4.

Działanie skopolaminy i atropiny na organizm ludzki obejmuje trzy główne fazy. W fazie pierwszej obserwuje się efekty będące wynikiem wpływu na obwodowy układ autonomiczny, jak tachykardia czy suchość w ustach. Następnie pojawiają się zaburzenia neurowegetatywne, w tym senność, niepokój, ataksja, zaburzenia koordynacji, hiperrefleksja, hipertermia i nadciśnienie. Faza trzecia charakteryzuje się występowaniem objawów takich jak zaburzenia świadomości, zaburzenia koncentracji uwagi, problemy z wykonywaniem poleceń, niespójna mowa, problemy z realistyczną interpretacją bodźców. Ostatnia faza trwa nawet po zniknięciu efektów związanych z dwiema pierwszymi fazami. Czas działania skopolaminy wynosi od sześciu do ośmiu godzin, natomiast atropiny od dziesięciu do dwunastu godzin5. Mimo że to skopolamina częściej prowadzi do otępienia, senność przechodząca w osłupienie i stan półśpiączki wywołana może być przez obydwa powyższe związki. Zdarza się, że stany te przechodzą w pseudoprzebudzenie, kiedy pacjent mimo otwartych oczu zachowuje się, jakby śnił na jawie. Zmiany nastroju i afektu wywołane przez wymienione alkaloidy mogą mieć różny charakter. U pacjentów, którym podano atropinę bądź skopolaminę, obserwuje się lękliwość, poirytowanie, a także euforię i rozbawienie. Substancje te wpływają na takie funkcje intelektualne jak pamięć, poczucie czasu, orientacja, percepcja, abstrakcyjne myślenie czy zdolność do wydawania sądów. Osoby będące pod wpływem działania atropiny i skopolaminy często nie pamiętają zdarzeń sprzed kilku godzin, natomiast bardziej odległe wspomnienia są nienaruszone. Wiele osób po zażyciu wymienionych alkaloidów nie jest w stanie powtórzyć krótkich zdań usłyszanych chwilę wcześniej, a metafory odczytywane są dosłownie. Ich mowa jest monotonna, występują problemy z właściwą artykulacją, wypowiadane są słowa niemające dla obserwatora sensu. Po zażyciu skopolaminy i atropiny zaburzona zostaje również właściwa ocena sytuacji. Osoby znajdujące się pod wpływem tych substancji często przeklinają, obrażają ludzi ze swojego otoczenia, fałszywie postrzegają osoby, sytuacje i rzeczy, na przykład próbują opuścić pokój przez drzwi szafy bądź mylą dzień z nocą. Takim zachowaniom nierzadko towarzyszą halucynacje. W przeciwieństwie do surrealistycznych, kalejdoskopowych halucynacji wywoływanych przez LSD, wizje po zażyciu alkaloidów tropanowych są bardziej realistyczne, czasem paranoiczne, a widziane obiekty mają często postać zwierząt. W miarę eliminacji substancji z ustroju widziane zwierzęta ulegają „zmniejszeniu”, na przykład niedźwiedzie zastępowane są przez myszy, te przez pająki, by w końcu zmienić się w drobne owady, takie jak mrówki, które ostatecznie stają się kropkami na podłodze6.

SOLANACEAE W CZASACH ANTYCZNYCH, WIEKACH ŚREDNICH I PÓŹNIEJSZYCH

Rośliny z rodziny Solanaceae są obecne w kulturze i historii od wieków. Już Homer w swym wielkim eposie Odyseja pisał o roślinach z gatunku Datura jako truciznach, zaś Kleopatra używała ich w celu uwiedzenia Cezara7. Hyoscyamus niger L. (lulek czarny) znany był już w starożytnej Grecji i Rzymie jako roślina powodująca szaleństwo, śmierć, demencję, ale także obdarzająca darem prorokowania, stąd jej antyczne nazwy to pythonion i apollinaris8. Datura stramonium L. (bieluń dziędzierzawa), mająca podobne działanie, również łączona była z wyrocznią w Delfach. Niektóre badania wskazują jednak, że szczególny stan, w którym wieszczka prorokowała, był raczej wynikiem wdychania przez nią gazów, w tym węglowodorów, wydobywających się ze szczeliny skalnej, aniżeli halucynogennego działania roślin psiankowatych9. Kapłanki bogini Hekate znały halucynogenne i nasenne działanie takich roślin, jak Atropa belladonna, Mandragora officinarum L. (mandragora lekarska) czy Scopolia carniolica Jacq. (lulecznica kraińska), a rośliny te łączone były z takimi mitologicznymi postaciami jak Medea czy Kirke, które sporządzały z nich magiczne mikstury10.

Również w mitologii egipskiej pojawia się motyw użycia mandragory przez boga Re w celu odurzenia bogini Hathor, aby powstrzymać ją przed eksterminacją ludzkości11. W 38 r. n.e. żołnierze Marka Antoniusza podczas odwrotu spod Partii spożyli nieznaną roślinę, najprawdopodobniej Datura stramonium lub Hyoscyamus niger, co spowodowało zamroczenie, dezorientację, ale również śmierć części z nich12. Wymienione rośliny opisywane były przez starożytnych bardzo często jako trucizny, środki powodujące głęboki sen, ale dostrzegano także ich potencjalne zastosowanie medyczne, na przykład podczas operacji chirurgicznych13.

Wymienione wyżej rośliny, które w starożytności były przypisywane boginiom śmierci (na przykład Hekate), w średniowieczu zaczęły być utożsamiane z diabłem, na przykład przez Hildegardę z Bingen14. Hyoscyamus niger wykorzystywany był w produkcji eliksirów miłości, a także podobnie jak inne psiankowate wchodził w skład tak zwanej maści czarownic, którą młode kobiety, chcąc spółkować z diabłem, nacierały miotły i całe swoje ciała, doprowadzając do halucynacji, wywołując między innymi wrażenie latania czy brania udziału w spotkaniu z szatanem15. Znane są również podania, wedle których mandragora rośnie pod szubienicami, na glebie nawożonej moczem i nasieniem wisielców, oraz że ze względu na to, iż wyciągana z ziemi wydaje przeraźliwy, śmiercionośny krzyk, powinno się ją wyrywać, używając psa ze sznurkiem uwiązanym jednym końcem do szyi, drugim do rośliny, aby to on, a nie jego pan, zginał słysząc wspomniany dźwięk16. Niemniej w średniowieczu, podobnie jak w starożytności, rośliny te wykorzystywano w medycynie, między innymi jako anestetyki w trakcie zabiegów chirurgicznych. Inhalacje z użyciem dymów z palonych nasion lulka czarnego stosowane były do leczenia tak zwanych robaków zębowych, które mogą być utożsamiane z próchnicą zębów, co uwiecznione zostało między innymi na XIII-wiecznych miniaturach czy opisane w XIX-wiecznej polskiej literaturze etnobotanicznej17. Co więcej, powszechna była wiedza o tym, że „nawet najstarszą mizerną szkapę można uczynić zapalczywą niczym koń czystej krwi poprzez umieszczenie w jej odbycie liści Datura”18.

W średniowieczu i wiekach późniejszych mandragora, bieluń czy lulek stosowane były do zwiększania mocy piwa, jednak działania takie były surowo karane, nieraz na równi z kradzieżą czy morderstwem. Zresztą morderstwa dokonywane z użyciem roślin psiankowatych również były powszechne – w latach 1679–1683 osiemdziesiąt siedem osób skazano na śmierć w związku ze sporządzaniem trucizn i czarami. Jedną ze straconych była Catherine Voisin, słynna francuska trucicielka i entuzjastka krwawych czarnych mszy, która sporządzała trucizny i napoje miłosne, korzystając z bielunia dziędzierzawy czy lulka czarnego. Uważa się ponadto, że twórca współczesnego teatru – William Szekspir – znając właściwości niektórych z omawianych tu roślin, wykorzystał to w swoich dramatach. Ojciec Hamleta otruty został prawdopodobnie miksturą otrzymaną z lulka czarnego, co ze względu na dobrą absorpcję alkaloidów tropanowych przez skórę (również w okolicy ucha) jest bardzo prawdopodobne19.

RYTUALNE STOSOWANIE ROŚLIN Z RODZINY SOLANACEAE

Rośliny z rodzaju Brugmansia pochodzące z obszarów Ameryki Południowej są elementem tradycji szamańskiej rdzennej ludności tamtych obszarów. Indianie Chibchas, którzy zamieszkiwali niegdyś tereny dzisiejszej Kolumbii, podawali ekstrakt z brugmansji żonom i niewolnikom poległych żołnierzy po to, by odurzyć ich przed zakopaniem żywcem wraz z ich mężem bądź panem20. Mimo iż dzisiaj nie prowadzi się podobnych praktyk, rośliny te są stosowane. Plemię Jívaros (Ekwador) wykorzystuje brugmansję podczas rytuału inicjacji, kiedy młodzi chłopcy odizolowani w lesie spożywają macerat otrzymany z liści rośliny, aby ujrzeć arutam, będący pewnego rodzaju duchem opiekuńczym, często mającym postać zwierzęcia21. W języku lokalnym plemion zamieszkujących Peru brugmansja nazywana jest misha, co prawdopodobnie oznacza „różnobarwna rzecz”22. Szamani andyjscy (curanderos) znają wiele gatunków roślin z rodzaju Brugmansia oraz mają szeroką wiedzę na temat ich morfologii i działania. Nadmienić jednak trzeba, że często nadają im własne nazwy, na przykład odzwierzęce, które nawiązują do wierzeń ludów prekolumbijskich i symbolizują siłę działania danej rośliny na organizm człowieka23. Rośliny z rodzaju Brugmansia stosowane są przez andyjskich szamanów celem leczenia różnych schorzeń jako środki pomagające diagnozować choroby oraz jako halucynogeny podawane młodym wojownikom w czasie rytuałów inicjacji, jak również jako element „czarnej magii24.

Ze względu na dużą toksyczność roślin z rodzaju Brugmansia najczęściej stosowane są zewnętrznie w formie przetworzonej. Jednym z gatunków leczniczych używanych przez szamanów z terenów Andów w północnym Peru jest Brugmansia sanguinea (Ruiz & Pav.) D.Don. W medycynie tradycyjnej jej alkoholowy ekstrakt aplikowany jest w formie okładów, leczących między innymi zapalenia związane z artretyzmem, reumatyzm, wysypkę, bóle czy skurcze. Okłady i spożywanie naparów z B. sanguinea wywołuje barwne sny czy wizje, pomagające nawiązać kontakt z duchami przodków. Według wierzeń miejscowej ludności roślina ta pojawia się w snach i wizjach pod postacią byka. W związku z powyższym nie dziwi fakt, że jej hiszpańska nazwa brzmi misha toro curandera (hiszp. toro – ‘byk’). Innym gatunkiem stosowanym w przypadku leczenia bólu, w szczególności o podłożu reumatycznym i urazowym, jest Brugmansia × insignis (Barb.Rodr.) Lockwood ex R.E.Schult. Co więcej, roślina ta bywa stosowana przez szamanów do wprawiania się w odmienny stan świadomości, umożliwiający przepowiadanie przyszłości, „odnajdywanie” zaginionych rzeczy czy diagnozowanie chorób. Stąd też jej hiszpańska nazwa misha rastrera (hiszp. rastreo– ‘śledzenie’, ‘widzenie rzeczy zagubionych w czasie i przestrzeni’). Podobne, wskazywane przez szamanów działanie przeciwbólowe mają Brugmansia pittieri (Saff.) Moldenke, zwana misha galga (hiszp. galgo–‘polujący pies’), i Brugmansia × candida Pers., zwana misha curandera. Ekstrakt z tych roślin zażywany jest często donosowo. Inną, największą z roślin tego rodzaju jest misha colambo (hiszp. colambo to gatunek węża), której nazwa systematyczna to Brugmansia suaveolens (Humb. & Bonpl. ex Willd.) Bercht. & J.Presl. Wywar z tej rośliny stosowany jest jako lek na trudno gojące się rany i owrzodzenia oraz w postaci okładów łagodzących stany zapalne. Opary stosowane mogą być miejscowo jako środki odkażające pochwę w przypadku upławów oraz bólów menstruacyjnych. Ludność Ameryki Południowej wierzy ponadto, że spanie w cieniu tej rośliny może doprowadzić do obłędu. Gatunek Brugmansia arborea (L.) Steud. przez curanderos dzielony jest ze względu na wygląd kwiatów na dwa odrębne typy: misha oso i misha león. Misha oso (hiszp. oso– ‘niedźwiedź’), której białe, żółte lub czerwone kwiaty przypominają kształtem niedźwiedzią głowę, stosowana jest w leczeniu reumatyzmu, natomiast misha león (hiszp. león– ‘lew’, ‘puma’), o kwiatach koloru czekoladowego, w kształcie ogona pumy, uważana jest za najsilniejszą spośród wszystkich. Używana jest w przypadku leczenia poważnych chorób, ran, reumatyzmu, trądziku pospolitego i innych schorzeń dermatologicznych. Jedyną spośród misha, która przeznaczona jest do użytku wewnętrznego, jest misha del Inca, czyli Brugmanisa. versicolor Lagerh. Nalewka z niej sporządzona stosowana jest jako środek przeciwbólowy i uspokajający lub celem wywoływania barwnych wizji. Podawana jest przed snem. Rano ze względu na właściwości halucynogenne należy zażyć antidotum, zwane arranque, sporządzone z białej kukurydzy, białego cukru, soku z limonki, miodu, płatków dzikich róż i goździków oraz kilku kropli źródlanej wody lub wody kolońskiej. W wielu wypadkach zażywaniu danego gatunku rośliny z rodzaju Brugmansia towarzyszy specjalna dieta bądź sposób postępowania, obejmujący między innymi zakaz kontaktu chorego z wodą czy zakaz patrzenia na ogień25.

Brugmansia sanguinea stosowana była również przez ludność z regionu Darien i Choco w Ameryce Środkowej podczas poszukiwania złota. Wywar z nasion podawany był dzieciom, które zmuszano do tego, by w stanie zamroczenia spacerowały po danym terenie. Po początkowym pobudzeniu dochodziło do osłabienia zdolności motorycznych. Kopano w miejscu, w którym dziecko upadło, ponieważ uważano, że roślina dostarczała wglądu w to, gdzie znajduje się złoto26.

Plemię Chumash, zamieszkujące niegdyś teren dzisiejszej Kalifornii, stosowało Datura wrightii Regel podczas rytuałów inicjacyjnych zarówno chłopców, jak i dziewcząt. Po zażyciu naparu z rośliny osoba poddawana rytuałowi doznawała zawrotów głowy, drgawek, po czym zasypiała. Po przebudzeniu jej sny i wizje doznane w trakcie działania D. wrightii były interpretowane przez doświadczonych członków społeczności. Dopiero po pierwszym doświadczeniu z zażyciem wspomnianej rośliny, które odbywało się w towarzystwie starszych członków plemienia, młody człowiek mógł rozpocząć samodzielne jej stosowanie27.

Psychoaktywne rośliny z rodziny psiankowatych zażywane są rytualnie nie tylko w Ameryce Południowej czy Środkowej, ale również Afryce. Datura metel L. jest rośliną używaną podczas rytuału inicjacyjnego młodych dziewcząt Tsonga w Mozambiku28. Spożycie rośliny ma wywołać halucynacje i pozwolić na doświadczenie tzw. mavalavala, co opisywane jest jako „niebieskawozielone kolorowe wzory” i prawdopodobnie reprezentuje węża Dendrophis subcarinatus Jan, będącego symbolem boga płodności. Cały rytuał z wykorzystaniem D. metel wprowadza dziewczęta w dorosłość i ma zapewnić ochronę przed bezpłodnością wynikającą z rzuconych czarów.

STOSOWANIE SOLANACEAE W CELACH PRZESTĘPCZYCH I PRZEZ SŁUŻBY POLICYJNE

Nadmieniono wcześniej, że atropina i skopolamina mogą powodować stan pół- snu, kiedy to osoba będąca pod wpływem wymienionych substancji wydaje się przytomna, ale tak naprawdę nie kontroluje tego, co czyni, a często nie pamięta zdarzeń, które miały miejsce podczas tego niecodziennego przeżycia. Dlatego też wyciągi z tych roślin mogły być podawane kobietom, które następnie wykorzystywano seksualnie. Przytomna ofiara wydawała się tolerować przestępstwo, a często w wyniku rosnącego podniecenia spełniała życzenia oprawcy. Znany niemiecki toksykolog, Louis Lewin, określił ten stan, twierdząc, że „miała otwarte oczy, ale zaślepioną duszę”29. W 1991 roku opisano przypadek wykorzystania seksualnego kobiety i dwóch mężczyzn przez 34-letniego ogrodnika, który podawszy im nasiona bielunia dziędzierzawy, doprowadził ich do stanu utraty świadomości30.

Jak zauważyłam wcześniej, alkaloidy tropanowe w dużych dawkach mogą powodować zgon. Dawka śmiertelna atropiny to około 100 mg dla osoby dorosłej, kilka miligramów dla dziecka31. Pojawiają się jednak doniesienia, według których śmierć dorosłej osoby może spowodować zażycie 50 mg atropiny32. W przypadku L-hioscyjaminy, mającej o wiele silniejsze działania niż atropina, już 10 mg może skończyć się zejściem śmiertelnym osoby dorosłej33. W przypadku skopolaminy również brak jednomyślności wśród autorów publikacji. Szacuje się, że spożycie około 100 mg skopolaminy może skutkować śmiercią osoby dorosłej, zaś 10 mg – dziecka34. Dlatego też te substancje, jak również rośliny je zawierające, wykorzystywane były i są w celu popełnienia zabójstwa, ale również często przyczyniają się do zgonu osób nieświadomie je spożywających. Przykładowo, zatrucia roślinami z rodzaju Datura i Brugmansia są najczęstszymi spośród śmiertelnych zatruć roślinami – odpowiadają za 20% zgonów wywołanych spożyciem materiału roślinnego35. Szacunkowo śmierć może być wynikiem konsumpcji kilkuset nasion D. stramonium lub spożycia naparu przygotowanego z około dziesięciu okazów roślin z rodzaju Datura36. Śmierć jest wynikiem depresji ośrodkowego układu nerwowego, zapaści i niedociśnienia37. Oprócz tego często do zgonu prowadzą wypadki będące następstwem przyjęcia materiału roślinnego. Odnotowano przypadek chłopca, który zmarł w wyniku postrzelenia się z broni palnej oraz przypadek utonięcia w głębokiej na trzydzieści centymetrów wodzie po zażyciu brugmansji38.

Na początku XX wieku skopolamina, pozyskiwana z części roślin z rodziny psiankowatych, podawana była rodzącym kobietom, często wraz z morfiną i chloroformem, celem wywołania półsnu, a tym samym złagodzenia bólu. Lekarze zauważyli, że pacjentki będące pod wpływem działania skopolaminy odpowiadały na zadawane pytania poprawnie i były nieprawdopodobnie szczere w swych wyznaniach. W 1922 roku Robert House, położnik z Teksasu, zauważył, że skopolaminę można by wykorzystywać podczas przesłuchań podejrzanych o popełnienie przestępstwa. Udało mu się wykonać eksperymenty, które potwierdziły jego teorię i dały początek „serum prawdy”, zawierającemu skopolaminę, które niejednokrotnie wykorzystywane było przez policję w trakcie przesłuchań. Ze względu na liczne działania uboczne związane z działaniem skopolaminy na organizm ludzki oraz wątpliwości etyczne zaprzestano stosowania jej w tym charakterze39.

ZASTOSOWANIE ATROPINY I SKOPOLAMINY WE WSPÓŁCZESNEJ MEDYCYNIE

Nasiona i ekstrakty bielunia dziędzierzawy były niegdyś stosowane w leczeniu manii, depresji, reumatyzmu czy napadów padaczkowych40. Dzięki skrzyżowaniu bielunia dziędzierzawy z tytoniem uzyskano liście zawierające skopolaminę, co umożliwiło wykonywanie papierosów przeciwastmatycznych, które zostały jednak wycofane, ponieważ prowadziły do uzależnienia chorych od palenia tytoniu przy niewielkim efekcie leczniczym41.

Współcześnie alkaloidy tropanowe pozyskiwane z roślin z rodziny psiankowatych, atropina i skopolamina, znajdują zastosowanie w medycynie. Jednym z leków działających rozkurczowo na mięśnie gładkie przewodu pokarmowego, dróg żółciowych i układu moczowo-płciowego jest butylobromek skopolaminy, dostępny w Polce w produktach takich jak Scopolan® (Herbapol Wrocław) czy dostępne bez recepty Buscopan® (Boehringer Ingelheim) i Panadol Femina® (Glaxo Wellcome Poznań)42. Ponadto bromowodorek skopolaminy w postaci plastra stosowany jest jako lek przeciwwymiotny, zapobiegający chorobie lokomocyjnej, w preparacie o nazwie Scopoderm TTS (Novartis), działającym przez trzy dni (niedopuszczony do obrotu na terenie Polski)43. Atropina stosowana jest natomiast w leczeniu objawów choroby Parkinsona czy jako środek rozszerzający źrenice w postaci kropli do oczu (najczęściej o stężeniu 1%)44.

Wraz z difenoksylatem wchodzi w skład preparatu o nazwie Reasec (Gedeon Richter), zmniejszającego perystaltykę jelit. Ponadto, obok obidoksymu jest jedną z odtrutek podawanych przy zatruciu pestycydami fosforoorganicznymi i gazami bojowymi o działaniu paralityczno-drgawkowym, takimi jak sarin, VX, VR czy tabun45. Ze względu na oddziaływanie atropiny na układ sercowo-naczyniowy podawana jest ona w przypadku bradykardii podczas resuscytacji46. Badania in vitro jelita krętego świnek morskich i in vivo przeprowadzone na myszach wykazały, że atropina i skopolamina redukują opioidowy zespół abstynencyjny, przy czym działanie pierwszego z wymienionych alkaloidów jest silniejsze. Mechanizm tego oddziaływania wynika prawdopodobnie z faktu blokowania receptorów muskarynowych47.

REKREACYJNE STOSOWANIE WYBRANYCH ROŚLIN PSIANKOWATYCH

Ze względu na właściwości halucynogenne i euforyczne rośliny z rodziny psiankowatych, przede wszystkim bieluń i brugmansja, stosowane są w charakterze substancji narkotycznych. Rośliny te, w odróżnieniu od na przykład marihuany, ecstasy czy LSD, nie są objęte kontrolą prawną, ich zdobycie jest łatwe ze względu na popularność wśród ogrodników i występowanie w stanie dzikim, a koszty (na przykład nasion) są niższe niż cena narkotyków czy tak zwanych dopalaczy. Średni wiek osób zażywających wymienione rośliny rekreacyjnie wynosi około siedemnastu lat48. Można więc wnioskować, że wymienione rośliny, przez zażywających określane wspólną nazwą „bieluń”, są popularne wśród osób dopiero rozpoczynających doświadczenia z substancjami psychoaktywnymi. Potwierdza to lektura forów internetowych, na których użytkownicy podkreślają, iż „bieluń” jest niezwykle silnym halucynogenem, ale wizje są bardzo realne, często niepokojące, a efekty uboczne na tyle nieprzyjemne, że „eksperymenty” z „bieluniem” rzadko są powtarzane więcej niż kilka razy49. Zachowania osób zażywających „bieluń” są często irracjonalne dla otoczenia – na forach opisywano między innymi mężczyznę szukającego na polanie złota pozostawionego przez Rosjan, człowieka siedzącego na kontenerze na śmieci i krzyczącego do otaczających go osób „uważajcie na rekiny!”, mężczyznę, który na chodniku przy rondzie, a później na komendzie policji, wykonywał ruchy przypominające wiosłowanie, gdyż wydawało mu się, że płynie kajakiem, czy kobietę piorącą w wannie butelki z perfumami i chcącą ulepić bałwana w sierpniu50. Często halucynacje są przerażające – jeden z użytkowników stwierdził, że „ziemia gotowała mu się pod nogami”, natomiast pewnej kobiecie po zażyciu bielunia wydawało się, że krople deszczu wypalają jej skórę, a kilka godzin wcześniej, że nie ma dłoni51. Niekiedy zdarza się, że osoby po zażyciu roślin z rodzaju Datura lub Brugmansia „prowadzą rozmowy” ze zmarłymi lub bliskimi mieszkającymi setki kilometrów dalej52. Najlepiej odczucia użytkowników podsumowuje wypowiedź internauty o pseudonimie pawko (przytoczona dosłownie, po niewielkiej korekcie):

Po LSD czy grzybach masz świadomość tego, co się dzieje z tobą i twoim ciałem. Wiesz, że to wytwór twojej wyobraźni i w razie potrzeby jesteś w stanie się sprężyć, by to skontrolować. Nic innego jak barwne wizje, kolorowe i poruszające się obiekty, tylko w twojej głowie, nic poza tym. Natomiast po tej diabelskiej roślinie żyjesz w tej halucynacji. Nie kontrolujesz jej w ogóle, płynie ona tempem twojego umysłu, a ty podążasz za nią jak zahipnotyzowany szczeniak. Halucynacje są rozbudowane do granic szczegółowości. To nie kręcące się kolorowe obrazki. To sytuacje złożone z ludzi, w których to ty grasz główną rolę53.

Należy nadmienić, że wiele osób stosujących „bieluń” w celach rekreacyjnych podkreślało, że zaczyna on działać dopiero po czterech godzinach od zjedzenia, co może przyczyniać się do przedawkowania, wynikającego ze zwiększania dawki ze względu na brak efektów krótko po zażyciu54.

PODSUMOWANIE

W rodzinie Solanaceae można wyróżnić takie popularne rośliny jak pomidor, papryka czy ziemniak, jednak z toksykologicznego punktu widzenia szczególnie interesujące wydają się rośliny takie jak bieluń, brugmansja, lulek, lulecznica, pokrzyk czy mandragora, zawierające alkaloidy tropanowe o działaniu psychoaktywnym. Obecne są one w kulturze europejskiej już od czasów starożytnych i to zarówno w mitologii, jak i podaniach historycznych. Już wtedy miały ambiwalentny charakter – z jednej strony służyły do sporządzania leków i eliksirów miłości, z drugiej przyczyniały się do śmierci osób je spożywających. Podobnie w średniowieczu i wiekach późniejszych, mimo iż uważano je za rośliny pochodzące od diabła i wiązano z czarownicami czy skazańcami powieszonymi na szubienicy, znano ich potencjał leczniczy. Potencjał, który współcześnie nie tylko jest wykorzystywany w lekach stosowanych przez medycynę konwencjonalną na całym świecie, ale również dobrze znany amerykańskim czy afrykańskim szamanom. Niezwykle fascynujący wydaje się fakt, że rośliny zawierające alkaloidy tropanowe z jednej strony były i są stosowane celem pozbawienia świadomości lub życia ofiary przestępstwa, z drugiej pozyskiwana z nich skopolamina pełniła rolę serum prawdy i podawana była podejrzanym podczas przesłuchań.

W obliczu tak długiej i inspirującej historii wykorzystania psiankowatych nie dziwi fakt, że zainteresowały się nimi osoby zażywające substancje halucynogenne. Dobrze udokumentowana wiedza na temat ich działania oraz łatwa dostępność tworzą pokusę dla młodych ludzi, którzy na szczęście często podkreślają jednorazowy charakter takich eksperymentów.

Przypisy

1 N. Cunningham, Hallucinogenic plants of abuse, “Emergency Medicine Australasia” 2008, No. 20, s. 164–174.
2 J. L. Müller, Love potions and the ointment of witches: Historical aspects of the nightshade alkaloids, “Clinical Toxicology” 1998, No. 36, s. 617–627.
3 U. Quattrocchi, CRC World Dictionary of Plant Names: Common Names, Scientific Names, Eponyms. Synonyms, and Etymology, New York 1999, s. 2508; M. Rejewski, Pochodzenie łacińskich nazw roślin polskich. Przewodnik botaniczny, Warszawa 1996.
4 N. Cunningham, op. cit.
5 J. E. Ketchum, F. R. Sidell, E. B. Crowell Jr, G. K. Aghajanian, A. H. Hayes Jr, Atropine, scopolamine, and ditran: comparative pharmacology and anatgonists in man, “Psychopharmacologia” 1973, No. 28, s. 121–145.
6 Ibidem.
7 G. S. Greene, S. G. Patterson, Ingestion of angel’s trumpet: An increasingly common source of toxicity, “Southern Medical Journal” 1996, No. 89, s. 365–369.
8 L. Lewin, Phantastica: a classic survey of the use and abuse of mind-altering plants, Rochester, Vermont 1998, s. 109.
9 Ibidem, s. 113; G. Etiope, G. Papatheodorou, D. Christodoulou, M. Geraga, P. Favali, The geological links of the ancient Delphic Oracle (Greece): a reappraisal of natural gas occurrence and origin, “Geology” 2006, No. 34, s. 821–824.
10J. L. Müller, op. cit.
11 Ibidem.
12 Ibidem; G. S. Greene, S. G. Patterson, op. cit.
13 J. L. Müller, op. cit.
14 Ibidem.
15 Ibidem; G. S. Greene, S. G. Patterson, op. cit.
16 J. L. Müller, op. cit.
17 Ibidem; P. Klepacki, Rośliny o działaniu odurzającym w polskiej literaturze etnobotanicznej XIX wieku, „Historia Leków Naturalnych” 2007, t. VI, s. 103–119.
18 J. L. Müller, op. cit.
19 Ibidem.
20 G. S. Greene, S. G. Patterson, op. cit.; N. Cunningham, op. cit.
21 M. J. Harner, The Jívaro: People of the Sacred Waterfalls, New York 1972.
22 V. de Feo, The ritual use of Brugmansia species in traditional Andean medicine in Northern Peru, “Economic Botany” 2004, No. 58, s. 221–229.
23 Ibidem.
24 Ibidem.
25 Ibidem; idem, Etnomedical field study in northern Peruvian Andes with particular references to divination practices, “Journal of Ethnopharmacology” 2003, No. 85, s. 243–256. 26 L. Lewin, op. cit., s. 112.
27 R. B. Applegate, The datura cult among Chumash, “Journal of California Archeology” 1975, No. 2, s. 6–17.
28 T. F. Johnston, Datura fastuosa: its use in Tsonga girl’s initiation, “Economic Botany” 1972, No. 26, s. 340–352.
29 L. Lewin, op. cit., s. 108.
30 J. L. Müller, op. cit.
31 Committee for Veterinary Medicinal Products, Atropa Belladonna, Summary Report, “The European Agency for the Evaluation of Medicinal Products”, 1998.
32 C. E. Corallo, A. Whitfield, A. Wu, Anticholinergic syndrome following an unintentional overdose of scopolamine, “Journal of Therapeutics and Clinical Risk Management” 2009, No. 5, s. 719–723.
33 V. de Feo, The ritual use of Brugmansia species…, op. cit.
34 Idem, Etnomedical field study in northern Peruvian Andes…, op. cit.
35 S. Jakabová, L. Vincze, Á. Farkas, F. Kilár, B. Boros, A. Felinger, Determination of tropane alkaloids atropine and scopolamine by liquid chromatography  mass spectrometry in plant organs of Datura species, “Journal of Chromatography A”, 2012, No. 1232, s. 295– 301.
36 G. S. Greene, S. G. Patterson, op. cit.; N. Cunningham, op. cit.
37 S. P. Spina, A. Taddei, Teenagers with Jimson weed (Datura stramonium) poisoning, “Canadian Journal of Emergency Medicine” 2007, No. 9, s. 467–468.
38 C. Göpel, C. Laufer, A. Marcus, Three cases of angel’s trumpet tea-induced psychosis in adolescent substance abusers, “Nordic Journal of Psychiatry” 2002, No. 56, s. 49–52.
39 G. Bimmerle, „Truth” drugs in interrogation, CIA Historical Review Program, 22.09.1993, [online] https://www.cia.gov [dostęp: 18.03. 2014].
40 P. A. Steenkamp, N. M. Harding, F. R. van Heerden, B.-E. van Wyk, Fatal Datura poisoning: identification of atropine and scopolamine by high performance liquid chromatography/photodiode array/mass spectrometry, “Forensic Science International” 2004, No. 145, s. 31–39.
41 A. Ożarowski, A. Rumińska, Leksykon roślin leczniczych, Warszawa 1990; Narodowy Program Wczesnej Diagnostyki I Leczenia Astmy, Historia leczenia astmy, [online] http:// www.mojaastma.org.pl/ [dostęp: 12.11.2014].
42 G. Grynkiewicz, M. Gadzikowska, Tropane alkaloids as medicinally useful natural products and their synthesis derivatives as new drugs, „Pharmacological Reports” 2008, No. 60, s. 439–463; Obwieszczenie Prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych z dnia 18 marca 2014 r. w sprawie ogłoszenia Urzędowego Wykazu Produktów Dopuszczonych do Obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, Dziennik Urzędowy Ministra Zdrowia z 21 marca 2014 roku.
43 A. Zejc, M. Gorczyca, Chemia leków, Warszawa 2008.
44 T. K. Hardy, D. Wakely, The amnesic properties of hyoscine and atropine in preanæsthetic medication, “Anaesthesia” 1962, No. 17, s. 331–336.
45 Ibidem; M. Gadzikowska, G. Grynkiewicz, Tropane alkaloids in pharmaceutical and phytochemical analysis, „Acta Poloniae Pharmaceutica” 2001, nr 58, s. 481–492; T. C. Bania, J. Chu, D. Bailes, M. O’Neill, Jimson weed extract as a protective agent in severe organophosphate toxicity, “Academic Emergency Medicine” 2004, No. 11, s. 335–338; S. Jakabová, L. Vincze, Á. Farkas, F. Kilár, B. Boros, A. Felinger, op. cit.
46 J. Andres, Wytyczne resuscytacji 2010, Kraków 2011.
47 A. Capasso, V. de Feo, Alkaloids from Brugmansia arborea (L.) Lagerhein reduce morphine withdrawal in vitro, “Phytotherapy Research” 2003, No. 17, s. 826–829; L. Mattioli, A. Bracci, F. Titomanlio, M. Perfumi, V. de Feo, Effects of Brugmansia arborea extract and its secondary metabolites on morphine tolerance and dependence in mice, “Evidence-Based Complementary and Alternative Medicine” 2012, No. 1, s. 1–10.
48 N. Cunningham, op. cit.
49 Forum OOBE, [online] http://www.oobe.pl/park/ [dostęp: 18.03.2013]; Hyperreal, [online] http://hyperreal.info/ [dostęp: 18.03.2013]; Forum Neurogroove, [online] http:// neurogroove.info/ [dostęp: 18.03.2013].
50 Ibidem; Forum OOBE, op. cit.
51 Forum Neurogroove, op. cit.; Forum Haszysz, [online] https://www.forum.haszysz.com/ [dostęp: 18.03.2013].
52 Ibidem; Forum Trawka, [online] http://www.trawka.com.pl/ [dostęp: 18.03.2013].
53 Ibidem.
54 Ibidem; Forum Haszysz, op. cit.

Tagi

Komentarz [H]yperreala

Pełna bibliografia dostępna przy tekście źródłowym.

Źródło

Monika Ciechomska
Zeszyty Naukowe Towarzystwa Doktorantów UJ
Nauki Ścisłe, Nr 9 (2/2014)

Źródło internetowe

Skrót grafiki

Oceń treść:

Average: 10(3 votes)

Lek na narkolepsję w walce z nadwagą

Konopie przemysłowe też częściowo nielegalne. GIS blokuje sprzedaż olejków

Viewing all 257 articles
Browse latest View live