Quantcast
Channel: hyperreal.info - zastosowania medyczne
Viewing all 257 articles
Browse latest View live

Grzyby psylocybinowe stymulują wzrost nowych komórek mózgowych

$
0
0

Psychodeliczne grzyby mają już ugruntowaną reputację środków pomagających ludziom otworzyć umysł i poszerzyć spojrzenie na świat. Wykazały przydatność w zwalczaniu dolegliwości psychicznych takich jak depresja czy lęk. Teraz badania pokazują, że magiczne grzyby mogą naprawdę fizycznie odbudować uszkodzony mózg.

 

W badaniach przeprowadzonych na University of South Florida i opublikowanych w 2013 roku w czasopiśmie Experimental Brain Research, naukowcy zmierzyli wpływ grzybów na myszy, które uwarunkowano tak, by obawiały się pewnych bodźców.

 

Wyniki były uderzające: psylocybina, główny aktywny składnik psychodelicznych grzybów, nie tylko pomogła im się uporać się ze strachem, ale także pobudziła wzrost i regenerację komórek w ich mózgach.

 

W ramach eksperymentu myszy były wystawiane na sygnał dźwiękowy, po którym następowało porażenie prądem elektrycznym, co sucesywnie prowadziło do uwarunkowania, za sprawą którego myszy bały się sygnału dźwiękowego nawet wówczas, gdy nie towarzyszył mu wstrząs.

 

Myszy, którym podano niskie dawki psylocybiny były jednak w stanie szybko zapomnieć o awersji do owego tonu, podczas gdy myszy, które jej nie otrzymywały, potrzebowały dłuższego czasu, by powrócić do normalnego stanu. "Przestały zastygać w bezruchu; opuścił je strach "- opisał rezultat współautor badania, dr Juan Sanchez-Ramos.

 

Co więcej, u psychodelicznych myszy zaobserwowano wzrost nowych komórek mózgowych, co może wiązać się z wymazywaniem wspomnień, w oparciu o które pojawiała się reakcja strachu. Naukowcy uważają, że psylocybina wiąże się z receptorami w mózgu, które stymulują wzrost i regenerację, oddziaływując na hipokamp, małą część mózgu, które jest niezbędna w procesie uczenia się i tworzenia wspomnień. Ponieważ zespół steresu pourazowego opiera się na podobnym schemacie, w którym pacjenci nie potrafią oddzielić bodźca od skojarzonego z nim traumatycznego wydarzenia, psylocybina może pomóc im, lecząc mózg tak, jak ma to miejsce w wypadku myszy.

 

"Pamięć, uczenie się oraz możliwość ponownego nauczenia się, że bodziec wcześniej skojarzony z zagrożeniem już się z nim nie wiąże, w pełni zależą od zdolności mózgu do przebudowywania połączeń." - opowiedział Real Clear Science szef zespołu badawczego Lieberowskiego Instytutu Badań nad Mózgiem, dr. Briony Catlow – "Wierzymy, że neuroplastyczność odgrywa kluczową rolę w sposobie, w jaki psylocybina przyspiesza wygaszanie reakcji lękowej."

 

"Bardzo możliwe, że w będziemy kontynuować te badania w przyszłości, ponieważ prowadzone w ich ramach ekperymenty oprócz wyników zrodziły przy okazji wiele interesujacych pytań. Jest nadzieja, że dzięki badaniom klinicznym będziemy mogli rozciągnąć nasze ustalenia na ludzi."

 

Zasadą działania psychodelików jest, przynajmniej po części, uruchamianie i swoiste resetowanie ustawień "domyślnego trybu sieci", o którym sądzi się, że odpowiada za "wędrówki umysłu", krytyczne spojrzenie na siebie i niezdolność skupienia się na świecie zewnętrznym. Substancje te pomagają ludziom skupić się za to na życiu w chwili obecnej, obecności w teraźniejszości, podobnie jak wiele wschodnich praktyk medytacyjnych. Może to pomóc zarówno w terapii stresu pourazowego, jak i wielu innych zaburzeń psychicznych, takich jak depresja.

 

"Ludzi dotkniętych depresją cechuje nadaktywność "domyślnego trybu sieci", co przekłada się na skłonność do rozmyślania nad sobą, na własną niedoskonałością i niegodziwością, co rodzi poczucie własnej bezwartościowości, porażki – czasem prowadząc do urojeń" - powiedział Natural News David Nutt z Imperial College London’s Neuropsychopharmacology Unit - "Psylocybina wydaje się blokować tę aktywność, przez co zatrzymuje te obsesyjne rozmyślania".

 

Wartość terapeutyczna wydaje się tu oczywista. "[Psylocybina] ułatwia wygaszanie klasycznie uwarunkowanej reakcji strachu, a zatem, podobnie jak pokrewne środki, powinna być badana jako potencjalna metoda leczenia zespołu stresu pourazowego i podobnych schorzeń." - czytamy w podsumowaniu. Jednak pomimo wykazanej w badaniach skuteczności i potencjału, psylocybina jest obecnie zakazana przez rząd USA i formalnie uznana za pozbawiony zastosowań medycznych narkotyk o wysokim potencjale nadużywania.

 

 

 

 

Tagi

Źródło

reset.me
Aaron Kase

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

MDMA pomaga wyciszyć samokrytycyzm

$
0
0

Jeśli nie potrafisz sobie od czasu do czasu po prostu odpuścić, psychodeliki mogą być kluczem. MDMA pomaga ludziom ograniczyć uleganie impulsom samokrytycyzmu, promując zamiast tego traktowanie samych siebie z większym współczuciem – wskazują nowe badania.

 

 

MDMA, lepiej znane pod ulicznymi nazwami Ecstasy lub Molly, jest syntetyczną substancją chemiczną, która zażyta daje efekty psychodeliczne, a także energię, euforię i odczucie emocjonalnego ciepła.

 

Badanie przeprowadzone przez University College London i opublikowane w Journal of Psychopharmacology, dotyczy obserwacji reakcje ludzi na "scenariusze zagrażające ego" przed i po spożyciu MDMA, a także na "obrazowanie współczucia."

 

Naukowcy zauważyli, że skutki prospołeczne MDMA przypominają te związane ze wschodnimi praktykami duchowymi, takimi jak medytacja. Biorąc pod uwagę to porównanie zastanawiali się, czy wobec tego psychodeliki mogą podobnie jak te praktyki oddziaływać na wewnętrzny obraz siebie.

 

"Sugerujemy, że jednym z potencjalny mechanizmów psychoterapeutycznego działania MDMA jest poprzez oddziaływanie na postawy intrapersonalne (tj. prospołeczną postawę wobec siebie)," - czytamy w raporcie z badania – "Wizualizowania współczucia i ecstasy dają podobne fekty socjotropowe, w tym wzrost samowspółczucia i redukcja skłonności do samokrytyki."

 

Naukowcy zebrali 20 osób, mających już za sobą doświadczenie z przyjmowaniem ecstasy i zadali im ukierunkowan ćwiczenia, mające zwiększyć ich poziom samowspółczucia. Eksperyment wypadł najlepiej w wypadku ludzi, których osobowość charakteryzował na co dzień skłonność do unikania przywiązania - MDMA wydawało się umożliwiać im objęcie samowspółczuciem, wskutek lepszego lepszego rozumienia negatywnych emocji, takich jak strach i autonienawiść.

 

Samokrytycyzm może być składnikiem wielu poważniejszych zaburzeń psychicznych, takich jak depresja, lęk, schizofrenia, zaburzenia odżywiania i osobowości, więc wyniki mają potencjał, aby być przełomowymi.

 

"Znalezienie skutecznych sposobów radzenia sobie z samokrytycyzmem pozostaje priorytetem dla psychiatrii i psychologii klinicznej. Różne kierunki badań wspierają zastosowanie strategii zwiększania samowspółczucia do przezwyciężenia skutków patologicznego samokrytycyzmu. Jednakże dla niektórych osób zainicjowanie początkowego doświadczenia samowspółczucia, nawet w warunkach terapeutycznych, może być trudne. "

 

Dawkowanie i czystość MDMA nie były kontrolowane w tym eksperymencie, naukowcy sugerują zatem, by przeprowadzic dalsze, bardziej formalne i i precyzyjne badania w celu potwierdzenia wyników.

 

Inne niedawne badania wykazały, że MDMA może być również przydatne w leczeniu zespołu stresu pourazowego, w radzeniu sobie z problemami z relacjami międzyludzkimi i leczeniu lęku u osób dorosłych z autyzmem.

 

MDMA było z powodzeniem stosowane w różnych formach psychoterapii, zanim rząd federalny zakazał substancji w 1985 roku po tym, zyskała reputację narkotyku imprezowego. Jednakże działające na zasadzie non-profit centrum badań nad psychodelikami MAPS ( Multidisciplinary Association For Psychedelic Studies – Multidyscyplinarne Stowarzyszenie Badań nad Psychodelikami ) ma nadzieję, że to i inne badania pomogą przekonać rząd, do formalnego zatwierdzenia stosowania MDMA jako leku do roku 2021.

 

 

"Podobnie jak mają się sprawy z marihuaną, terapeutyczna wartość MDMA znana jest od dawna" powiedziała Medical Daily Betty Aldworth, dyrektor wykonawczy Students for Sensible Drug Policy. "Mamy nadzieję, że poparcie dla terapeutycznego stosowania MDMA będzie rosnąć w podobny sposób, ponieważ staje się coraz bardziej oczywistym, że terapia wspomagana MDMA może być jedną z najbardziej obiecujących kuracji w dolegliwościach takich jak zespół stresu pourazowego czy zespół lękowy."

Tagi

Źródło

reset.me
Aaron Kase

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Lecząc klasterowe bóle głowy środkami psychodelicznymi

$
0
0

Położyłem pistolet na obudowie komputera – opowiada Bill Connel – Następnie wpisałem "samobójstwo" plus "bóle głowy" w pasek wyszukiwarki, by w ten sposób zostawić wyjaśnienie tego, co zamierzałem zrobić.



McConnella, który ma 39 lat i nosi niebiesko-białą czapkę baseballową, współczuje innym osobom cierpiącym z powodu klasterowych bólów głowy – dolegliwości, którą niektórzy lekarze nazywają najbardziej bolesną ze znanych medycynie, i która wielu cierpiących doprowadza do targnięcia się na własne życie, spotykam w pokoju hotelu Hyatt Regency O'Hare na przedmieściach Chicago. Podobnie jak reszta przyjechał dzień wcześniej, by wziąć udział w corocznej konferencji dotyczącej klasterowych bólów głowy organizowanej przez grupę o nazwie Cluster Busters.

 

Choć wyglądają jak zwykli ludzie i mogą być twoimi sąsiadami lub kolegami, clusterheads, jak żartobliwie się określają, noszą w sobie niecodzienne i rozdzierające historie życiowe. Ich dolegliwość jest dobrze opisana, słabo rozumiana i porażająco bolesna. Leki używane do jej leczenia (lub przynajmniej łagodzenia cierpienia) niekiedy stwarzają zagrożenie dla życia, często są fizycznie szkodliwe, a zwykle - psychicznie i emocjonalnie wyniszczające. ("Choroba nas nie zabije"- mówi McConnell "- ale leczenie może.") Z reguły całymi latami żyli bez diagnozy lub z błędną diagnozą, niejednokrotnie nazywani histerykami przez lekarzy ogólnych i neurologów niezaznajomionych z chorobą, mają za sobą niezliczone nieudane próby leczenia. Teraz, dzięki aktywności społeczności internetowej i organizacjom takim jak Cluster Busters, niektórzy chorzy doznają ulgi dzięki niecodziennej metodzie leczenia: serotoninergicznym psychodelikom, LSD i psylocybina, dwóm substancjom chemicznym, które nakręcały psychodeliczne rozpasanie lat sześćdziesiątych. Anegdotyczne doniesienia o skuteczności tych środków w leczeniu klasterowych bólów głowy zaczęły w końcu przyciągać uwagę największych uniwersytetów badawczych.

 

Wiele osób cierpiących na klastrowe bóle głowy jest zdania, że określenie "ból głowy" jest mylące, ponieważ nie oddaje ani wrażenia towarzyszącego atakowi, ani jego podłoża. McConnell porównuje atak do gorącego szpikulca do lodu wciskanego w kącik oka i wychodzącego na zewnątrz przez tył czaszki; inni obecni na konferencji użyli metafory demona miażdżącego czaszkę i wciskającego palec w oczodół, mówiąc o dolegliwości o rząd wielkości gorszej, niż najcięższa migrena. "Wolałabym raczej poród bez żadnych środków przeciwbólowych niż kolejne uderzenie "- twierdzi Becky Ulissi, odnosząc się do ataków klasterowych bólów głowy, których doświadcza do ośmiu każdego dnia.

 

Mówi się, że najczęstszą formą choroby jest ta, którą określa się jako "epizodyczną", ponieważ dotknięte nią osoby są wolne od bólu głowy przez większą część roku. Jednak podczas dwu do trzech miesięcy trwania epizodu, bóle głowy uderzają do 10 razy na dzień, utrzymując się zwykle od 45 minut do trzech godzin. Jak w zegarku, epizody prawie zawsze zaczynają i kończą się w tym samym czasie w obrębie roku, zaś bóle głowy przeważnie przychodzą w tych samych porach w obrębie dnia.

 

Nikt nie jest pewien, co tak naprawdę powoduje klasterowe bóle głowy. Teorie wahają się się od wad nerwu trójdzielnego, który wychodząc z mózgowia rozgałęzia się, sięgając szczęki, twarzy i czoła, do nieregularnego obrzęku dużych żyłach czaszkowych. Najnowsze badania fMRI wskazują, że te teorie są raczej błędne, kierując zamiast tego uwagę badaczy na zmiany strukturalne w podwzgórzu-części mózgu odpowiedzialnej za regulację rytmu dobowego i innych funkcji podtrzymujących życie. Tradycyjne kuracje skupiają się na przerwaniu mającego już miejsce bólu głowy, przez wstrzykiwanie leków, takich jak sumatryptan lub dihydroergotamina, w obu wypadkach charakteryzujących się chemicznymi i biologicznymi podobieństwami do neuroprzekaźnika serotoniny, lub zapobieganiu atakom dzięki użyciu blokerów kanału wapniowego, takich jak werapamil, oraz sterydów, jak prednizon. Czysty tlen jest często skuteczny w przerwaniu ataku, który właśnie się rozpoczął, ale musi być podany niemal natychmiast i wymaga posiadania na podorędziu właściwego rodzaju maski tlenowej i zbiornika. Niestety, długotrwałe intensywne użytkowanie najbardziej tradycyjnych metod leczenia może spowodować fatalne skutki uboczne, w tym osłabione krążenie, zwłóknienia narządów, zaburzenia ciśnienia tętniczego, cukrzycę typu 2, osteoporozę, niepokój oraz wiele innych zaburzeń biologicznych i psychologicznych.

 

Bob Wold, prezes Cluster Busters, ma swoją historię, podobną do historii wielu członków jego grupy. Jego bóle głowy były błędnie diagnozowany przez cztery lata (usunięto mu nawet kilka zębów, ponieważ jego dentysta podejrzewał, że przyczyną bólu były ukryte ubytki – częsty przypadek bezskutecznego leczenia stosowanego wobec osób cierpiących na klasterowe bóle głowy). Kiedy został prawidłowo zdiagnozowany, żaden z 75 leków których próbował nie był w stanie przynieść mu długotrwałej ulgi. Podczas szczególnie bolesnego epizodu, kiedy zaczął rozważać radykalne, a przede wszystkim pozbawione dowodów skuteczności, leczenie chirurgiczne, zakładające odcięcie części odnóg nerwów trójdzielnego, co skutkowałoby ogólnym zniesieniem czucia w twarzy, Wold natknął się na internetową dyskusję dotyczącą użycia LSD lub psylocybiny w leczenia klasterowych bólów głowy. Wahał się, ale już 45 minut po przyjęciu pierwszej dawki psylocybiny mógł powiedzieć, że wydarzyło się coś niezwykłego. " W mojej głowie rozjaśniło się bardziej, niż odczułem to kiedykolwiek w ciągu ostatnich 20 lat"

 

Tym niemniej, w swoim poszukiwaniu metody leczenia, Wold miał złamał prawo. Według Controlled Substances Act, LSD i psylocybina należą w USA do Grupy 1 (Schedule najbardziej restrykcyjnie kontrolowanej grupy narkotyków. W przeciwieństwie do wszystkich innych narkotyków, te z Grupy 1 nie mogą być nikomu przepisane z jakiegokolwiek powodu, a ludzie złapani na ich posiadaniu są poważnie zagrożeni więzieniem bez względu na swój stan zdrowia. Kokaina czy metamfetamina, dla porównania, mogą zostać przepisane przez lekarza i nalezą do Grupy 2. Środki te są więc tak silnie kontrolowane przez DEA, że naukowcy z najlepszych uniwersytetów w kraju uważają za prawie niemożliwe uzyskanie pozwoleń i finansowania, niezbędnych do badania wpływu tych substancji na ludzi. Znalezienie LSD, którego produkcja jest skomplikowana, jest dla osób cierpiących na klasterowe bóle głowy bardzo trudne. Ale prawna szara strefa i odrobina pomocy ze strony matki natury sprawiają, że ​​psylocybina jest dostępna znacznie szerzej. Jest tak dlatego, że jakkolwiek "magiczne grzybki" zawierają psylocybinę, to ich zarodniki nie – wobec czego legalny w większości państw handel nimi kwitnie w Internecie. Należy przy tym pamiętać, że hodowla grzybów z tych zarodników jest traktowana jako wytwarzanie nielegalnych substancji, zatem legalność zarodników jedynie ułatwia dostęp do grzybów, których posiadanie pozostaje nielegalne. Także legalność zbierania dziko rosnących grzybów zawierających psylocybinę jest w sensie prawnym dość mętna.

 

Na swojej stronie internetowej Cluster Busters ostrzegają, że grzyby mogą się różnić mocą, ale od 1 do 1,5 g suchego Psilocybe Cubensis – dawka wg. Wolda skuteczna dla wielu osób cierpiących na klasterowe bóle głowy – daje efekt łagodnego odlotu z towarzyszącym wrażeniem rozjaśnienia kolorów. Siłę odurzenia Wold porównuje do jednego czy dwóch kieliszków wina. McConnell opowiada, że największym odjazdem podczas jego pierwsze doświadczenia było spostrzeżenie, że światła na choince wydawały się trochę jaśniejsze i bardziej nasycone niż zwykle. Na tych poziomach halucynacje i zmiany myślenia w "magicznym" kierunku nie występują, choć niektóre osoby cierpiące na klasterowe bóle głowy wymagają dla odczucia ulgi stosunkowo dużych dawek, wystarczających do wywołania typowej psychodelicznej podróży.

 

Przez cały czas, który spędziłem na konferencji Cluster Busters w Chicago, różni ludzie cierpiący z powodu tej okropnej przypadłości wciąż odciągali mnie na bok, chcąc podzielić się tym przesłaniem: w całym tym rozprawianiu o LSD i psylocybinie nie chodzi o spreparowanie sobie odlotu, ale o leczenie. Wszyscy opowiadali podobne historie o lęku przed spróbowaniem po raz pierwszy czegoś nielegalnego; o starannym dostosowywaniu dawki przynoszącej ulgę, przy jednoczesnym uniknięciu lub przynajmniej ograniczeniu efektów psychodelicznych; wreszcie o niesamowitej uldze związanej z zakończeniem ataku choroby lub uniknięciem kolejnego.

 

W ciągu sześciu lat od założenia Cluster Busters, Wold zebrał bazę danych opartych na ankietach wypełnianych przez cierpiących na klasterowe bóle głowy, którzy próbowali LSD lub psylocybiny. Typowe podejście do tego tego nowatorskiego leczenia polega na przyjęciu jednej do trzech dawek jednej substancji (Wold twierdzi. że LSD zwykle działa w pojedynczej dawce, natomiast psylocybina wymaga często przyjęcia trzech dawek rozłożonych na kilka dni), aby przerwać epizod klasterowego bólu głowy, który już się rozpoczął, oraz dwukrotnej w ciągu roku aplikacji dawek podtrzymujących, aby zapobiec kolejnym epizodom. W gestii użytkowników pozostaje rozeznanie, ile "dawka" faktycznie wynosi, ponieważ handlowe porcje LSD różnią się siłą, a niektóre partie grzybów zawierają więcej psylocybiny niż inne. A ponieważ w obu przypadkach są to środki nielegalne, nikt nie dostaje informacji o zawartości substancji aktywnej od dilera, jak można by tego oczekiwać od zarejestrowanego farmaceuty - choć Wold podkreśla, że przyjmuje się zazwyczaj ilości niewielkie na tyle, że "dawki" pozostają subpsychedeliczne. Twierdzi, że udokumentował ponad 500 przypadków osób korzystających z tej metody, spośród których około 75 procent doświadczyło znacznego zmniejszenia objawów.

 

"Relacje osób samoleczących się powinny być zawsze traktowane sceptycznie" - mówi dr John Halpern, dyrektor Laboratorium Psychiatrii Integrującej Wydziału ds. Alkoholizmu i Narkomanii w McLean Hospital i asystent profesora psychiatrii w Harvard Medical School, który uczestniczył w konferencji Cluster Busters. Ale ilość niepotwierdzonych dowodów zgromadzonych przez Wolda uzasadnia dalsze badanie tej sprawy. Tak więc w 2006 roku, Halpern i jego współpracownicy, Andrew Sewell i Harrison PopeJr. Opublikowali analizy wywiadów z 53 pacjentami, którzy próbowali LSD lub psylocybiny jako leku na swoje klasterowe bóle głowy. To, co ustalili, było zdumiewające: 41 procent z tych, którzy przyjęli psylocybinę podczas epizodu (mogącego utrzymywać się przez kilka miesięcy) odnotowało zmniejszoną intensywność i częstotliwość bólów głowy, a kolejne 52 procent oświadczyło, że epizod zakończył się całkowicie; 95 procent z tych, którzy wzięli psylocybinę między epizodami, poinformowało, że następny epizod był opóźniony lub nie nastąpił. Badanie było wstępne, odtajnione i niekontrolowane, ale wystarczająco przekonywujące, by skłonić do przeprowadzenia bardziej metodycznego badania. McLean Hospital i Harvard Medical School przygotowują obecnie kolejne badanie z wykorzystaniem psylocybiny w leczeniu klasterowych bólów głowy w kontrolowanym środowisku.

 

Halpern był zaskoczony widząc w danych sondażowych to, o czym członkowie Clustr Busters wiedzieli od dawna: wielu respondentów znajduje ulgę w dawkach niepsychodelicznych. Czy to zatem możliwe, że pomaga im coś innego niż samo doświadczenie halucynogenne? Czy te dwie kwestie można rozdzielić? Psylocybina i LSD są chemicznie podobne do neurotransmitera serotoniny, który odgrywa ważną rolę w części mózgu związanej z bólami głowy, a zatem także do niektórych z leków stosowanych w tradycyjnych metod leczenia. Dzięki wsparciu z McLean Hospital, Harvard Medical School i Medizinische Hoschule w Hanowerze w Niemczech, Halpern i jego zespół zaczęli badanie pilotażowe leczenia pacjentów z klasterowymi bólami głowy z użyciem BOL (znanego również jako 2-Bromo-LSD), substancji niemal identyczna jak LSD, ale pozbawionej właściwości psychodelicznych. Halpern przedstawił wstępne wyniki w tym roku na Międzynarodowym Kongresie ds. Bólów Głowy (International Headache Congress ) i choć tylko kilku pacjentów przeszło badania, u każdego odnotowano zdecydowaną poprawę.

 

Wstępny sukces z BOL daje cierpiącym nadzieję na legalną terapię o nieznacznych skutkach ubocznych. Ale potrzeba lat, aby na rynku pojawił się nowy lek, nie ma też gwarancji, że BOL będzie nadal sprawdzać się tak dobrze w kolejnych stadiach badań klinicznych. W międzyczasie niektórzy clusterheadsi wciaż będą robić to, co muszą, aby złagodzić swój ból. Nawet jeśli to oznacza łamanie prawa.


Tagi

Źródło

Newsweek U.S.
RUSS JUSKALIAN

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Czy DMT zwiększa szanse przeżycia śmierci klinicznej?

$
0
0

Wyobraź sobie, że ktoś z Twoich bliskich przeszedł zawał serca lub udar mózgu, leży w śpiączce po wypadku lub został porażony prądem podczas wymiany żarówki, a lekarze mówią Ci, że chcieliby mieć więcej czasu, aby móc uratować mu życie. Ten projekt jest skierowany dla tych, którzy po tym, jak przeszli przez coś podobnego, dobrze wiedzą, jak odczuwa się upływ krytycznych minut, a także do tych, którzy myślą o przyszłości i chcieliby być w lepszej sytuacji, jeśli coś podobnego przydarzy się im samym lub komuś z ich otoczenia. Wyobraź sobie teraz, że ratunek przychodzi ze strony kontrolowanego narkotyku: dimetylotryptaminy (DMT) !

 

[od tłumacza: tekst ma taką formę jaką ma, ponieważ w oryginale zachęca do finansowego wspierania opisywanego badania. Pierwotnie miałem przełożyć inny tekst, do którego ten był źródłem, ale po porównaniu obu uznałem, że w tym klarowniej wyłożone jest o co chodzi. ]

 

Jesteśmy grupą badaczy zajmujących się badaniami podstawowymi i klinicznymi, podążającymi linią zapoczątkowaną przez przełomowe badania kliniczne nad DMT prowadzone przez Stephena Szára. Byliśmy pośród pierwszych, którzy odłączyli się od głównego naukowego nurtu postrzegania DMT jako czynnika psychopatologicznego, proponując w zamian koncentrację na somatopsychologicznej roli tej endogennej tryptaminy, która naturalnie występuje w organizmie. Naszym głównym założeniem jest to, że DMT bierze udział w leczeniu i regeneracji komórek, przez co pomaga organizmowi przetrwać ogromny stres, jakim jest śmierć kliniczna. Nasza grupa dostarczyła już eksperymentalnego poparcia tej koncepcji w dziedzinie immunologii.



Istotą niniejszego wniosku jest to, że jedną z fizjologicznych ról endogennnego DMT jest ochrona przed stresem oksydacyjnym (niedotlenienie, brak tlenu). Śmierć kliniczna wiąże się najcięższymi postaciami niedotlenienia, stąd szybki postęp w kierunku śmierci nieodwracalnej. Okres odwracalnej śmierci klinicznej jest ograniczony przez tolerancję stresu oksydacyjnego przez mózg, którą może poprawić DMT. Jeśli nasza hipoteza odpowiada prawdzie, DMT ma potencjał przedłużenia czasu przeżycia mózgu w stanie śmierci klinicznej. Ostatecznym celem (i naszym marzeniem) jest sytuacja, w której ampułki DMT do stosowania dożylnego znajdą się w wózkach podręcznych (https://en.wikipedia.org/wiki/Crash_cart) pojazdów ratunkowych, na oddziałach intensywnej terapii i w salach operacyjnych. Pierwszy eksperymentalny krok w tym kierunku polega na wystawianiu na hipoksję (niedotlenienie) neuronowych hodowli tkankowych. Potrzebujemy Waszego wsparcia, aby rozwinąć naszą pracę w kierunku badań nad hipoksją, która są obecnie w fazie in vitro ("próbówkowej").



Ważne jest, aby pamiętać, że szukamy środków na badania podstawowe. Nie będziemy dążyć do badań na ludziach, dopóki nie zdobędziemy wsparcia w postaci podstawowych danych i nie uzyskamy niezbędnych pozwoleń. Tym niemniej, nawet pierwsze pozytywne wyniki pomogą w przeklasyfikowaniu DMT, falsyfikując status środka "nie posiadającego zastosowań medycznych"!


***

 

Pamiętam jak, kiedy w 1961 roku pracowałem w laboratorium Juliusa Axelroda, pewnego dnia Julie pokazał mi wyniki swojego najnowszego eksperymentu z tkankami pochodzącymi z płuc królika. Znalazł w nich enzym zdolny do syntezy DMT z jego naturalnych prekursorów. Zastanawialiśmy się odtąd co może DMT robić w płucach, oprócz bycia wysyłanym do mózgu w celu produkcji spektakularnych halucynacji? 50 lat później stwierdzono, że DMT wiąże się z receptorami sigma-1, które są obecne w wielu komórkach ciała (włączając w to płuca). Receptory te są zaangażowane w wiele funkcji bioregulacyjnych w komórkach. Dr Frecska i jego współpracownicy byli jednymi z pierwszych, którzy uznali, że DMT, być może za posrednictwem receptorów sigma-1, może pełnić ważną rolę w procesach gojenia i regeneracji po ciężkim stresie. Jego grupa zasługuje na szansę, aby - z pomocą naszego wsparcia - móc zbadać te przypuszczenia przy użyciu tradycyjnych metod naukowych.

Stephen Szara, M.D., D.Sc., emerytowany szef Wydziału Biomedycznego, NIDA

 

 

Dlaczego ludzkie ciało i mózg produkują DMT? Nikt tak naprawdę nie wie, ale musi on pełnić jakąś funkcję lub, co bardziej prawdopodobne, wiele funkcji. Dr Frecska i jego koledzy są w absolutnej czołówce wysiłków zmierzających do dogłębnego zrozumienia tych funkcji. Ich badania skupią się na możliwej roli DMT jako środka przeciwdziałajacemu niedotlenieniu w czasie śmierci klinicznej. Możliwe konsekwencje tych badań, jeżeli potwierdzą się ich hipotezy, są ogromne. Gorąco zachęcam do hojnego wspierania ich kampanii Indiegogo. Chodzi o próbę odpowiedzi na niektóre z najbardziej fundamentalnych pytań dotyczących ludzkiego mózgu, umysłu i ducha. Obejrzyj film i przewiń w dół, by uzyskać całkiem dobry obraz istoty ich badań i pytań, na które odpowiedzi poszukują. A potem daj tyle, ile możesz.

Jest to prawdopodobnie najważniejsze badanie DMT od czasu, gdy Rick Strassman otworzył bramy 20 lat temu!

Dennis McKenna, Ph.D. autor "The Brotherhood of the Screaming Abyss"



Dr Frecska i jego zespół prowadzą niezwykle ważne prace dotyczące DMT, jednej z najbardziej interesujących cząsteczek znanych nauce. Ich praca wykracza poza kwestię psychodelicznych efektów DMT, w kierunku badania tajemnicy jego endogennej produkcji w organizmie człowieka i potencjalnej roli w ratowaniu życia podczas kluczowych momentów w izbie przyjeć, zanim odwracalna "śmierć klinicznej" stanie się nieodwracalną śmierć ostateczną.

 Cieszę się, że mam okazję wesprzeć ekscytujący projekt i mam nadzieję, że inni zrobią to samo. Niewielkie dotacje udzielane przez niewielką grupę ludzi mogą mieć wielkie znaczenie...

Graham Hancock autor "Supernatural"

 

 

Badanie Eda Frecska i Attili Szabo może być ważnym krokiem w przezwyciężaniu uprzedzeń opartych na słabych podstawach, pokazując, że tradycyjne święte leki mogą działać jednocześnie na wielu poziomach. Ten projekt zasługuje na uwagę i wsparcie ze strony rozległej społeczności osób, które dotknęły tajemnicy tych środków.

Wtóruję widniejącej wyżej opinii Dennisa McKenny na temat znaczenia tego projektu.

Luis Eduardo Luna, Ph.D., Dr .HC autor "Ayahuasca Visions"

 

 

Dr Ede Frecska i jego współpracownicy przedstawili intrygującą możliwość dotyczącą endogennej substancji , DMT , będącej takze fascynującym środkiem psychodelicznym. Brak doświadczenia nie pozwala mi wypowiedzieć się na temat prawdopodobieństwa, czy ich założenia zostaną potwierdzone, ale znając zawodową rzetelność doktora Frecska i jego dociekliwy umysł, cieszę się, mogąc wspierać ten projekt i zachęcam do tego innych.

Gabor Mate, MD

autor "In the Realm of Hungry Ghosts"



Paradygmat skupiania sie na halucynogennych własciwościach DMT został przyćmiony za sprawą nowych modeli, opartych na wielopoziomowych funkcjach adaptacyjnych poszerzanych przez DMT. Badania na temat ról pełnionych przez DMT w organizmie mogą otworzyć nowe horyzonty dla zabiegów ratujących życie.

Michael Winkelman, MPH, Ph.D. współredaktor "Psychedelic Medicine"

 

 

Stres oksydacyjny jest przybierajacą na znaczeniu platformą wyjaśniania szerokiej gamy współczesnych chorób. Weźmy na przykład cukrzycę, otyłość, miażdżycę tętnic, chorobę zwyrodnieniową stawów, chorobę Alzheimera, chorobę Parkinsona, depresję... Jeśli zostanie udowodniony łagodzący ich wpływ efekt DMT, wówczas zrozumiemy jak ayahuasca działa jako lek na poziomie molekularnym, co leży u podstaw jej złożonych efektów terapeutycznych.

Eli Kolp, MD współpracownik "Psychedelic Medicine"



Nasz Zespół:



Dr. Ede Frecska
https://www.researchgate.net/profile/Ede_Frecska

Dr. Attila Szabo
http://www.researchgate.net/profile/Attila_Szabo4

 




Tagi

Komentarz [H]yperreala

https://www.youtube.com/watch?v=XKXNeFbb6CM&feature=youtu.be - wideo (ang.), obrazujące w czym rzecz

https://www.indiegogo.com/projects/dmt-for-extending-life-when-you-need-... - adres, pod którym możecie wesprzeć kampanię 

 

Źródło

Indiegogo

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Badanie wykazuje brak długoterminowych negatywnych efektów zażywania ayahuaski

$
0
0

Dzięki ayahuasce życie niezliczonej liczby osób zmieniło się na lepsze. Co równie ważne, badania wykazały, że nawet długotrwałe stosowanie tej substancji psychodelicznej nie powoduje negatywnych skutków psychiatrycznej lub neuropsychologicznej natury.

 

Wiele badań przeprowadzonych w ciągu ostatnich kilku dekad dostarczyło dowodów, że ayahuasca - która jest przyrządzana z roślin rosnących w dżungli amazońskiej i po przyjęciu zabiera swoich użytkowników psychodeliczną duchową podróż - nie szkodzi ludziom, którzy ją spożywają. Badanie z roku 2012 przeprowadzone przez szpital Sant Pau w Barcelonie uzmysławia nam ten fakt z zachowaniem wymogów naukowej rzetelności.

 

W badaniu wzięło udział 127 osób, które stosowały ayahuaskę co najmniej dwa razy w miesiącu przez 15 lat i których wyniki porównano do grupy osób, które nigdy nie spożywały tej substancji. Po przeprowadzeniu serii wywiadów i testów, badania wykazały, że "brak dowodów nieprzystosowania, zaburzeń zdrowia psychicznego lub pogorszenia funkcji poznawczych w grupie osób używajacych ayahuaski." W gruncie rzeczy osoby z grupy użytkowników wywaru wypadąły nawet lepiej w niektórych testach poznawczych, niż ich odpowiednicy w drugiej grupie.

 

U użytkowników ayahuaski wykazano również niższe wskaźniki depresji, lęku, wrogości, zmartwienia i innych negatywnych cech niż w grupie kontrolnej, a wyższe - samotranscendencji i orientacji duchowej. "Reasumując" - czytamy w raporcie z badania – "dane wskazują na ogólnie lepszy poziom zdrowia psychicznego i biopsychospołecznej adaptacji w grupie użytkowników ayahuasca, w porównaniu z grupą kontrolną."



Ayahuasca przez wieki była i jest szeroko stosowana jako środek leczniczy oraz podczas ceremonii religijnych przez wśród pewnych grup tubylczych w Amazonii. W ostatnich dziesięcioleciach rośnie jej popularność w innych częściach świata, podobnie jak zainteresowanie stosowaniem substancji w leczeniu zaburzeń psychicznych, takich jak depresja, niepokój, zespół stresu pourazowago i uzależnienia, o których można powiedzieć, że są plagą świata zachodniego. Aby stosowanie tej metody kuracji mogło nabierać rozmachu, ludzie muszą mieć pewność, że ayahuasca jest środkiem bezpiecznym i ma niewiele skutków ubocznych, bądź nie ma ich wcale.

 

Badanie 2012 stanowi duży krok na tym polu, ponieważ dotyczy większej próby niż którekolwiek z poprzednich badań, zawiera szeroki wachlarz testów i weryfikuje je w ramach kolejnej rundy testów przeprowadzonych rok później. Wszystkie wyniki pozostają przy tym zgodne: ayahuasca nie powoduje długoterminowych szkód u użytkowników.

 

Badania zostały sfinansowane przez International Center for Ethnobotanical Education, Research & Service (ICEERS). Chociaż nie znaleziono konkretnych dowodów szkodliwości, ICEERS zaleca, by osoby z chorobami serca i ludzie przyjmujący leki oddziałujące na serotoninę (jak leki przeciwdepresyjne) unikały ayahuaski.

 

Badacze zastrzegają, iż są świadomi, że jeśli chodzi o ich respondentów, można mówić o pewnym zakresie pre-selekcji - ktokolwiek, kto doznałby jakigoś rodzaju szkody w wyniku zażywania z ayahuaski, raczej nie kontynuowałby jej zażywania przez 15 lat. Jednak naukowe ustalenia dotyczące tego w jaki sposób substancja działa na mózg korespondują z doniesieniami o korzystnych wynikach jej stosowania. Ayahuasca pozwala mózgowi na ominięcie jego zablokowanych ścieżek, co w praktyce oznacza na przykład, że ludzie są w stanie pokonać zakorzenione reakcje na bodziec zwiazany z urazem z przeszłości. Użytkownicy faktycznie są w stanie przywrócić niektóre połączenia w mózgu lecząc tym samym, innymi słowy, rany z przeszłości.

 

Klucz do uzyskiwania efeków terapeutycznych może być również sposób, w jaki substancja jest przyjmowana podczas tradycyjnych ceremonii. "To nie kwestia ayahuaski" - mówi w filmie dokumentalnym psychiatra i ekspert od uzależnień, dr Josep Fabregas – "To kwestia rytualnego użycia ayahuaski."

 


Tak czy inaczej wydaje się oczywiste, że jeśli chodzi o kuracje z użyciem ayahuaski, praktykujący je mogą mieć pewność, że przestrzegają pierwszej zasady medycyny: nie szkodzić.

Tagi

Źródło

reset.me
Aaron Kase

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Uwolnić marihunaen*?

$
0
0

(od Redakcji [H]: tak, kolejny raz pomożemy wetknąć kij w mrowisko. Ale obiektywizm jednak zobowiązuje.)

 

To notka trzyczęściowa. Najpierw będzie o oszołomstwie kwitnącym ze wsparciem mediów. Potem będzie o nauce weryfikującej oszołomstwo. Na koniec będzie trochę o nauce wyjaśniającej, czemu na oszołomstwo nie warto się nabierać.


To zarazem trzecia notka o marihuanie (pono) leczniczej na tym blogu. Jeśli nie czytaliście dwóch poprzednich, to warto nadrobić zaległości przed przeczytaniem tej (zacznijcie od Oleje i leki, z przyczyn technicznych notki w zajawce wyświetlają się w odwrotnej kolejności):

http://slwstr.net/pk3/2015/4/oleje-i-leki

http://slwstr.net/pk3/2015/5/marihuana-wciaz-nie-leczy-raka

 

I

Za wolność skręta naszą i waszą


W poprzednich notkach pisałem, że jestem gorącym zwolennikiem legalizacji marihuany, więc nie będę tutaj powtarzał argumentów stojących za tym poglądem. Nie ukrywam, że od kiedy zacząłem więcej czytać o ruchu legalizacji tak zwanej leczniczej marihuany i zobaczyłem, co wyprawiają propagandziści tego ruchu (przy współudziale kilku mainstreamowych mediów), to troszkę, tak na poziomie czysto emocjonalnym, schłodziła się moja sympatia dla całej idei.


Albo jeszcze inaczej: światła idea dekryminalizacji zażywania marihuany złączyła się z etycznie podejrzaną akcją motywowania jej względami rzekomo zdrowotnymi, pomimo tego, że medycyna póki co nie za bardzo znalazła zastosowania dla marihuany, poza kilkoma ciekawymi, ale też nie szokująco przełomowymi przypadkami.


Propaganda Wolnych Konopi jest pełna kłamstw i pseudonaukowych nonsensów

 

By dać wam pewne wyobrażenie o jakim poziomie oszołomstwa tu mowa, pozwólcie, że pokażę wam niektóre memy z fanpage'ów Wolnych Konopii:

1, 2, 3, 4

 

Abstrahując już od tego, że na przykład mem o zabijaniu chemioterapią cieszył się niemałą popularnością (ponad tysiąc szerów, więc miał zasięg obejmujący dziesiątki lub setki tysięcy osób na Facebooku), to Wolne Konopie nie ograniczają się do memów. Ich członkowie, o czym już pisałem w poprzednich notkach, nieustannie powtarzają i rozsiewają informacje o rzekomym leczeniu raka marihuaną (co jest zwykłym kłamstwem), albo o tym, że lepiej nie tykać się tradycyjnych metod leczniczych (co jest zwykłą niegodziwością).


Mają też poparcie dużych mediów


Niedawno odbyła się konferencja o leczniczej marihuanie. Na kanale YouTube Krytyki politycznej możecie zobaczyć kilka godzin nagrań z tej konferencji, tutaj pierwsza część.


Jeśli komuś ruch wyzwolenia konopi wydaje się ruchem upalonych nastolaktów, to może czas zmienić wyobrażenia. Konferencja znajdowała się pod patronatem Krytyki Politycznej, Tok.fm i Gazety Wyborczej. Panele na niej prowadzili tacy dziennikarze jak Jacek Żakowski czy Piotr Pacewicz.


Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam nic przeciwko takim konferencjom co do zasady. Nawet jeśli mało na nich nauki, a dużo świadectw, niczym na jakimś parareligijnym spędzie, którego uczestnicy opowiadają, jak dotyk Jezusa uleczył ich z paraliżu.


Świadectwa, czyli po prostu dowody anegdotyczne, są tym czym są, opowieściami ludzi, które skażone są zbiasowaną perspektywą, efektem placebo, selektywnym doborem faktów i obserwacji. Jeśli robisz konferencję o leczniczej marihuanie i polega to na opowiastkach ludzi szprycujących swoje dzieci jakimiś destylatami z ziół, to znaczy, że nie masz do zaoferowania zbyt wiele rzeczy, które mają coś wspólnego z medycyną czy leczeniem.

 

Zaś wpuszczanie szarlatanów z Wolnych Konopi zupełnie dyskredytuje całe przedsięwzięcie. Mnie nie obchodzi, że jacyś lekarze testują takie czy inne terapie. Ja bym się chciał spytać tych lekarzy, czy naprawdę chcą się bawić w tej samej drużynie, co ludzie opowiadający, że palenie skrętów leczy raka, a chemioterapia to ludobójstwo prowadzone przez onkologów przy współudziale Big Pharmy.

 

II

Co i jak da się leczyć marihuaną?


W drugiej części niniejszego wpisu zechcę was zapoznać z bardzo ciekawą pracą naukową:

 

Whiting, P. F., Wolff, R. F., Deshpande, S., Di Nisio, M., Duffy, S., Hernandez, A. V., et al. (2015). Cannabinoids for Medical Use: A Systematic Review and Meta-analysis. Jama, 313 (24), 2456–2473. http://doi.org/10.1001/jama.2015.6358

 

Metaanalizy pozwalają nam zorientować się o stanie nauki w danej dziedzinie


Najpierw słowo wyjaśnienia czym są w ogóle metaanalizy. To prace naukowe, które powstają nie w wyniku prowadzenia nowych badań eksperymentalnych, ale z analiz statystycznych wyników już opublikowanych w różnych pracach. Ich celem jest wyciągnięcie wniosków, do jakich prowadzi całość dostępnej literatury naukowej na dany temat.


Wbrew pozorom to trudniejsze, niż się może na pierwszy rzut oka wydawać. Różne prace naukowe, nawet jeśli dotyczą mniej więcej tego samego tematu, mogą być prowadzone według niekompatybilnej metodologii. Uzyskane dane analizowane są za pomocą różnych technik.


Dobrze przeprowadzona metaanaliza musi:


-zidentyfikować prace dotyczące interesującego nas zagadnienia

-ocenić ich jakość i metodykę

-sprowadzić uzyskane dane i statystykę do formy, która umożliwia porównania między wynikami zawartymi w poszczególnych publikacjach

 

Autorzy metaanalizy o zastosowaniu marihuany w leczeniu chorób u ludzi chcieli wyselekcjonować prace dotyczące randomizowanych kontrolowanych testów na pacjentach (RCT, randomized controlled trials). Stanowią one złoty wzorzec badań medycznych nad skutecznością danej terapii (po więcej info odsyłam na Wikipedię).

 

Nie ma zbyt wielu badań nad skutecznością marihuany w leczeniu chorób


Jednym z najbardziej bezwstydnych kłamstw jest to o tysiącach badań pokazujących skuteczność marihuany w leczeniu nieprzeliczonych chorób. Jest to kłamstwo, bo nazywanie na przykład testów na komórkach badaniami nad leczeniem chorób jest nieprawidłowe.


To są badania wstępne, które prawie zawsze nie prowadzą do testów na ludziach, które by faktycznie można nazwać badaniami nad wykorzystaniem substancji w leczeniu chorób. Ponieważ pisałem już o tym w notce Oleje i leki, nie będę się tutaj powtarzał.

 

Autorzy metaanalizy o roli marihuany w leczeniu znaleźli 79 (słownie siedemdziesiąt dziewięć) prac, w których próbowano na serio zbadać użyteczność marihuany w leczeniu jakichś schorzeń przy pomocy kontrolowanych, zrandomizowanych  testów na pacjentach.

ILUSTRACJA


Konkluzje z badań nad leczniczym wykorzystaniem marihuany i jej pochodnych są takie, że nie mamy raczej do czynienia z super skutecznym lekiem na Bóg wie ile chorób


Jeśli chodzi o konkluzje, to zasadniczo stwierdzono, że w przeprowadzonych badaniach kannabinoidy wykazywał lepsze działanie, niż placebo. Efekt ten często nie osiągał jednak statystycznej istotności. Inaczej mówiąc, wyniki wielu badań nie pozwalają wykluczyć, że pozytywny wpływ kannabinoidów, który zamanifestował się w wynikach, nie jest po prostu wynikiem przypadku, a nie faktycznie pozytywnego działania.

 

Dobrze zaprojektowane badania kliniczne są tak pomyślane, żeby właśnie wyniki takich fluktuacji wykluczyć – to dlatego testy kliniczne są zrandomizowane, że ani pacjenci, ani lekarze w nich uczestniczący nie wiedzą kto dostaje placebo, a kto badaną substancję leczniczą.

 

Co do stwierdzonych wpływów marihuany, to pozwolę sobie zacytować fragment konkluzji z metaanalizy (tłumaczenie moje):

...uzyskano umiarkowanej jakości wyniki sugerujące, że kannabinoidy mogą być przydatne w leczeniu chronicznych neuropatii lub bólu nowotworowego (palone THC i nabiximols) i spastyczności wywołanej stwardnieniem rozsianym (nabiximols, nbailon, kapsułki z THC/CBD i dronabinol). Uzyskano niskiej jakości wyniki sugerujące, że kannabinoidy mogą zmniejszać mdłości i wymioty wywołane chemioterapią (dronabinol i nabiximols), poprawiać przybieranie na wadzę u pacjentów z HIV (dronabinol), zmniejszać zaburzenia snu (nabilone, nabiximols) i objawy syndromu Tourette'a  (kapsułki z THC); uzyskano bardzo niskiej jakości wyniki sugerujące poprawę u cierpiących na zaburzenia lękowe, co ewaluowano testem publicznego mówienia (cannabidiol). Niskiej jakości dowody wskazywały, że nie wpływają negatywnie na psychozę (cannabidiol) i depresję (nabiximols). Stwierdzono zwiększone ryzyko krótkoterminowych efektów ubocznych powiązanych z użyciem kannabinoidów, w tym poważne efekty uboczne. Popularne efekty uboczne obejmowały: osłabienie, zaburzenia równowagi, oszołomienie, zawroty głowy, dezorientację, biegunkę, euforię, senność, suchość w ustach, zmęczenie, halucynacje, nudności i wymioty.

 

Pozwólcie, że wyjaśnię raz jeszcze: to konkluzje z faktycznych badań nad zastosowaniami kannabinoidów w leczeniu chorób, które przeprowadzano na ludziach, a nie na przykład na komórkach hodowanych na szalkach.

 

 

Porównajcie te umiarkowane oceny, oraz sporą kolekcję efektów ubocznych, z radosnymi opowiastkami aktywistów twierdzących, jak to zażywanie marihuany w sposób jednoznaczny leczy masę chorób, zasadniczo bez istotnych efektów ubocznych.

 

Przesadzone opowieści o leczniczym potencjale marihuany są prawdopodobnie narzędziem propagandy mającej na celu depenalizację rekreacyjnego zażywania tej używki


Strony i ugrupowania walczące o wolność marihuanen, oczywiście z troski o pacjentów, lubią opowiadać, jak to polskie prawo jest nieludzkie, a nawet nieludzko nieczułe na siłę dowodu naukowego, który w bardziej cywilizowanych krajach doprowadził do legalizacji leczniczej marihuany.

 

Problem w tym, że tam gdzie zalegalizowano leczniczą marihuanę, często robiono to w sposób urągający medycznym standardom. Rodzi to słuszne podejrzenia, że i tam lecznicza marihuana to często wygodny sposób na neutralizację dogmatów polityki antynarkotykowej stojącej na drodze do swobodnego rekreacyjnego palenia skrętów.

 

Komentując opisaną wyżej metanalizę, serwis New Scientist zauważa (tłumaczenie moje):

 

Whiting [jedna z autorek metanalizy] wyjaśnia, że kannabinoidy zwykle były dopuszczane do medycznych zastosowań bez konieczności przejścia restrykcyjnych testów skuteczności, których używa się do oceniania innych lekarstw.


"Sądzę, że kannabinoidy powinny być oceniane w taki sam sposób jak inne metody lecznicze" mówi. "To ważne, by wszystkie działania były oceniane za pomocą tych samych procedur, tak by potencjalne korzyści i efekty uboczne stosowania kannabinoidów rozważać w kontekście rzeczywistych dowodów." 


Wezwanie do właściwych działań, poprzez testy, jest powtarzane przez Deepaka Cyrila D'Souza'e i Mohini Ranganathan z Yale University School of Medicine w New Haven, Connecticut w towarzyszącym komentarzu. Zwracają oni uwagę na porażkę w testowaniu tych leków tak samo jak innych, przez US Food and Drug Administration, co jest jak stawianiem wozu przed koniem.


"Jeśli stanowe inicjatywy legalizacji leczniczej marihuany są tylko ledwo zawoalowaną próbą umożliwienia dostępu do rekreacyjnej marihuany, wtedy społeczność medyczna powinna być wyłączona z tego procesu" mówi D'Souza. "Jeśli zaś celem jest uczynienie marihuany dostępną dla medycznych zastosowań, wtedy niejasnym jest czemu proces aprobowania do takiego użycia powinien być inny, niż ten używany w przypadku innych lekarstw".


Jako dodatkowy cios dla medycznej marihuany, badanie opublikowane w tym samym numerze JAMA ukazało, że zażywane doustnie tabletki z kannabinoidami zwykle zawierały nieprawidłowo opisane dawki. Z 75 kupionych produktów tylko 17% było prawidłowo opisanych, 60% zawierało więcej substancji czynnej, niż mówiła etykieta, a 23% zawierało mniej.

 


III

Rak i kannabinoidy


Gdy moje poprzednie notki dotarły do czeluści internetu, w których gnieżdżą się fani marihuanenowego znachorstwa, powtarzającym się motywem w ich komentarzach było wyśmiewanie mojej osoby za nie zrozumienie kluczowej roli jaką pełnie układ endokannabinoidowy w ludzkim organizmie. Rola ta ma wyjaśniać czemu marihuana, w której znajdują się substancje wpływające na działanie układu endokannabinoidowego, jest cudownym lekiem na tak wiele chorób.

 

Komórki to skomplikowane maszyny biochemiczne, w których DNA i zapisane w nim geny pełnią rolę systemu operacyjnego

 

ILUSTRACJA

 

Wrzucam obrazek powyżej nie po to, by wam przypominać czasy licealnej biologii, ale pokazać skrajnie uproszczony obraz wewnętrznego skomplikowania przeciętnej komórki eukariotycznej (czyli zawierającej jądro komórkowe, przechowujące DNA w postaci chromosomów).

 

W organizmie ludzkim występuje wiele różnych komórek, które mają odmienną strukturę i funkcję. Komórki te nie tylko działają same w sobie jako skoordynowane całości, ale też potrafią się ze sobą porozumiewać, dzięki czemu tworzą skoordynowaną całość wyższego rzędu.

 

Nasz organizm zbudowany jest hierarchicznie. Komórki koordynują się w tkanki, które koordynują się w narządy, które razem współtworzą zintegrowaną całość, czyli organizm właśnie.

 

Mechanizmy tej koordynacji są zapisane w genach. Choć nie rozumiemy ich szczegółów, rozumiemy już niektóre z nich w ogólnych zarysach.

 

Komórki używają receptorów do odbierania sygnałów ze środowiska oraz cząsteczek sygnałowych do wysyłania sygnałów do środowiska


Komórki w naszym organizmie cały czas ze sobą rozmawiają. Ilustracja poniżej pokazuje skrajnie uproszczony schemat fragmentu takiej rozmowy.

 

ILUSTRACJA

 

Pierwsze pytanie, które może się pojawić, to skąd pierwsza komórka wie co powiedzieć? Cóż, komórki działają jak małe komputery. Programy genetyczne zapisane w ich genomach nieustannie analizują informacje przychodzące ze środowiska i reaguję do nich adekwatnie.

 

Genomy komórek to systemy operacyjne, wyselekcjonowane i zaprojektowane przez miliardy lat ewolucji. W pewnym sensie znają one cel każdej komórki i wiedzą jak go realizować, odpowiednio dostosowując jej zachowanie do sygnałów płynących z otoczenia (zasadniczo tworzonego przez inne komórki w organizmie).

 

Gdy więc komórka otrzymuje sygnały od innych komórek, wie co na nie odpowiedzieć. Statystycznie rzecz biorąc komórki są tak zaprogramowane, by reagować w sposób, który pozwala im harmonijnie współpracować z innymi komórkami.

 

Jednym z najważniejszych mechanizmów kontroli zachowania komórek jest ten regulujący ich podziały i wzrost


Jest to o tyle ważne, że niekontrolowany rozrost jednej grupy komórek stanowi zagrożenie dla innych komórek, a w dalszej perspektywie dla integralności całego organizmu.

 

Zakładam, że domyślacie się co się stanie, gdy komórki nie są w stanie kontrolować swojego wzrostu. Powstaje nowotwór. Jak wspomniałem, statystycznie rzecz biorąc komórki wiedzą jak się zachowywać – ich geny przetrwały dosłownie miliony, a nawet miliardy lat, wiedząc co robić. Te, które na przykład nie wiedziały kiedy przestać się dzielić, zabijały organizmy, w których żyły. Proces ten eliminował dość skutecznie geny odpowiedzialne za takie błędne zachowania komórek.

 

Ale nie całkiem skutecznie.

 

Nowotwory rozwijają się, gdy w komórce dojdzie do uszkodzenia mechanizmów kontrolujących jej wzrost


Takie jest ogólne wyjaśnienie genezy każdego nowotworu – komórka zaczyna się dzielić w sposób niekontrolowany. Ale co dokładnie powoduje taką zmianę? Odpowiedź jest taka, że nie ma jednej odpowiedzi. Każdy typ nowotworu jest wywoływany przez inne zmiany w komórkach.

 

Jedną z przyczyn tych różnic są różnice w komórkach, z których powstają nowotwory. Gdy w naszym organizmie, w trakcie rozwoju zarodkowego i płodowego, różnicują się organy, z pierwotnie jednorodnych komórek zarodkowych powstają różne rodzaje komórek budujących poszczególne tkanki.

 

Komórki poszczególnych tkanek mogą się znacząco od siebie różnić, ale przecież wszystkie mają te same geny. Skąd biorą się różnice? Z selektywnego włączania i wyłączania genów. Ma to znaczenie przy powstawaniu nowotworów.

 

 

Nowotwory to efekty mutacji


Uszkodzenie mechanizmów kontrolujących wzrost komórek to, na podstawowym poziomie, jakiś rodzaj mutacji. Ponieważ jednak każdy typ komórek ma uruchomione inne rodzaje genetycznych podprogramów, ta sama mutacja w jednej komórce może nic nie wywołać, w innej zaś może zacząć stymulować nieograniczone podziały.

 

Mutacje, które zachodząc w komórkach krwi prowadzą do rozwoju białaczki, mogą nie wywoływać żadnego efektu w komórkach mięśni czy gruczołowych.

 

Jak to możliwe? Może być tak, że dana mutacja spowoduje produkcję białka regulatorowego, przekazującego sygnały wewnątrz komórek, które w sieciach sygnałowych obecnych w komórkach krwi spowoduje, że włączy je w tryb nieograniczonych podziałów.

 

Z kolei inne sieci sygnałowe, w komórkach dajmy na to mięśniowych, pozostaną na obecność tego zmienionego białka nieczułe.

 

Złożoność przyczyn nowotworów wyklucza także użycie jednego lekarstwa na raka. Nawet jeśli coś działa na białaczkę, nie ma zwykle powodu oczekiwać, że będzie działać na mięsaka czy czerniaka, chyba, że mechanizm rozwoju danej białaczki jest akurat podobny do mechanizmu czynnego w rozwoju innego nowotworu (czasami może mieć to miejsce).

 

Tym bardziej podejrzana jest idea, że coś co rzekomo leczy raka, miałoby też leczyć na przykład padaczkę, której etiologia jest zupełnie inna. Ludzie, nawet wierzący w zupełne brednie, z natury szukają jednak racjonalizacji. U zwolenników leczniczej marihuany racjonalizacją jest układ endokannabinoidowy.

 

Układ endokannabinoidowy reguluje wiele procesów w kilku różnych częściach organizmu

 

Nazwy tej używamy dla współdziałających ze sobą cząsteczek sygnałowych, enzymów, które je produkują i degradują oraz specyficznych receptorów rozrzuconych po różnych tkankach:

ILUSTRACJA

 

Badania nad układem endokannabinoidowym dowiodły, że pełni on rolę w takich procesach jak kształtowanie pamięci motorycznej, modulowanie plastyczności synaptycznej (czyli zdolności komórek nerwowych do tworzenia i zmieniani połączeń między sobą), apetyt czy tolerancja na ból.

 

Marihuana zawiera substancje pobudzające receptory endokanabinoidowe

 

Zażywanie tej używki ma efekty, jakie ma, gdyż marihuana zawiera substancje (fitokannabinoidy), które też mogą się łączyć z receptorami układu endokannabinoidowego. Wśród nich dwie najbardziej znane to THC i CNB.


Wiemy, że fitokannabinoidy wpływają na metbolizm naszych komórek. Działanie psychogenne marihuany jest bezpośrednim skutkiem tegoż. Ponieważ receptory endokannbinoidowe są rozrzucone po całym organizmie i zaangażowane w modulowanie różnych procesów, jest rozsądnym przyjęcie, że fitokannabinoidy mogą jakoś oddziaływać na te procesy.


Kluczem jest słowo jakoś. Ponieważ endokannabinoidy zdają się grać jakąś rolę w kształtowaniu pamięci motorycznej czy funkcjonowaniu układu nerwowego, prowadzi się badana nad działaniem fitokannabinoidów takich jak THC w kontekście chorób neurodegeneracyjnych wpływających na motorykę (na przykład stwardnienie rozsiane). 


Jeśli jednak ktoś sądzi, że mądra matka natura po prostu wsadziła do pewnego zielska naturalne lekarstwa, które w cudowny sposób są w stanie cofnąć objawy specyficznych, ludzkich chorób, cóż, ma mierne pojęcie o działaniu natury.


Jeśli stwierdzimy, że jakiś fitokannabinoid w warunkach laboratoryjnych przedłuża życie komórek glejowych (stanowią one rodzaj rusztowania dla neuronów) pod nieobecność czynników wzrostowych, to znaczy to dokładnie to, a nie, że leczy stwardnienie rozsiane.


Glej w naszym mózgu nie jest hodowany w postaci czystej kolonii komórek, w podłożu o starannie dobranym i kontrolowanym składzie. Badania nad zbawiennym wpływem fitokanabinoidów na wzrost komórek glejowych na szalkach wykonano prawie piętnaście lat temu. Z tego co wiem, nie wynikła z tego żadna przełomowa terapia stwardnienia rozsianego.


Choć na stronach walczących o wolne marihuanen dalej możecie przeczytać, że to wręcz cudowne lekarstwo na stwardnienie rozsiane.


Tak samo laboratoryjne testy wskazujące, że wzrost komórek niektórych nowotworów trochę spowalnia, gdy potraktować je kannabinoidami. Znaczą one dokładnie to, że w kontrolowanych, uproszczonych warunkach pewne komórki zdają się rosnąć trochę wolniej po podaniu kannabinoidów. Nie, że badana substancja leczy raka.


Jak dotąd nikt nie podał mechanizmu zabijania komórek jakiegokolwiek raka przez oddziaływanie z receptorami endokannabinoidowymi. Spowolnienie wzrostu to nie to samo co zabicie (choć nawet gdyby coś zabijało na szalkach, to daleka droga zostaje do pokazania, że zabija też w ludzkich trzewiach). Niby jak receptory endokannabinoidowe miałyby selektywnie wywoływać apoptozę komórek rakowych? Ich czynność może trochę modyfikować wzrost komórek, ale jak miałaby wywoływać śmierć? Tego nikt nie wie.


Gdy robimy testy na ludziach skuteczności endokannabinoidów w leczeniu różnych objawów chorób, to wychodzi to, co w opisanej metaanalizie: niewielkie różnice, często nawet pozbawione statystycznej istotności.

 

Żadnych pozytywnych wyników wskazujących, by marihuana leczyła raka.

 

Nieodpowiedzialnie jest mówić, że marihuana nie ma efektów ubocznych


To prawda, że marihuana jest względnie bezpieczną używką, ale jedną z przyczyn tegoż jest niezbyt wysokie stężenie związków psychoaktywnych w suszu. Tymczasem wiele podejrzanych pseudoterapii, w tym te korzystające z oleju RSO – stężonego destylatu z konopii – prowadzi się z użyciem dużych stężeń THC.


W opisanej wcześniej metaanalizie zwrócono uwagę, że wiele osób właśnie doświadcza negatywnych efektów stosowania kannabinoidów w terapii. Ba, jedną z przyczyn powtarzającej się niskiej jakości badań nad użyciem substancji z marihuany jest, że znaczna część pacjentów rezygnuje z uczestnictwa w trakcie testu. Często z powodu doświadczania negatywnych skutków.


Gdyby jednak czytać tylko entuzjastyczne świadectwa drukowane w Wyborczej, albo androny wrzucane na fanpejdże stowarzyszeń walczących o wolne marihunaen, można by odnieść wrażenie, że to cudowne lekarstwo, które działa świetnie, albo co najmniej dobrze, a nikomu nigdy nie szkodzi.


Jeśli chodzi o mieszanie w układzie endokannabinoidowym, to na zakończenie wspomnę tylko o pewnym leku, który miał wspomóc walkę z otyłością. Nazywał się rimonabant i był antagonistą receptora CB1 (to znaczy blokował ten receptor).


Swego czasu dopuszczony był do użytku na terenie Unii Europejskiej. Gdy jednak producent aplikował o dopuszczenie na terenie USA, tamtejsza agenda od kontroli leków odrzuciła wniosek, ustalając w postępowaniu, że nie udało się ponad wszelką wątpliwość potwierdzić bezpieczeństwo specyfiku.


Okazało się, że substancja, która blokując receptory CB1 hamowała apetyty i ułatwiała chudnięcie, u zaskakująco dużej liczby pacjentów, większej niż wykazały to testy producenta, wywoływała depresję i myśli samobójcze.


W 2008 rimonabant roku wycofano z użycia na terenie UE. Był to lek, który modyfikował działanie receptorów CB1, wpływając na funkcjonowanie układu endokanabinoidowego.


Wojownicy o wolne marihuanen, na podstawie wiedzy jaką są anegdotyczne dowody, chcą nam wmówić, że substancje silnie stymulujące układ endokanabinoidowy są absolutnie bezpieczne a domaganie się normalnych badań, jak w przypadku innych leków, to nieludzki, okrutny przesąd. To wszystko pomimo istnienia dość już dobrze udokumentowanego negatywnego wpływu na rozwój młodocianych mózgów przez użytkowników naturalnej marihuany, nie tej wydestylowanej do zatężonej formy, podawanej jako olej RSO.


 

A wy jak myślicie, też nie macie żadnych wątpliwości co do bezpieczeństwa?


 




Tagi

Źródło

Pochodne Kofeiny blog
slwstr.net

Źródło internetowe

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Narkotyki czy lekarstwa?

Huachuma (San Pedro ) leczy ciało i ducha

$
0
0

Niektórzy widzowie filmu Crystal Fairy & the Magical Cactus mogli zauważyć wyglądający podejrzanie autentycznie błysk w oku aktorki Gaby Hoffmann podczas kilku kluczowych scen. Nie jest to przypadek: kiedy kręcono te sceny, Hoffmann, która wcieliła się w tytułową postać, rzeczywiście była pod wpływem naparu przyrządzonego z "magicznego kaktusa", do którego odnosił się tytuł: huachuma ( Trichocereus pachanoi ).

 

Jakkolwiek stereotypowo odklejona postać Crystal Fairy nie ilustruje specjalnie charakteru społeczności związanej z huachumą, to znaczne korzyści, jakie odnosi stosując ten lek w filmie - poprawa komunikacji i bliskości z rówieśnikami, większe współczucie dla siebie i innych, odwaga rozwiązywania nierozwiązanych problemów, które mają negatywny wpływ na całokształt życia - są często potwierdzane przez rzeczywistych użytkowników huachumy.

 

Kaktus huachuma, lepiej znany jako San Pedro, pochodzi z Andów i występuje w Peru, Ekwadorze, Argentynie, Chile i Boliwii. W Stanach Zjednoczonych legalna jest jego uprawa dla celów zdobniczych, ale zabronione jest sporządzanie i spożywanie naparu.

 

Głównym składnikiem aktywnym obecnym w huachuma jest meskalina, alkaloid również w dużej mierze odpowiedzialny za efekty psychoaktywne pejotla. Jednak ponieważ oba kaktusy znacząco różnią się zawartością innych substancji psychoaktywnych, każda z tych roślin ma własny, specyficzny charakter. Kaktus huachuma jest często opisywany jako łagodniejszy, działający jednak nieco dłużej niż peyotl, tj. około 12 do 14 godzin (peyotl - w przybliżeniu 10 do 12 godzin.)

 

Według danych archeologicznych, historia rytualnego wykorzystania tego kaktusa datuje się na co najmniej 3,5 tys. lat. Najwcześniejszym dowodem ceremonialnego stosowania tego środka jest kamienna rzeźba huachumero (męski szaman huachuma) znajdująca się w północnoperuwiańskiej świątyni Chavin de Huántar, pozostałości dawnej cywilizacji andyjskiej nazywanej cywilizacją Chavín.

 

Don Howard Lawler, curandero (uzdrowiciel) żyjący w peruwiańskiej Amazonii, jest jednym z nielicznych na świecie szamanów aktualnie prowadzących rytuały huachuma w oryginalnym stylu Chavín. W rozmowie z Reset.me wyjaśnia, że zasadnicze cechy wczesnego społeczeństwa andyjskiego – społeczno-ekonomiczna dywersyfikacja, współdzielenie zasobów, zmniejszenie konkurencji na rzecz zwiększenia współpracy, otwarcie na kontakt i komunikacja między kulturami z różnych regionów - wszystko wynika z kultury Chavin, która był prowadzona i inspirowana przez "mistrzowską aranżację wspomaganego huachumą rytuału inicjacji rzesz pielgrzymów, którzy przybywali z daleka do tego jednego miejsca w Środkowych Andach."

 

W czasie hiszpańskiej konkwisty, po funkcjonowaniu w nieskażonej postaci przez ponad tysiąc lat, rytuał huachuma zaczął przejmować elementy mszy katolickiej. Popularne określenie ceremonii huachuma - mesa (lub mesada ), wywodzące się od missa, łacińskiego określenia mszy – wskazuje na syntezę katolickiego i peruwiańskiego rytuału.

 

W czasach postkolonialnych kaktus huachuma stał się znany jako San Pedro, przez odniesienie do chrześcijańskiego świętego, który miał trzymać klucze do bram Nieba. Nazwa odzwierciedla wprowadzenie ikonografii katolickiej do kultury andyjskiej, a także wskazuje, że hiszpańscy kolonizatorzy uznawali roślinę za punkt dostępu do świętego królestwa.

 

Lawler, który praktykuje leczenie roślinami od prawie 50 lat, prowadzi rytuały ayahuasca oraz ceremonie huachuma. "Można opisać te dwie rośliny jako duchowych nauczycieli, będących ucieleśnieniami fundamentalnych pierwiastków: kobiecej energii Amazonii [ayahuasca] i męskiej energii Andów oraz peruwiańskiego wybrzeża [huachuma]."

 

Choć wierzy, że ayahuasca jest generalnie bardziej skutecznym z tych dwóch leków jeśli chodzi o dziedzinę uzdrowienia fizycznego, Lawler czuje, że huachuma jest większym duchowym uzdrowicielem i nauczycielem. "Co, rzecz jasna, często ma również bezpośredni związek z kondycją fizyczną jednostki." - wyjaśnia.

 

67-letni szaman zauważa, że wielu ludzi opisuje mesa jak najgłębszą duchową praktykę, jaką kiedykolwiek wymyślono. "Ci, którzy go doświadczają, zdają sobie sprawę, że istotą doświadczenia jest tu niemożliwe do opisania otwarcie świadomości i podłączenie do jedności, która jest wokół nas i której jesteśmy częścią." - opowiada - "To właśnie ułatwia zdrowienie na wszystkich poziomach, włączając fizyczny."

 

Różni pacjenci twierdzą, że w ich wypadku uzdrowienie fizyczne obejęło uwolnienie od tak różnych dolegliwości jak cukrzyca, zapalenie wątroby, nowotwory, paraliż stawów, gorączka, wysokie ciśnienie krwi, choroby serca, palenie w nerkach i pęcherzu moczowym. Huachuma sprawdza się ponoć również jako środek przeciwbakteryjny, zdolny hamować namnażanie co najmniej 18 różnych gatunków bakterii odpornych na penicylinę.

 

Zwolennicy tego leku przytaczają również często jego zdolność do leczenia narkomanii i alkoholizmu. Według opisu Lawlera, huachuma ujawnia przyczyn tych uzależnień poprzez wyprowadzenie elementów z podświadomości do świadomego umysłu. Może to dotyczyć "rzeczy, o których [uczestnicy rytuału] nie myśleli od roku, a w niektórych przypadkach od wczesnego dzieciństwa - często takich, które bez ich wiedzy miały ogromny wpływ na ich dorosłe życie." W konfrontacji z tymi nierozwiązanymi kwestiami można znaleźć szansę ich zamknięcia i oczyszczenia.

 

Lawler zauważa: "Ludzie, tysiące ludzi, przez długi, długi czas żyją uwikłani we wzorce zachowań lub sytuacje, do których się przyzwyczaili, choć wiedzą, że to nie jest dla nich dobre i chcieliby to zmienić. Wiele z tych osób mimo wszystko tego nie robi, ponieważ nie znajduje w sobie wystarczająco dużo siły." Dodaje, że dzięki zastosowaniu huachuma można zdobyć wzmocnienie potrzebne do przejęcia kontroli nad własnym życiem i wyjścia poza te negatywne wpływy.

 

Według Lawlera większa część głębokiego procesu uzdrawiania następuje w tygodniach i miesiącach po ceremonii. Podczas tego okresu integracyjnego osoba "po prostu przepracowuje przepływ życia w jego głębszy nurt. Zaczynasz udoskonalać kompozycję własnego życia w mądrzejszy, bardziej odpowiedzialny sposób. Przejawia się to w zauważalnych zmianach w sposobie, w jaki ludzie traktują siebie samych i innych. To nie jest tak, że rytuał działa tylko wówczas, gdy uczestnik ceremonii jest pod bezpośrednim wpływem rośliny - jest to transformacja, która przynosi długoterminowe zmiany." - twierdzi Lawler - "Większość ludzi nigdy nie będzie zupełnie taka sama po tym doświadczeniu."

 

W następstwie ceremonii huachuma, negatywne wzorce mające wpływ na życie jednostki wychodzą na światło dzienne: stare nawyki, złe nawyki, złe towarzystwo, złe środowisko, tendencja do trwania nieszczęśliwie w złych związkach, chęć naprawy relacji bez wiedzy jak się do tego zabrać, itd. To jest proces, który daje ludziom nie tylko pogłębienie mądrości, ale także pewną wewnętrzną siłę duchową, konieczną by zaakceptować i uznać obecność negatywnych rzeczy w ich życiu , a następnie pozbyć się tych rzeczy, usunąć je ze swojego życia."

 

Curandero ostrzega jednak, że w przypadku braku starannego planowania i dobrych wskazówek, huachuma może być niebezpieczny. "Jeśli nie przychodzi się do niego z szacunkiem - jeśli ktoś np. traktuje go jak narkotyk, bierze za często i bez troski o towarzyszące temu okoliczności - wówczas może to spowodować zmianę sposobu , w jaki roślina współpracuje z jednostką. Albo jeśli ktoś nie stosuje się do zaleceń i pozwala energii nadmiernie wzmagać się lub blokować, z czasem doprowadzi do wstrząsów, które mogą być bardzo deprymujące i niepokojące dla niektórych ludzi."

 

"Stosowanie leczniczych metod związanych z tymi świętymi roślinami to trudna ścieżka, na której podążającego nią czeka wiele sprawdzianów"- dodaje. "Te testy odnoszą się szczególnie do naszych słabości. Chodzi o to, aby pozwolić roślinie pomóc nam wzmocnić nasze słabości, aby móc się od tego punktu rozwijać. Rezultatem jest wyjątkowo szybkie tempo rozwoju i ewolucji świadomości osobistej. Proces ten jest wspierany zarówno przez to jak robisz to, co robisz, gdzie to robisz i dlaczego, jak przez sama roślinę"

 

Tagi

Źródło

reset.me
Damon Orion

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Psychodeliki – substancje o unikatowym działaniu i ogromnym potencjale

$
0
0

Kontrowersji wokół psychodelików jest tak wiele, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Wiele się mówi o zaburzeniach psychotycznych wynikających z zażywania tych substancji, nawet o indukowanej schizofrenii. Z drugiej strony uważa się, że psychodeliki to narzędzie do zgłębiania psychiki umożliwiające osiągnięcie wyższych stanów świadomości i samopoznania. Gdzie leży prawda?

 

Psychodeliki – definicja i historia

 
Warto zacząć od samej definicji słowa “psychodeliczny”. W wolnym tłumaczeniu można rozbić ten wyraz na dwa człony i opisać jako “objawiający umysł” („psyche” – umysł, „delein” – objawiać, manifestować). Zagłębiając się bardziej w biblii dla studentów farmacji autorstwa Goodman & Gilman można przeczytać następującą definicję:  

 

...cechą, która odróżnia substancje psychodeliczne od innych klas leków jest ich zdolność do indukowania lub wymuszania stanu zmienionej percepcji, myślenia i uczuć, których nie można osiągnąć w inny sposób niż podczas snu lub religijnego uniesienia...(tłum. własne).

 

Bazując na niej można przejść dalej i spróbować zrozumieć, dlaczego psychodeliki są tak ważne dla współczesnej medycyny.

 


Psychodeliki – podział i mechanizm działania


Psychodeliki można podzielić na trzy główne grupy: tryptaminy, fenyloetyloaminy oraz lizergamidy. Każda z nich charakteryzuje się odmiennym profilem działania przez co część substancji bardziej wpływa na procesy myślowe, inne powodują mocniejsze zaburzenia percepcji i wizualizacje przy zamkniętych i otwartych oczach. Ich wspólnym mianownikiem jest agonizm różnych, w zależności od substancji, podtypów receptorów serotoninowych (głównie 5ht2-a) oraz w niektórych przypadkach (np LSD, meskalina) dopaminowych.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że współczesny model depresji oparty na deficycie serotoniny zawdzięczamy psychodelikom. Zsyntetyzowane przez wybitnego chemika Alberta Hoffmana LSD dało podwaliny pod współczesną neuropsychofarmakologie wykazując, że neurotransmitery są silnie sprzężone z nastrojem, osobowością oraz świadomością, co skłoniło badaczy do zmiany wówczas panującego paradygmatu o chorobach psychicznych.

 


Jak sygnał receptorowy zmienia świadomość?

 

Na to pytanie każdy chciałby znać odpowiedź. Sprawa jest na tyle skomplikowana, że przedstawiony poniżej graf to jedynie propozycja, która co prawda bazuje na licznych badaniach i doniesieniach, aczkolwiek jest to jedynie model próbujący wyjaśnić, jak substancje, często dawkowane w mikrogramach, tak silnie zmieniają świadomość.

ILUSTRACJA

 

Żeby zrozumieć działanie psychodelików i to, jak zmieniają świadomość, należy zapoznać się z podstawami anatomii i fizjologii układu nerwowego. Powyższa rycina przedstawia schemat mózgu. Jej opis jest jedynie dużym uproszczeniem, tak by odbiorca zrozumiał zamysł bez wnikania w szczegóły.

Jądro szwu (nuclei raphes, R) [projekcje serotoninergiczne], brzuszne pole nakrywki (area tegmentalis ventralis, VTA) [projekcje dopaminergiczne]  oraz  miejsce sinawe (locus coeruleus, LC) [projekcje noradrenergiczne]  tworzą sensoryczny input będący bramkowany przez wzgórze (thalmus), które decyduje, jakie informacje puścić dalej do kory przedczołowej. Samo wzgórze nie posiada wielu receptorów serotoninowych, jednak jądro siatkowate je oplatające jest nimi przepełnione i pełni funkcje kolejnej bramki decydującej o tym, które bodźce dotrą do wzgórza i dalej do kory przedczołowej – odpowiedzialnej za wyższe funkcje poznawcze.

W fizjologicznym stanie informacje docierające z tych trzech miejsc są ściśle kontrolowane, jednak pod wpływem psychodelików ich praca jest zaburzona. Miejsce sinawe określane jako detektor nowości decyduje o tym, co jest istotne a co należy ignorować. Na przykład, gdy podczas przemówienia, ktoś z publiczności spadnie z krzesła i narobi dużo hałasu, większość osób od razu odwróci się by zobaczyć co się stało, a po chwili przekieruje ponownie uwagę na osobę przemawiającą. Psychodeliki sprawiają, że miejsce sinawe jest nadaktywne, co przejawia się między innymi przywiązywaniem uwagi do rzeczy, które normalnie są ignorowane. Dla przykładu, gdy widzimy kwiatek rosnący na polu, szybko go zignorujemy. Pod wpływem psychodelików nasza reakcja byłaby odmienna – poświęcilibyśmy mu sporo uwagi, podziwiając go i uważając za fascynujący. To właśnie za sprawą nadaktywności miejsca sinawego.

Z kolei brzuszne pole nakrywki, które w czasie snu (głównie w fazie REM) jest nieaktywne, pod wpływem psychodelików przestaje wysyłać sygnały do wzgórza, gdy zachowujemy przytomność na rzecz pobudzenia innych struktur. Tym samym znajdujemy się w fazie snu jednocześnie zachowując świadomość.

Wszystko to zaburza architekturę prawidłowego stanu świadomości a modulacja bramki, jaką jest jądro siatkowate sprawia, że do świadomości dociera więcej bodźców, które w fizjologicznym stanie są traktowane, jako dystraktory, będąc tym samym ignorowane.

 

Psychodeliki – zastosowanie w medycynie

 

Wiemy już mniej więcej, jak działają psychodeliki, warto zatem poszukać ich zastosowania w medycynie. Mimo że temat wydaje się mocno kontrowersyjny, to tak naprawdę substancje te poprzez swój unikatowy profil działania mogą nadawać się do leczenia wielu lekoopornych chorób psychiatrycznych, na co mamy już sporo doniesień.

Przykładem może być wykorzystanie psylocybiny w leczeniu stresu pourazowego oraz lekoopornej nerwicy natręctw. Podejście to jest o tyle ciekawe, że w przeciwieństwie do klasycznego leczenia, gdzie zazwyczaj farmakologicznie tłumi się objawy chorobowe, w przypadku stosowaniu psychodelików ułatwiamy pacjentom zmaganie się z problemem poprzez umożliwienie im spojrzenia na siebie z nieco innej perspektywy.

Warto też zaznaczyć, że substancje te, ze względu na brak powinowactwa do receptorów w jądrze półleżącym, nie powodują uzależnienia, a tak często przepisywane przez lekarzy benzodiazepiny na problemy dnia codziennego zrujnowały już życie nie jednej osobie.

Żyjemy w ciekawych czasach, kiedy to zakazane substancje wracają do łask i ich potencjał terapeutyczny jest ponownie odkrywany. Marihuana to już temat oklepany, czas na prawdziwą medyczną rewolucję. Ma już ona miejsce w Stanach, a wszystko za sprawą organizacji non-profit MAPS zrzeszająca naukowców zajmujących się badaniami nad psychodeliami pod kątem medycznym. Teraz czas na Europę.

 

Jak widać wszystko ma swoje dobre i złe strony. Zachęcamy również do lektury artykułu o „dopalaczach”. A Wy co sądzicie na ten temat? Czy kategoryczne zakazanie substancji psychodelicznych jest dobrym rozwiązaniem?

 

 

Literatura:

„The Heffter Review of Psychedelic Research, Volume 1, 1998 – 5. The Medicinal Chemistry of Phenethylamine Psychedelics by David E. Nichols, Ph.D.

Renaud Jardri, Arnaud Cachia, Pierre Thomas, Delphine Pins (2012). The Neuroscience of Hallucinations. Springer. pp.262–263. ISBN 9781461441205.

Effects of the 5-HT2A agonist psilocybin on mismatch negativity generation and AX-continuous performance task: implications for the neuropharmacology of cognitive deficits in schizophrenia. Psychiatric University Hospital of Zurich Department of Research, Switzerland 2003

„Psychedelic Science„, Dave Nichols, wykład

Tagi

Komentarz [H]yperreala

Tym razem za namiar na warty uwagi tekst dziękujemy samemu autorowi ;)

Źródło

BonaVita.pl
Tomasz Starczewski

Źródło internetowe

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Rzekome zagrożenie uszkodzeniem wątroby i zakaz używania kava kava

$
0
0

Kava to relaksująca herbata sporządzana z korzenia rośliny z rodziny pieprzowatych  nazywanej Pieprzem metystynowym (Piper methysticum). Ten ceremonialny napar jest od 3000 lat bezpiecznie spożywany przez mieszkańców Polinezji, Mikronezji i Hawajów. W tych miejscach kava to coś więcej niż napój, jest integralną częścią kultury. Jest spożywana podczas przełomowych wydarzeń, takich jak śluby i pogrzeby, a także w czasie leczenia i uroczystości religijnych, w celu osiągnięcia "wyższego poziomu świadomości." Kava jest również tradycyjnie stosowana w leczeniu schorzeń takich jak astma, bezsenność, zmęczenie, wahania nastroju, menopauza i infekcje.

 

Została jednak w niektórych krajach zakazana bądź objęta kontrolą i opisana jako niebezpieczny produkt roślinny, mogący powodować uszkodzenia wątroby. Czy zakazy stosowania kavy są uzasadnione, czy może opierają się o pozbawione podstaw obawy? I czy poza pełnieniem roli ceremonialnego napoju kava posiada jakaś wartość leczniczą? Spójrzmy na to, jak związane z tą rośliną obawy zostały utrwalone i przełożyły się na obecny status kavy na swiecie.

 

Przyjrzyjmy się faktom: kava i uszkodzenia wątroby

 

MedlinePlus, oficjalna strona Narodowego Instytutu Zdrowia (National Institutes of Health, NIH) opublikowała ostrzeżenie takiej treści:

 

"Kava stanowi MOŻLIWE ZAGROŻENIE (POSSIBLY UNSAFE), gdy przyjmuje się ją doustnie. Nie należy jej używać. Poważne schorzenia, w tym uszkodzenia wątroby, występowały nawet podczas krótkotrwałego stosowania w normalnych dawkach. Korzystanie z kavy przez okres tak krótki jak 1-3 miesiące skutkowało koniecznością transplantacji wątroby, a nawet śmiercią. "

 

To przerażające ostrzeżenie. Ale czy kava rzeczywiście jest tak niebezpieczna?

 

Zgodnie z NIH, "Raporty instytucji ochrony zdrowia z Niemiec, Szwajcarii, Francji, Kanady i Wielkiej Brytanii wiążą ze stosowaniem suplementów zawierających kavę co najmniej 25 przypadków uszkodzeń wątroby, w tym jej zapalenia, marskości i niewydolności, co skłoniło niektóre z nich krajów do usunięcia kavy z rynku." Należąca do NIH baza danych dotycząca uszkodzeń wątroby informuje o wyższej liczbie, powołując się na 50 do 100 przypadków powiązanych z kavą uszkodzeń wątroby wymienionych w literaturze naukowej.

 

Jeśli masz wrażenie, że liczby te nie wyglądają na szczególnie duże, to masz rację. NIH stwierdza, że ryzyko uszkodzenia wątroby w związku z przyjmowaniem kavy jako suplementu jest mniejsze niż jeden do miliona. Bardziej prawdopodobne jest, że uderzy w Ciebie piorun! Aby umieścić to we właściwej perspektywie weź pod uwagę, że leki na receptę są przyczyną ponad 100 tysięcy zgonów rocznie w USA. Kava czy leki na receptę – jak sądzisz, co ma większy margines bezpieczeństywa? 

 

Producenci kavy winnymi?

 

Powszechnie akceptowany jest pogląd, że nikt nie wie na pewno, co konkretnie spowodowało opisane problemy z wątrobą. Przegląd 85 badań dotyczących bezpieczeństwa stosowania kavy wykazał, że brak choć jednego niepodważalnego wskazania przyczyny domniemanej toksyczności kavy. Tak więc na mocy status quo kava nadal pozostaje uznana za toksyczną substancje, której należy unikać "na wszelki wypadek". Przyjrzyjmy się zatem temu, co jest wiadome, aby zweryfikować, czy ten argument ma sens.

 

Istnieje podejrzenie, że ludzie, którzy doświadczyli rzekomej toksyczności kavy, mieli już zainfekowane wątroby. Duża część ludzi, którzy odczuli negatywne efekty kavy, to osoby często spożywające alkohol, leki na receptę lub zioła znane z działania obciążającego wątrobę. Według jednego z badań, 64 procent pacjentów, którzy mieli doświadczyć toksyczności kavy, korzystało z aż do 20 różnych leków, suplementów i ziół, z których każde mogło wejść w reakcję z kava. Inną możliwością jest to, że u ludzi tych wystąpiła reakcja immunoalergiczna, lub byli oni genetycznie niezdolni do metabolizowania niektórych związków obecnych w kavie.

 

Może w tym tkwić przynajmniej częściowe wyjaśnienie, ale jeszcze bardziej prawdopodobne jest, że winni są odpowiedzialni za jakość suplementów kavy producenci. Jest bowiem wiadomym, że producenci suplementów często idą na skróty i nie korzystają z tradycyjnych metod ich pozyskiwania.

 

Tradycyjnie, kava jest przygotowana przez moczenie w wodzie jedynie korzenia, ale producenci stosują alkohol lub aceton by wydobyć kavalaktony, składniki aktywne kavy. Używaja do tego nie tylko korzeni, ale też liści, łodyg i ścinki kory - wszystkie części rośliny zawierających alkaloidy znane z toksyczności dla wątroby Według jednego z pochodzących z Fidżi dystrybutorów kavy, ścinki łodyg, które normalnie są uważane za odpad produkcyjny, są kupowane przez firmy farmaceutyczne jako tanie źródło ekstraktu kavy. Istnieją również spekulacje, że niektórzy producenci nie używali nawet właściwych gatunków kavy!

 

Chris Kilham jest światowej sławy edukatorem, propagatorem preparatów ziołowych i autorem książki Kava: Medicine Hunting in Paradise . Na swojej stronie internetowej, MedicineHunter.com, pisze: "Minęło kilka lat  wysiłki wielu lekarskich zespołów badawczych wykazały, że raporty o spowodowanych kavą uszkodzeniach wątroby kava były kiepsko przygotowane i bezpodstawne. Ale szkody w reputacji kavy zostały poczynione. Do dziś, pomimo absolutnego braku objawów zatrucia wątroby u pijących kavę, oraz pomimo bezpieczeństwa dla wątroby wykazanego w badaniach medycznych, kava wciąż nosi piętno czegoś, co uszkadza wątrobę, w związku z czym należy się jej obawiać. "


Kava i jej obecny status prawny 

 

Ograniczenia stosowania kavy i jej status prawny ciągle się zmieniają i są różne w poszczególnych krajach.

 

Tu, w Stanach Zjednoczonych, kava jest łatwo dostępna. Możesz kupić suplementy kava w postaci kapsułek, tabletek, ekstrakty płynne, spraje i torebki z herbatą jako ziołowy środek pomocny w osiąganiu relaksu i zwalczaniu stresu, niepokoju i bezsenności. Możesz łatwo kupić suplementy kava w każdym sklepie ze zdrową żywnością lub online.

 

Badania konsekwentnie wskazują, że kava jest tak samo skuteczna jak leki na receptę w leczeniu lęku, uogólnionych zaburzeń lękowych i depresji - bez skutków ubocznych. Kava wykazuje również potencjał zastosowania w terapii uzależnień wszelkiego rodzaju, od tytoniu do heroiny. Ostatnio w niektórych miastach pojawiają się kavowe bary, gdzie napojem można dzielić się z przyjaciółmi, co stanowi odbicie tradycyjnych związanych z kavą doświadczeń społecznych.

 

Tym niemniej rząd USA i kava mają wspólną burzliwą przeszłość. W 2002 roku Agencja Żywności i Leków (FDA) zainicjowała zakaz sprzedaży suplementów kavy na wieść o raportowanych w Europie przypadkach toksycznego oddziaływania na wątrobę. W 2005 roku agencja  przeprowadziła własne badania i ostatecznie zdecydowała, że kava jest bezpieczna, znosząc zakaz w roku 2008. Mimo, że kavie dano zielone światło jeśli chodzi o jej sprzedaż, wszystkie rządowe finansowania badania na kavą zostały zawieszone.

 

Państwa europejskie nie są jednolite w swojej postawie wobec kavy. Kava jest kontrolowana we Francji, Szwajcarii i Holandii. Niemcy niedawno zniosły 15-letni zakaz, a ograniczenia w Wielkiej Brytanii zostały zaostrzone. Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie posiadanie kavy grozi karą pozbawienia wolności.

 

Każdy niefortunny wypadek zakazania obrotu kavą ma negatywny wpływ na gospodarki krajów Pacyfiku, takich jak Fidżi i Vanuatu, które polegają na kavie jako znaczącym przedmiocie eksport.

 

Jak stosować kavę bezpiecznie 

 

Stres, niepokój i bezsenność osiągają poziom epidemii, a kava oferuje naturalną alternatywę dla dostępnych na receptę leków przeciwlękowych i nasennych, które mają istotne skutki uboczne. Kava w formie suplementu nie jest tym samym, co tradycyjny napój, zatem kieruj się przy stosowaniu suplementów kavy zdrowym rozsądkiem. Amerykańska Rada Botaniczna zaleca następujące środki ostrożności:

 

 

  • Nie stosuj kavy, jeśli masz problemy z wątrobą.
  • Nie bierz jej, jeśli regularnie używasz alkoholu.
  • Nie mieszaj kava z żadnym lekiem, który niekorzystnie wpływa na wątrobę – dotyczy to  zarówno leków na receptę, jak i pozostałych. Można sprawdzić, czy kava ma jakieś znane interakcje z danym lekiem w indeksie znanych interakcji.
  • Nie stosuj kavy bez przerw przez czas dłuższy niż cztery tygodnie.
  • Przerwij używanie kavy, jeśli wystąpią objawy żółtaczki lub zapalenia wątroby.
  • Nie bierz kavy z innymi środkami przeciwlękowymi, takimi jak 5-HTP, melatonina czy dziurawiec.
  • Podobnie jak w wypadku wielu innych preparatów ziołowych, bezpieczeństwo stosowania kavy nie zostało określone dla kobiet w ciąży i karmiących.

 

Kupując suplementy z kavą, należy pamiętać, że jakość ma znaczenie. Zawsze warto zdecydowaćsię na kupno kavy (lub jakiegokolwiek innego ziołowego środka)  z renomowanej firmy, która przestrzega zasad GMP (Good Manufacturing Practices, Dobrej Praktyki Produkcyjnej) i ma ugruntowaną reputację, dbając o bezpieczeństwo i skuteczność swoich produktów.

 

Możesz również przygotowywać własną kavę. Prostym sposobem jest użycie kavy w torebkach. Tym niemniej dla doznania pełni kavowego doświadczenia, przygotuj napój w tradycyjny sposób. Zacznij od proszku z kavy, umieścić go w woreczkach, dodaj wody, a następnie zagnieść i wycisniej torebkę herbaty, aż napój osiągnie pożądaną konsystencję.

Tagi

Komentarz [H]yperreala

Tak to wygląda. Jeżeli chcecie wesprzeć Kampanię Na Rzecz Relegalizacji Kavy w Polsce (lub po prostu dowiedzieć się czasem, co na tym froncie słychać) - https://www.facebook.com/legalnakava

Źródło

reset.me
Deane Alban

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Integracja: jak najpełniej wykorzystać doświadczenie z ayahuascą

$
0
0

Ayahuasca zdobywa uznanie na całym świecie. Psychodeliczny napar, od tysięcy lat używany przez kultury lasów deszczowych Amazonii, jest obecnie z powodzeniem wykorzystywany w leczeniu wielu przewlekłych dolegliwości, z którymi borykają się nowoczesne społeczeństwa, takich jak depresja czy zespół stresu pourazowego (PTSD).

 

Niektórzy twierdzą nawet, że ayahausca pomaga leczyć choroby fizyczne, jak nowotwory i cukrzyca. Zarówno anegdotyczne doniesienia oparte o osobiste doświadczenia jak i kulturowe zaplecze tradycyjnego stosowania zgadzają się co do kwestii, że silnie halucynogenny i przeczyszczający napar, powstający przez połączenie winorośli z lasu deszczowego i dimetylotryptaminy (DMT) zawartej w liściach innych roślin, jest w stanie umożliwić jednostce połączenie się z inteligencją o rozległości znacznie przekraczającej indywidualną świadomość, dając jej wgląd do obszarów głębokiego zrozumienia.

 

Dość powszechne jest jednak pewne niezrozumienie co do tego, na jakiej zasadzie ów "lek", jak jest obecnie ta substancja przez wielu nazywana, właściwie leczy. Ayahuasca jest często reklamowana przez tych, którzy czerpią zyski z ceremonii, jako coś w rodzaju "magicznej kuli" bądź "leku na wszystko", który chcąc wyzdrowieć należy po prostu zażyć. Takie spojrzenie może prowadzić nie tylko do swego rodzaju nieporozumień, które ograniczają faktyczny potencjał leczniczy leku, ale również nadużyć i innych niebezpiecznych sytuacji związanych z ceremoniami i towarzyszącymi im okolicznościami.

 

Aby uzyskać klarowny obraz tej sprawy i dostarczyć więcej informacji tym, którzy rozważają spróbowanie ayahuaski lub kontynuowanie pracy z nią, Reset.me skontaktował się Benjaminem De Loenenem, założycielem i dyrektorem Międzynarodowego Centrum Badań i Edukacji Etnobotánico Service (iceers.org), organizacją non-profit z siedzibami w Hiszpanii, Holandii i Urugwaju. Celem ICEERS jest udostępnianie źródeł, edukacji i wsparcia dla osób zainteresowanych ayahuascą i innymi tradycyjnych lekami roślinnymi, które mają potencjał do odegrania ważnej roli w uzdrawianiu na skalę globalną.

 

"Chodzi o maksymalizację skuteczności," tłumaczy De Loenen . "Bywa bardzo często, że zdajesz sobie wreszcie sprawę z pewnych życiowych kwestii, ale z tego wglądu nie wypływa ich rozwiązanie. Musisz wdrożyć to w praktykę. Chodzi o to, żeby z tymi nowymi informacjami zejść na ziemię.

 

Tradycyjne praktyki integracyjne

 

W tradycyjnych kontekstach, integracja doświadczenia ayahuaskowego jest tak samo ważna, jak sama ceremonia. W rzeczywistości dieta, która nie powinna być mylona ze specjalną dietą, którą zazwyczaj zaleca się przed ceremonią z ayahuascą, jest czymś bardzo podobnym do Vipassany, milczącej medytacji buddyjskiej, lub poszukiwania wizji w stylu Tubylczych Amerykanów. Uczestnik często spędza pewien czas w całkowitej samotności, z dala od wszelkich rozrywek, aby poświęcić tyle czasu, ile to możliwe, introspekcji po ceremonii.

 

"Wiele, jeśli chodzi o tę dietę dotyczy procesu bycia symbolicznie pogrzebanym" opowiada De Loenen. "Pozwolenia, by umarło stare i narodziło się nowe. To jest jak rytuał przejścia ".

 

Ów "rytuał przejścia" zmienia perspektywę i zachowanie jednostki. I to właśnie te zmiany życiowe są odpowiedzialne za prawdziwe uzdrowienie.

 

"Ayahuasca nie wyleczy twojej depresji", mówi De Loenen. "To Ty będziesz musiał rozwiązać tę kwestię. Ale ayahuasca ma umożliwić i ułatwić to spojrzenie okiem orła, który daje nowe informacje na temat choroby, tego skąd ona pochodzi i w jaki sposób jest osadzona w Twoim życiu. To, co się dzieje podczas ceremonii daje narzędzia i wiedzę, aby dokonać później integracji, poczynić właściwe kroki i w konsekwencji odczuć poprawę w codziennym życiu. "

 

Ayahuasca nie rozwiązuje problemu, tylko rzuca na niego światło światło i nadal to w gestii każdej osoby pozostaje dokonywanie zmian we własnym życiu. To właśnie dlatego, choć wiele osób ma wrażenie "doświadczenie zmieniającego życie" podczas ceremonii, względnie mało z nich naprawdę odnotuje trwałe efekty lub doznaje głębokiego uzdrowienia.

 

"Widziałem ludzi tuż po sesji, naprawdę zdumionych głębokością doświadczenia. Uważają oni czasem ceremonię za najważniejsze duchowe i transformujące doświadczenie w swoim życiu ", wyjaśnia Loenen. "Ale jeśli wrócisz do tego sześć miesięcy później, korzyści mogą wydawać się dużo skromniejsze. To właśnie obszar, gdzie integracja robi wielką różnicę. "

 

Integracja w kontekście nowoczesnym

 

ICEERS dostarcza informacji i zasobów użytecznych zarówno do przygotowania jak i integracji tym, którzy uczestniczą w ceremonii ayahuaskowej poza tradycyjnym kontekstem, gdzie dieta byłaby częścią procesu. Organizacja przygotowuje terapeutów do pracy z różnymi problemami, które mogą się pojawić po znaczącej ceremonii, pośredniczy w łączności między nimi a społeczeństwem, a także przygotowuje dokumenty do pobrania, takie jak Przewodnik po dobrych praktykach, które mogą być wykorzystywane przez uczestników ceremonii i tych, którzy je organizują.

 

"To, co próbujemy robić, to udostępnianie pewnych praktycznych informacji osobom poszukującym," powiedział nam De Loenen. "Bo jeśli spojrzeć na internet, to jest tam mnóstwo informacji, które nie są zbyt rzetelne, zarówno jeśli chodzi o możliwe korzyści, jak i zagrożenia."

 

Korzystanie z doradztwa, medytacja, spędzanie czasu z naturą, a nawet po prostu rozmowa z bliskimi przyjaciółmi, są potężnymi sposobami integracji efektów ceremonii ayahuaskowej do współczesnego życia, ponieważ pozwalają spędzić czas na faktycznej eksploracji problemów i i spostrzeżeń, które podczas jej trwania zostały uświadomione.

 

"Jeśli pracujesz np. na Wall Street, weź kilka dni lub tydzień wolnego po ceremonii, by móc właściwie zintegrować ją przed powrotem do pracy" radzi De Loenen "Praca, stres, sytuacje, z którymi mamy do czynienia w mieście bardzo się różnią się od tego, co znajdujemy w Amazonii. Natura jest najlepszym środowiskiem dla integracji . "

 

Ponieważ przygotowanie jest również ważnym elementem doświadczenia z ayahuaską i jest istotne dla jej potencjału uzdrawiającego, ICEERS udostępnia porady i wskazówki dla osób zainteresowanych spróbowaniem leku, jak również informacje naukowe i badania na temat jego skutków.

 

Szamani i szarlatani

 

Wizje i doznania fizyczne mające miejsce podczas sesji z ayahauscą są często bardziej intensywne niż oczekiwano, co czyni zarówno przygotowanie, jak i integrację tym istotniejszymi. Chociaż dobry szaman lub prowadzący wie o tym i sprawia, że ​​są ważną częścią doświadczenia, inni mogą całkowicie je zaniedbywać.

 

"Ludzie nie zawsze są świadomi możliwych skutków i intensywności tego typu sesji" ostrzega De Loenen "Kiedy więc kiedy organizatorzy nie są szczerzy i mówią:" Ależ to będzie na pewno wspaniałe doświadczenie, wyleczymy wszystko, co Ci dolega" ludzie mogą wziąć w tym udział i doświadczyć rzeczy przerażających, co może być naprawdę trudne."

 

"Czasem trzeba wrócić do stanu prenatalnego, czasem ludzie przeżywają proces umierania i odradzania się i myślę, że powinni być naprawdę przygotowany na coś takiego," mówi De Loenen. "Połączenie dobrego przygotowania, dobrego nastawienie i dobrej integracji robi ogromną różnicę, jest jak dzień i noc, w porównaniu ze zwykłym spożyciem ayahuaski."

 

Niestety, dezinformacja na temat ayahuasca jest powszechna, szczególnie wśród tych, którzy zarabiając dużo pieniędzy na ceremoniach składają obietnice i zapewnienia, które przedstawiają lek jako coś innego niż to, czym w istocie jest. Takich "szarlatanów" powinni unikać ci, którzy chcą naprawdę skorzystać pracując z ayahuascą.

 

"Myślę, że czasem mentalność tych, którzy pracują z ayahuascą i mówią, że to jest coś, co ma za zadanie wyleczyć Twoje problemy - że to takie proste – przyczynia się do spotęgowania wizji, że jesteś bezsilny i potrzebujesz czegoś z zewnątrz, co dokona Twojego uzdrowienia." wyjaśnia De Loenen.

 

Gdy szukasz siły na zewnątrz siebie, otwierasz się na stare sztuczki oszustów, pozbawionych skrupułów szamanów udających, że mają magiczne moce, aby dorwać się do pieniędzy. Ponadto, tracisz istotę uzdrawiającej mocy ayahuaski, którą jest fakt, że Ty sam jesteś w stanie zmienić siebie, a więc samo-leczyć.

 

"Mogą rozumieć ayahuaskę i inne podobne rośliny w niewłaściwy sposób" kontynuuje De Loenen nadal. "Ludzie szukają lekarstwa, czymkolwiek ono będzie, podczas gdy tak naprawdę ayahuasca jest katalizatorem, który pomaga Ci zebrać moc."

 

Integracja i Głębokie Uzdrowienie

 

Nawet bardzo intensywne negatywne doświadczenia z ayahuasca mogą stać się potężnymi doświadczeniami uzdrawiania dzięki właściwej integracji i trosce, dlatego też proces zachowywania diety (który często obejmuje po-dietetyczny okres ograniczenia praktykowania pewnych zachowań) jest tak ważny w tradycyjnym wykorzystaniu ayahuaski.

 

"Ludzie czasem wychodząc z bardzo głębokich ceremonii nie są nawet nawet w stanie nadać sensu doświadczeniu, mówiąc takie rzeczy jak" to jest straszne "- czasem będąc wręcz w swego rodzaju szoku. Ale potem, dzięki doradztwu i terapii, nagle zaczynają rozumieć znaczenie doświadczenia i zacząć odnosić je do tego, kim są." mówi De Loenen.

 

"Zaczną zmieniać swoje zachowanie w codziennym życiu, a w następstwie inni ludzie zaczynają zmieniać sposób, w jaki odnoszą się do nich" kontynuuje. "Coś, co początkowo mogło być postrzegane jako straszne i trudne doświadczenie, staje się skokiem w ich rozwoju."

 

Dla osób celujących w szczególnie intensywne doświadczenia, lub że po prostu chcących uzyskać jak najwięcej z ceremonii, ICEERS oferuje bezpłatne usługi, które obejmują odesłanie do terapeutów, którzy zostali przeszkoleni w sprawowaniu opieki po doświadczeniu. Będąc w istocie dalekim od bycia znakiem, że coś poszło nie tak, głębokie (a nawet przerażające) doświadczenie ayahuaskowe może być w rzeczywistości otwarciem procesu introspekcji, która prowadzi do uzdrowienia o iście epickiej rozległości.

 

"Myślę, że jesteśmy w prawdziwie kluczowym momencie, ponieważ ayahuasca staje się tak popularna, a także dlatego, że jednocześnie przyciąga oportunistów i osoby posuwające się do nieetycznych praktyk." De Loenen powtarza: "Mam nadzieję, że wszystko jednak idzie w kierunku coraz silniej zaznaczonej obecności ludzi akceptujących więcej i w większym stopniu rozumiejących korzyści i potencjał tych roślin, znaczenie narzędzi takich jak psychoterapia dla przygotowania, uczących się o tym, jak radzić sobie z trudnymi doświadczeniami podczas ceremonii np. przez techniki oddychania, a następnie dbających o zapewnienie uczestnikom ceremonii dostępu do terapeutów, poradnictwa i innych zasobów, które mogą pomóc im zintegrować doświadczenie, tak aby jak najwięcej osób mogło doświadczyć uzdrowienia, które te rośliny mogą ułatwić. "

Tagi

Źródło

Reset.me
Ocean Malandra

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Grafika

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Zapraszamy na Konferencję “W obliczu zmian - globalne przemiany polityki narkotykowej” (14-15 listopada, Warszawa)

$
0
0

Tematem konferencji “W obliczu zmian” są zachodzące obecnie zmiany w polityce narkotykowej. Chcemy się im przyjrzeć zarówno z perspektywy lokalnej jak i globalnej oraz pogłębić naszą wiedzę o ich konsekwencjach w takich dziedzinach jak legislacja, medycyna, gospodarka, kultura czy społeczeństwo.

Od ostatniej konferencji Studenckiej Inicjatywy Narkopolityki w Krakowie w 2012 roku nastąpiły takie przełomowe wydarzenia jak legalizacja marihuany w Urugwaju czy trzech stanach USA, za czym idą ogromne konsekwencje medyczne i ekonomiczne. Jak stoi w ostatnim raporcie Global Commision on Drugs stoimy przed wyzwaniem globalnej reorientacji polityki narkotykowej w kierunku redukcji szkód (harm reduction). Podobnego zdania byli w większości członkowie 58. spotkania Komisji ONZ ds. Środków Odurzających (CND, Commission on Narcotic Drugs). W 2016 roku odbędzie się specjalna sesja UNGASS w której szczególny nacisk położony zostanie na realizowanie celów polityki narkotykowej przez NGO’sy oraz społeczeństwo obywatelskie.

W Polskim, jak i globalnym dyskursie coraz częściej pojawia się temat medycznych właściwości substancji psychoaktywnych. W Polsce coraz intensywniej dyskutowany jest temat medycznej marihuany, jak i trochę na uboczu temat zbyt ograniczonego i niehumanitarnego zastosowania środków przeciwbólowych (w tym opiatów) w medycynie. Innym medycznym zagadnieniem, mającym niewidoczny ale gigantyczny wpływ na nasze codzienne życie jest przemysł psychodropowy.

Od 2012 roku funkcjonuje w Polsce paragraf 62a który pozwala na odstąpienie od śledztwa w przypadku posiadania niewielkich ilości substancji psychoaktywnych na własny użytek z uwagi na brak szkodliwości czynu. Niestety wedle specjalistów nie jest on do tej pory wystarczająco często stosowany. Spektakularne zamknięcie sklepów z dopalaczami oraz stopniowe powiększanie się liczby związków na liście substancji zakazanych nie rozwiązało ani nie zmniejszyło problemu. W świetle wypowiedzi specjalistów oraz uzyskanych rezultatów można stwierdzić że Polska profilaktyka nie działa.

Zmiany w polityce, społeczeństwie oraz wiedzy naukowej ciągną za sobą również zmiany kulturowe, którym chcielibyśmy się przyjrzeć. Od wieków używki łączą się ze stylem życia ludzi, są jego nieodłączną częścią tworzenia, pobudzania się, kreatywności, podróży wewnętrznych, rozrywki jak i dopingu sportowego.

Konferencja skierowana jest do studentów, doktorantów oraz pracowników naukowych reprezentujących różne dyscypliny naukowe: historię, prawo, kulturoznawstwo, filologię, historię sztuki, dziennikarstwo, filmoznawstwo, filozofię, etykę, socjologię, psychologię, politologię, medycynę, antropologię, historię, gender studies i inne.

Dyskusji chcielibyśmy poddać następujące zagadnienia:

Narkotyki w polityce i prawie, przykładowe tematy: legalizacja, obecne prawo narkotykowe w Polsce i na świecie, wojny narkotykowe, wpływ polityki narkotykowej na więziennictwo i policję, handel substancjami psychoaktywnymi w internecie, szlaki przerzutowe, narkotyki a grupy paramilitarne i terrorystyczne, kto zarabia na narkotykach, prawa człowieka a substancje psychoaktywne;

Narkotyki jako przedmiot badań naukowych, przykładowe tematy: medyczna marihuana, współczesne próby wykorzystania starych i nowych substancji psychoaktywnych w medycynie, wykorzystywanie substancji psychoaktywnych w terapiach;

Społeczne uwarunkowania zażywania narkotyków, przykładowe tematy: wpływ narkotyków na społeczeństwo, badania socjologiczne i psychologiczne dotyczące używania substancji psychoaktywnych, edukacja i profilaktyka narkotykowa, historia narkotyków, redukcja szkód, stereotypy dotyczące używania substancji psychoaktywnych;

Narkotyki w kulturze, przykładowe tematy: substancje psychoaktywne w filmie, muzyce, sztuce,wizerunek zażywania narkotyków w mediach

Zastrzegamy sobie prawo do selekcji zgłoszeń. Nie pobieramy opłaty konferencyjnej.

Planujemy wydanie internetowej monografii zbiorowej.

***

Zainteresowanych prosimy o przesyłanie abstraktów referatów wraz z danymi osobowymi i nazwą reprezentowanej instytucji do dnia 25 października 2015 r. na adres: bartosz.krajewski@sin.org.pl

Organizatorzy:
Studencka Inicjatywa Narkopolityki
Instytut Socjologii UW

Partnerzy:
Fundacja Redukcji Szkód
Rzecznik Praw Uzależnionych
Polska Sieć Polityki Narkotykowej
Krytyka Polityczna
Youth Organisations for Drug Action
Miasto jest Nasze

Rada Naukowa:
prof. dr hab. Ireneusz Krzemiński, prof. dr hab. Kazimierz Frieske, dr Adam Ostolski, dr Dariusz Zalewski
Projekt konferencji: Piotr Tubelewicz, Bartosz Krajewski
Komitet Organizacyjny: Piotr Tubelewicz, Bartosz Krajewski, Jan Stola, Jerzy Afanasjew

Tagi

Komentarz [H]yperreala

Cóż możemy dodać? Szczerze zachęcamy do uczestnictwa. Skoro coś się dzieje i nas dotyczy - głupio, by działo się bez nas.

Źródło

Studencka Inicjatywa Narkopolityki

Źródło internetowe

Grafika

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Leczenie bólu: Leki są lekami, a nie narkotykami

$
0
0
pokolenie Ł.K.
Co trzeba zmienić, żeby poprawić jakość leczenia bólu w Polsce? O tym z posłanką Lidią Gądek przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Podstawowej Opieki Zdrowotnej i Profilaktyki rozmawia Alicja Dusza.

Leczenie bólu: Leki są lekami, a nie narkotykami

Kategorie

Narkotyki sprawdzają się w łagodzeniu objawów chorób psychicznych

$
0
0

Niedozwolone substancje psychoaktywne, m.in. LSD, sprawdzają się w łagodzeniu objawów chorób psychicznych – twierdzą naukowcy. W sytuacjach, gdy standardowe leki nie działają, ostatnią deską ratunku mogą się okazać niektóre narkotyki, które pomagają cierpiącym na depresję, nerwicę natręctw i chroniczny ból. Badania na ten temat opublikowały prestiżowe pisma: „Nature Neuroscience” i „Science”.

Problem nieskuteczności leczenia dotyka aż 40 proc. chorych na depresję i wielu cierpiących na inne schorzenia związane z pogorszeniem nastroju. Wcześniejsze badania pokazały, że substancje psychodeliczne pozytywnie wpływają na działanie neurotransmiterów w mózgu, które szwankuje u ludzi cierpiących na depresję i pokrewne jej zaburzenia.

Teraz naukowcy użyli niewielkich dawek narkotyków podawanych przez krótki okres jako katalizatora pomagającego pacjentom zmierzyć się ze swoimi problemami. Dopiero wówczas chorzy rozpoczynali sesje psychoterapeutyczne, uznawane za podstawę leczenia chorób psychicznych.

– Terapia z użyciem środków psychoaktywnych może dać pacjentom nową perspektywę, zwłaszcza w zmaganiach z problemami takimi jak stłumione wspomnienia – mówi dr Franz Vollenweider z Uniwersyteckiego Szpitala Psychiatrycznego w Zurichu, który na łamach „Nature Neuroscience” podsumował badania na temat LSD i psylocybiny (obecnej w grzybkach halucynogennych).

 Z kolei w piśmie „Science” zespół amerykańskich naukowców ogłosił, że wstrzykiwanie substancji o nazwie ketamina w ciągu zaledwie kilku minut może poprawić nastrój osobom z chorobą afektywną dwubiegunową. Inne leki potrzebują na to kilku tygodni lub nawet miesięcy. Ketamina jest lekiem stosowanym w narkozie, ale również znanym środkiem halucynogennym. Badania przeprowadzone na szczurach pokazały, że substancja ta nie tylko pozytywnie wpływa na depresyjne zachowania, ale też odbudowuje połączenia między neuronami zniszczone przez chroniczny stres.

– To prawie magia: jedna dawka może dać błyskawiczny efekt i działać od siedmiu do dziesięciu dni – mówi uczestniczący w badaniach dr Ronald Duman z Yale University School of Medicine.

źródło: Rzeczpospolita

 

----------------

Ketamina lekiem na depresję?

Pojedyncza dawka ketaminy – substancji wykorzystywanej w znieczulaniu przedoperacyjnym zwierząt i stosowanej jako narkotyk przez ludzi, zwłaszcza gości klubów nocnych – w ciągu kilku godzin eliminuje objawy depresji, a efekt utrzymuje się nawet przez 10 dni.

Naukowcy zauważyli, że ketamina, nazywana też "Special K" lub, ze względu na grupę, w jakiej jest rozpowszechniona, "dziecięcą heroiną", sprawdza się także u osób, którym nie pomogły wypróbowywane przez lata inne metody terapii. Studium przeprowadzone w Connecticut Mental Health Centre zademonstrowało, że metoda ketaminowa jest skuteczna u 70% pacjentów z depresją oporną na leczenie. Niezwykłe jest to, że anestetyk dysocjacyjny działa tak szybko, ponieważ większość przepisywanych obecnie leków przeciwdepresyjnych daje zauważalne efekty po kilku tygodniach, a nawet miesiącach, w dodatku przy systematycznym codziennym zażywaniu.

Badacze zauważyli, że po wstrzyknięciu szczurom ketaminy objawy obniżonego nastroju znikają w ciągu kilku godzin od pierwszej iniekcji. Okazało się też, że narkotyk odnawia uszkodzone przez stres synapsy w mózgu.

Profesor Ronald Duman z Uniwersytetu Yale, którego artykuł ukazał się właśnie w piśmie Science, stwierdził, że ketamina działa na układ nerwowy inaczej od tradycyjnych medykamentów i bazuje na synaptogenezie, czyli szybkim tworzeniu nowych połączeń między neuronami. Nic więc dziwnego, że akademik zachwyca się jej potencjałem. Dotąd zastosowanie kliniczne tego związku było ograniczone ze względu na wywoływane przez niego zmiany percepcji i świadomości. By tego uniknąć, należy pamiętać o aplikowaniu chorym z depresją niewielkich dawek.

George Aghajanian, współautor opisywanego badania, przestrzega, że przed wprowadzeniem do obiegu, należy przeprowadzić dalsze analizy i modyfikacje. Zrozumienie mechanizmu leżącego u podłoża antydepresyjnego efektu ketaminy pozwoli nam zaatakować problem na wiele różnych sposobów w ramach szlaku sygnałowego mTOR [kinazy serynowo-treoninowej mTOR]. U gryzoni ketamina zwiększała stężenie synaptycznych białek sygnałowych, a także liczbę synaps w korze przedczołowej. Amerykanie wykazali też, że blokowanie szlaku sygnałowego mTOR hamowało zdolność ketaminy do wywoływania synaptogenezy i odpowiedzi behawioralnej (depresja nadal się utrzymywała).

Inni eksperci przypominają, że ketamina jest silnie uzależniającym narkotykiem i stosując ją, należy zachować ostrożność.

Źródło: Kopalniawiedzy.pl / Telegraph / Science

 

Tagi

Komentarz [H]yperreala

Około 80% chorych po zastosowaniu elektrowstrząsów uzyskuje znaczną poprawę.

Źródło

Rzeczpospolita
Kopalniawiedzy.pl

Źródło internetowe

Skrót grafiki

Oceń treść:

0
Brak głosów

Psychedeliczne terapie

$
0
0

Wystarczy kilka godzin, aby substancje psychoaktywne wywołały takie zmiany w psychichice, jakie w konwencjonalnej psychologii osiąga się po latach.

Roland R. Griffiths i Charles S. Grob


 

W  SKRÓCIE


Setki doświadczeń dotyczących halucyno­genów przeprowadzono w latach pięćdzie­siątych i sześćdziesiątych. Nadużywanie tych substancji doprowadziło jednak do ich delegalizacji, a wprowadzone restrykcje całkowicie zahamowały dalsze prace.

Początkowe próby stosowania tych środ­ków wskazywały, że mogą one pomóc w leczeniu pacjentów z rozmaitymi scho­rzeniami psychiatrycznymi. Wstrzymanie finansowania badań nie pozwoliło tego dokładnie sprawdzić. Nowy etap prac nad halucynogena­mi, głównie psylocybiną, rozpoczął się od sprawdzenia, czy mogą one skutecznie zwalczać egzystencjalny lęk u pacjentów cierpiących na nowotwory lub pomóc uzależnionym wyzwolić się z nałogu. Pierwsze rezultaty nowych badań tera­peutycznych są obiecujące, niektórzy ich uczestnicy doświadczali bowiem głę­bokich przeżyć duchowych, co sprzyja dążeniu do przeprowadzenia ważnych zmian w życiu.

Pewnego wiosennego poranka 2004 roku do centrum badawczego biologii behawioral­nej w Johns Hopkins University School of Me­dicine zgłosiła się Sandy Lundahl, 50-letnia specjalistka ds. edukacji zdrowotnej, by ochot­niczo wziąć udział w badaniu substancji halu­cynogennych, jednym z pierwszych od ponad 30 lat w Stanach Zjednoczonych. Wypełniła kwestionariusze, pogawędziła z dwoma nadzorcami badania klinicznego, którzy mieli spędzić przy niej najbliższe osiem godzin, i zasiadła w wy­godnym pomieszczeniu przypominającym salon, przeznaczo­nym na sesję. Połknęła dwie niebieskie kapsułki i położyła się na kozetce. W relaksacji i skupieniu się na swoim wnętrzu mia­ło jej pomóc zasłonięcie oczu oraz specjalnie dobrany zestaw utworów muzyki klasycznej, płynącej przez słuchawki.

Kapsułki zawierały wysoka, dawkę psylocybiny, głównego składnika "magicznych" grzybków, która, podobnie jak LSD i me­skalina, powoduje zmiany nastroju i percepcji, ale bardzo rzadko wywołuje halucynacje. Pod koniec sesji, kiedy działanie psylocy­biny osłabło, Lundahl, która nigdy wcześniej nie zażywała halucynogenów, wypełniła kolejne kwestionariusze. Jej odpowiedzi wskazywały, że w czasie spędzonym w pokoju sesyjnym przeżyła głęboko mistyczne doświadczenie podobne do tych, o których opowiadali duchowi przewodnicy w wielu kulturach na prze­strzeni wieków - charakteryzowane jako poczucie zjednoczenia z ludźmi i rzeczami, któremu towarzyszyło wrażenie przebywa­nia poza czasem i przestrzenią, uczucie świętości i radości.
Podczas wizyty kontrolnej ponad rok później powiedziała, że do tego mistycznego doświadczenia powraca każdego dnia, i - co najciekawsze - uważa je za swoje najbardziej osobiste i najważniejsze pod względem duchowym wydarzenie. Odczu­ła, że korzystnie zmieniło ono jej nastrój, postawę, zachowa­nie i zwiększyło poziom zadowolenia z życia. „Wygląda na to, że to doświadczenie przyśpieszyło mój wewnętrzny rozwój - na­pisała. - Wciąż pojawiają się jego reperkusje ... [stałam się] bar­dziej kochająca - staram się wynagrodzić krzywdy, które wyrzą­dziłam... Coraz bardziej jestem skłonna dostrzegać w ludziach bijące od nich boskie światło".

Lundahl znalazła się w grupie 36 osób uczestniczących w ba­daniu rozpoczętym w 2001 roku przez jednego z nas (Griffithsa) w Johns Hopkins University. Pierwsze wyniki tego doświadcze­nia opublikowano w 2006 roku, a raport z następnych obserwacji ochotników - dwa lata później. Kiedy pierwszy z artykułów pojawił się w Psychopharmacology, wielu naukowców entuzja­stycznie powitało powrót do badań wstrzymanych na tak długo. Testy psylocybiny w Johns Hopkins University są kontynuowa­ne. Eksploruje się duchowe konsekwencje podania leku zdro­wym ochotnikom, a także sprawdza, czy stany psychoaktywne wywoływane przez halucynogeny i w szczególności przeżycia typu mistycznego mogą złagodzić schorzenia psychiatryczne i behawioralne, łącznie z takimi, których leczenie nie jest obec­nie zbyt efektywne. Związkiem stosowanym w większości tych badań jest psylocybina, tzw. klasyczny halucynogen. Podobnie jak w przypadku innych leków tej klasy - psylocyny, meskaliny, DMT i LSD - działa ona za pośrednictwem receptorów seroto­niny w komórkach mózgu. Mylące jest to, że w mediach i ra­portach epidemiologicznych mianem „halucynogenów" są okre­ślane również pewne związki z innych klas leków, wywołujące odmienne efekty farmakologiczne: ketamina, MDMA (którego popularna nazwa to „ecstasy"), salvinorin A, ibogaina i inne. Niektóre z nich mają także potencjał terapeutyczny.
 


UCIĄŻLIWA PRZESZŁOŚĆ

Terapeutyczne testy halucynogenów nawiązują do niezwy­kłych efektów prób badawczych rozpoczętych jeszcze w latach pięćdziesiątych, które objęły tysiące uczestników. Wyniki nie­których z tych doświadczeń wskazywały, że halucynogeny mogą pomóc w leczeniu uzależnień i złagodzić psychiczne cierpienia towarzyszące schyłkowej fazie śmiertelnej choroby. Na począt­ku lat siedemdziesiątych wstrzymano jednak dalsze badania ze względu na narastający problem rekreacyjnego stosowania halucynogenów, głównie LSD, czemu towarzyszyło niesłychane zainteresowanie mediów. Przyczyniło się do tego także szeroko nagłośnione usunięcie Timothy'ego Leary'ego i Richarda Alperta z Harvard University w 1963 roku na skutek kontrowersji wokół stosowanych przez nich niekonwencjonalnych metod badaw­czych z wykorzystaniem halucynogenów, a w przypadku Alperta - także podanie studentowi psylocybiny poza kampusem.

Rozpowszechniające się nienadzorowane stosowanie słabo poznanych substancji, po części wynikające z popierania tej praktyki przez charyzmatycznego Leary'ego, wywołało w koń­cu ostrą reakcję. Ustawa Controlled Substances Act z 1970 ro­ku umieściła popularne halucynogeny w Wykazie I - najbar­dziej restrykcyjnej kategorii. Wprowadzono nowe ograniczenia w próbach badawczych na ludziach, wstrzymano ich finansowa­nie ze środków federalnych, a badaczy w nie zaangażowanych zepchnięto na margines profesji.

Upłynęło wiele lat, zanim wrzawa wokół halucynogenów przycichła na tyle, by można było rozpocząć ściśle kontrolowane próby podawania ich ludziom.

Naukowcy szczególnie interesu­ją się wywoływanymi przez nie przeżyciami typu mistycznego, ponieważ wygląda na to, że mogą one szybko powodować ko­rzystne i trwałe zmiany nastroju i zachowania, których osią­gnięcie za pomocą metod konwencjonalnej terapii psycholo­gicznej zajęłoby wiele lat. Badania tego zjawiska prowadzone w Johns Hopkins University dowodzą, że tego typu przeżycia mogą być w warunkach laboratoryjnych wywołane u większo­ści ludzi. A to pozwala po raz pierwszy przeprowadzić rygory­stycznie kontrolowane testy naukowe tego fenomenu, poddając monitoringowi stan ochotników przed zażyciem leku i potem, by zbadać przyczyny oraz psychologiczne i behawioralne efekty „mistycznych" doznań.

W swoich ostatnich pracach na ten temat naukowcy z Johns Hopkins zastosowali kwestionariusze przeznaczone pierwotnie do oceny doświadczeń mistycznych pojawiających się samorzut­nie, niemających związku z zażyciem leków. Przyjrzeli się też stanom psychicznym ochotników po upływie dwóch i czterna­stu miesięcy od sesji z psylocybiną. Ankiety wykazały, że uczest­nicy nabrali pewności siebie, wzrosło ich poczucie wewnętrz­nego zadowolenia, lepiej tolerowali frustrację, zmniejszyła się ich nerwowość, poprawiła jakość życia. Potwierdzały to także opinie przyjaciół, członków rodziny czy kolegów z pracy, niewie­dzących o eksperymencie. Jeden z uczestników samą sesję opi­sywał tak: „Poczucie, że wszystko jest Jednością, zetknięcie się z esencją Wszechświata, wiedza, że Bóg nie żąda od nas niczego poza miłością. Nie jestem sam. Nie boję się śmierci. Jestem bar­dziej cierpliwy wobec siebie samego".

ULGA W CIERPIENIU

Gdy 40 lat temu wstrzymano doświadczenia z halucy­nogenami, ad acta trzeba było odłożyć długą listę planów ich zastosowania terapeutycznego, obejmującą próby leczenia al­koholizmu i innych uzależnień, lęku towarzyszącego chorobie nowotworowej, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, zespołu stresu pourazowego, zaburzeń psychosomatycznych, autyzmu oraz poważnych charakteropatii. Nieliczne wykonane już bada­nia na ten temat obejmowały na ogól jednostki lub małe grupy, a to mało wiarygodne źródło wiedzy. Nawet najlepsze z nich nie spełniały nowoczesnych kryteriów metodologicznych, jak istnie­nie i dobór grupy kontrolnej, randomizacja itp., które są obecnie standardem psychofarmakologicznych badań klinicznych. Pracę trzeba zacząć niemal od zera.

Na początek naukowcy zajęli się lękiem i depresją towarzy­szącym chorobie nowotworowej. Tradycyjne psychofarmaceuty­ki są w tych przypadkach nie dość skuteczne. Dlatego jeszcze w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w sumie ponad 200 chorych na raka otrzymało w ramach serii prób klinicz­nych klasyczne halucynogeny. W 1964 roku Eric Kast z Chica­go Medical School, podając LSD pacjentom cierpiącym na silny ból występujący w końcowym stadium choroby nowotworowej, zauważył, że zaczęli oni „w szczególny sposób lekceważyć powa­gę swojej sytuacji, swobodnie mówili o zbliżającej się śmierci, podchodząc do tego w sposób, który w naszej zachodniej kultu­rze uznano by za nieodpowiedni, lecz w ich stanie psychicznym było to nadzwyczaj korzystne". W kolejnych badaniach Stanislav Grof, William Richards i ich współpracownicy ze Spring Grove State Hospital niedaleko Baltimore (a później w Maryland Psychiatrie Research Center) wykorzystali LSD i inny klasycz­ny halucynogen DPT (dipropylotryptaminę), co przyczyniło się do złagodzenia depresji, zmniejszenia niepokoju i strachu przed śmiercią. Największa poprawa samopoczucia nastąpiła u cho­rych, którzy doświadczyli przeżycia typu mistycznego.

Jeden z nas (Grob) zaktualizował tę serię. W latach 2004-2008 przeprowadził w Harbor-UCLA Medical Center pilotażowe badanie, w którym podawał psylocybinę 12 pacjentom w termi­nalnej fazie choroby nowotworowej. Wyniki opisał we wrześniu ubiegłego roku w Archives of General Psychiatry. Tak mała gru­pa nie pozwala co prawda wyciągać definitywnych wniosków, ale rezultaty były zachęcające: mniejszy niepokój i poprawa nastroju utrzymywały się nawet przez kilka miesięcy po sesji, uzyskano też osłabienie lęku przed śmiercią, jak w badaniach sprzed 40 lat. Johns Hopkins i New York University rozpoczę­ły więc próbę podawania wyższych dawek psylocybiny, częściej wywołujących przeżycia typu mistycznego, które w poprzednich badaniach były związane z dłuższym utrzymywaniem się efek­tów terapeutycznych. A w Szwajcarii rozpoczęto podobną pilo­tażową próbę z zastosowanem LSD.

Od dawna wiadomo że głębokie, samoistne doznanie mi­styczne pomaga czasem alkoholikom, palaczom i innym uza­leżnionym uwolnić się od nałogu. Od początku prac nad ha­lucynogenami próbowano więc ten efekt osiągnąć za pomocą środków farmakologicznych. W takich doświadczeniach, opi­sanych w ponad 20 publikacjach, wzięło udział łącznie ponad 1300 osób. W części prób ochotnikom podawano wysokie dawki tych substancji, nie zapewniając odpowiedniego przygotowania i wsparcia psychologicznego. Niekiedy wręcz wiązano ich do łó­żek („dla bezpieczeństwa") . Nie dziwi więc, że badacze docenia­jący wagę „set & setting" (Pojęcie wprowadzone przez Leary'ego obejmujące nastawienie psychiczne, oko­liczności i otoczenie podczas doświadczenia psychodelicznego - przyp. tłum.) i zapewniający pacjentom większe wsparcie uzyskiwali lepsze wyniki. Ogólnie były one obiecujące, lecz nie rozstrzygające.

Zastosowanie współczesnej, lepszej metodologii powinno ostatecznie przesądzić o przydatności halucynogenów w lecze­niu uzależnień. W Johns Hopkins zespół kierowany przez Grif­fithsa i Matthew Johnsona rozpoczął pilotażowe badanie nad rzuceniem palenia, w którym sesje psylocybiny mają uzupełnić terapię poznawczo — behawioralną, czyli uczenie pacjenta, jak zmienić myśli i zachowanie, aby wyzwolić się od nałogu i wy­trwać w abstynencji.
Poza leczeniem uzależnień, rozpoczęto w ostatnim cza­sie badania nad tym, czy psylocybina może złagodzić objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Także inne substancje z Wykazu I, działające w odmienny sposób, wykazują potencjał terapeutyczny. Ostatnio zaobserwowano, że niskie dawki keta­miny (środka znieczulającego) mogą szybciej łagodzić depresję niż fluoksetyna i podobne leki, zaś w South Carolina wykaza­no, że MDMA pomaga w leczeniu zespołu stresu pourazowego u pacjentów niepoddających się standardowej terapii. Podobne próby z MDMA prowadzone są w Szwajcarii i Izraelu.

UWAGA! NIEBEZPIECZNE ZAKRĘTY

Uzyskanie akceptacji dla terapii wykorzystujących klasycz­ne halucynogeny wymaga przezwyciężenia obaw, które naro­sły w czasie „psychodelicznych lat sześćdziesiątych" w związku z nadużywaniem tych substancji. Rzeczywiście mogą one czasem wywołać niepokój, paranoję lub panikę, co w przypadkach nie­nadzorowanego ich podania grozi nieumyślnymi zranieniami czy nawet samobójstwem. W Johns Hopkins zaobserwowano, że na­wet mimo starannego doboru uczestników i co najmniej ośmiu godzin wstępnego przygotowania psychologicznego co trzeci badany doświadczył w trakcie sesji silnego strachu, a co piąty - nawet paranoi. Niemniej u żadnego nie pojawiły się trwałe zaburzenia, zapewne także dzięki stworzeniu sprzyjających wa­runków zbliżonych do domowych oraz zapewnieniu stałej asysty wykwalifikowanych doradców w czasie sesji.

Inne zagrożenia związane ze stosowaniem halucynogenów to przedłużona psychoza, stres psychiczny, zaburzenia widzenia lub dysfunkcje innych zmysłów utrzymujące się przez kilka dni lub nawet dłużej. Pojawiają się one rzadko, zwłaszcza u dokład­nie monitorowanych i psychologicznie przygotowanych ochot­ników. Chociaż klasyczne halucynogeny są czasem nadużywane stosowane w sposób narażający na niebezpieczeństwo samego zainteresowanego lub osoby postronne, nie zalicza się ich do typowych środków uzależniających, ponieważ nie wywołują przymu­su sięgania po kolejną dawkę, ani zespołu odstawienia. Aby ograni­czyć występowanie działań nie­pożądanych, grupa naukowców z Johns Hopkins opublikowała ostatnio zestaw wytycznych bez­piecznego stosowania wysokich dawek halucynogenów w do­świadczeniach naukowych. Bio­rąc pod uwagę możliwość pano­wania nad ryzykiem aplikowania tych leków, sądzimy, że ich bada­nia powinny być kontynuowa­ne, choćby ze względu na szansę odmienienia życia cierpiących na nowotwory czy osób uzależ­nionych. Jeśli okażą się skuteczne w tych przypadkach, można było­by przejść do sprawdzenia, czy wywołane przez nie przeżycia pomogą w terapii ważnych problemów zdrowia publicznego, ta­kich jak zaburzenia łaknienia, ryzykowne zachowania seksual­ne bądź rozmaite przypadki niedostosowania społecznego.

W badaniach halucynogenów spore korzyści powinno przy­nieść zastosowanie metod neuroobrazowania i technik farma­kologicznych niedostępnych w latach sześćdziesiątych, które pozwolą wejrzeć w mechanizm działania tych substancji. Ska­nowanie obszarów mózgu zaangażowanych w odczuwanie in­tensywnych emocji i myśli, których ludzie doświadczają pod wpływem leku, przybliży nas do zrozumienia fizjologii przeżyć typu mistycznego. Być może dzięki temu opracujemy niefarma­kologiczne sposoby ich wywoływania, które pozwolą szybciej i skuteczniej niż przez medytację lub post osiągnąć taki stan, ja­ki w latach trzydziestych w nowojorskim Towns Hospital prze­konał Billa Wilsona, by przestać pić i założyć stowarzyszenie Anonimowych Alkoholików.

Wyjaśnienie, w jaki sposób doświadczenia mistyczne mogą zmieniać postawę na życzliwszą wobec siebie i innych, pomo­że z kolei wytłumaczyć dobrze udokumentowaną ochronną ro­lę uduchowienia w utrzymywaniu dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Doświadczenia mistyczne mogą wywołać dogłębne, trwałe poczucie zjednoczenia z ludźmi i rzeczami - podstawę etyki w wielu religiach i kulturach. Zaś zrozumienie biologicz­nych mechanizmów działania klasycznych halucynogenów przybliżyłoby nas do wyjaśnienia podłoża kooperatywnych i etycznych zachowań ludzkich. Uważamy, że taka wiedza może się okazać kluczowa dla przetrwania rodzaju ludzkiego.

JEŚLI CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ

Pilot Study of Psilocybin Treatment for Anxiety in Patients with Advanced-Stage Cancer. Charles S. Grob i in.; Archives of General Psychiatry. Publikacja w Internecie 6 IX 2010.

Human Hallucinogen Research: Guidelines for Safety. M.W. Johnson, W.A. Richards i R.R. Griffiths; Journal of Psychopharmacology, tom 22, nr 6; s. 603-620; VIII/2008.

Psilocybin Can Occasion Mystical-Type Experiences Having Substantial and Sustained Personal Meaning and Spiritual Significance. R.R. Griffiths i in.; Psychopharmacology, tom 187, nr 3; s. 268-283; VIII/2006. Dostępne na stronie: csp.org/psilocybincsp.org/psilocybin 

Hallucinogens: A Reader. Pod red. Charlesa S. Groba; Tarcher, 2002.

Johns Hophins Psilocybin Cancer Project: www.cancer-insight.org

 

red hyperreal: Książka: "Oczyścić Drzwi Percepcji" H.Smitha (wyd. pol. 2010) wiążąca doświadczenie psychedeliczne z mistycznym. Bardzo dobra pozycja

Tagi

Komentarz [H]yperreala

Podziękowania dla Kapelusznika i Zen Vantalye z listy [u]zywli za udostępnienie tekstu.

Źródło

Świat Nauki (Scientific American), styczeń 2010

Źródło internetowe

Skrót grafiki

Oceń treść:

Brak głosów

Konopie i MDMA powinny być swobodnie dostępne w celach badawczych

$
0
0

Były doradca rządu Wielkiej Brytanii, David Nutt mówi, że istniejące regulacje bardzo utrudniają badania nad używkami o potencjalnym zastosowaniu medycznym.

System klasyfikacji, który sprawia, że używki takie jak konopie indyjskie czy MDMA (ecstasy) są nielegalne powstrzymuje naukowców przed prowadzeniem badań nad możliwymi terapeutycznymi zastosowaniami tych substancji . Według byłego doradcy rządowego ds. Narkotyków chodzi o leczenie takich chorób jak schizofrenia czy depresja.

Profesor David Nutt powiedział, że brytyjskie prawa dotyczące nadużywania narkotyków powinny zostać napisane od początku tak, by lepiej oddawać relatywne zagrożenia związane z poszczególnymi używkami. Zaapelował on także o prawne udostępnienie używek takich, jak MDMA i konopie indyjskie dla celów medycznych i naukowych.

„Obecne regulacje, które są nieuzasadnione, praktycznie uniemożliwiają badania nad tymi używkami”, powiedział Nutt. „Efekt tych zapisów prawnych na badania naukowe jest większy niż konsekwencje zabronienia badań nad komórkami macierzystymi przez Georga Busha, ponieważ sprawa ciągnie się od lat 1960-tych.”

Prawie wszystkie substancje, które mogłyby pomóc naukowcom w zrozumieniu takich aspektów działąnia mózgu, jak świadomość, percepcja, nastrój i psychoza są nielegalne, w tym ketamina, konopie indyjskie, MDMA oraz psychodeliki takie, jak grzyby halucynogenne. Nutt powiedział, że w tym obszarze praktycznie nie było badań, ponieważ rząd utrudnił naukowcom dostęp do tych środków.

Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powiedział dziennikarzom Guardiana: „System licencji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pozwala instytucjom w dobrej wierze przeprowadzać badania naukowe z użyciem kontrolowanych substancji, o ile badania te spełniają niezbędne kryteria bezpieczeństwa.”

Nutt, który jest profesorem neuropsychofarmakologii w Imperial College London, swoją opinię wygłosił w Londynie w ubiegłą środę podczas spotkania informacyjnego zorganizowanego z okazji wydania jego książki, "Drugs Without the Hot Air" ("Narkotyki bez emocji").

David Nutt jest przyzwyczajony do bycia cierniem w koronie władz jeśli chodzi o regulacje prawne związane z używkami. W 2009 roku został odwołany przez ówczesnego ministra zdrowia, Alana Johnsona, ze stanowiska przewodniczącego rządowego Zespołu Eksperckiego ds. Nadużywania Narkotyków za publiczne oświadczenie, że alkohol i tytoń są bardziej szkodliwe niż LSD, ecstasy i konopie indyjskie.

Naukowcy, którzy chcą prowadzić badania z użyciem nielegalnych substancji wpisanych do grupy I (najbardziej restrykcyjna w brytyjskim prawie antynarkotykowym), muszą starać się o licencję z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Proces ten trwa rok i kosztuje tysiące funtów. Badacze muszą także posiadać zabezpieczone pomieszczenia do przechowywania używek i podlegają niezapowiedzianym kontrolom policyjnym.

„[Zasady te] bardzo ograniczają badania, które mogą okazać się przełomowe dla nauki” powiedział Nutt. „Zastanawiam się jak wiele innych szans na rozwój przy użyciu takich substancji, jak MDMA z empatogennymi właściwościami, LSD z potencjałem w leczeniu uzależnień czy konopie indyjskie z wszystkimi ich możliwymi zastosowaniami i odkryciami w takich obszarach, jak schizofrenia, zostało zaprzepaszczonych w ciągu ostatnich 40 lat. Cały ten czas zostałzmarnowany ponieważ, kiedy środek jest nielegalny, praktycznie niemożliwa staje się praca z nim.”

Jedną z najlepszych terapii dla ludzi z syndromem stresu pourazowego jest odtworzenie przeżytej traumy i nauczenie ich jak usunąć bądź kontrolować te wspomnienia. „Jednak wielu pacjentów jest tak straumatyzowana, że kiedy wspomnienia powracają, ludzie ci dysocjują się i nie są w stanie utrzymać tych wspomnień wytarczająco długo, by sobie z nimi poradzić” mówi Nutt.

„W USA odbyły się badania, które wskazują, że MDMA, poprzez osłabienie negatywnych emocji związanych z traumą, pozwala ludziom odbyć terapię i wrócić do zdrowia. Bardzo chcemy przeprowadzić podobną próbę w Wielkiej Brytanii. Paradoksalnie nawet, jeśli wykażemy, że metoda ta działa, nikt nie będzie mógł jej użyć w tym kraju, ponieważ żaden lekarz nie będzie posiadał licencji. W latach 1960-tych trwały badania nad leczeniem alkoholizmu przy pomocy LSD i, jak powiedział Nutt: „dowodzą one, że terapia tak jest tak samo, a może bardziej skuteczna niż metody, których używamy obecnie. Jednak nikt jej nie używa, ponieważ jest to zbyt trudne”.

Nutt stwierdził, że brak badań naukowych wynika bezpośrednio z brytyjskiej arbitralnej klasyfikacji używek. „Używki to używki – różnią się pod względem działania na mózg, ale u podstawy wszystkie są środkami psychotropowymi i zupełnie arbitralną decyzją jest fakt, że alkohol i papierosy pozostają legalny, a konopie indyjskie czy ecstasy nie. To nie są decyzje opartne na faktach naukowych, ale na przesłankach politycznych, moralnych czy religijnych”.

Według Nutt’a badania naukowe nad efektami przyjmowania narkotyków prowadziłyby do bardziej racjonalnego podejścia. Powiedział on, że prawa związane z nadużywaniem narkotyków powinny zostać napisane od nowa po dokładnej, niezależnej ocenie szkód związanych z przyjmowaniem poszczególnych używek. „Nie jestem za legalizacją, wolnym otwartym rynkiem dla wszystkich używek – to prowadzi do większego spożycia” powiedział. „Potrzebujemy uregulowanego dostępu zza lady”.

Oznaczałoby to, że używki takie, jak konopie indyjskie, MDMA czy PZP byłyby dostępne w aptece w celach terapeutycznych. Pacjenci mogliby otrzymać specjalną kartę gwarantującą roczny dostęp” zaproponował. „Wtedy przynajmniej wiedziałbyś, co dostajesz”.

Tagi

Źródło

The Guardian

Źródło internetowe

Tłumaczenie

Małgosia T. oraz równolegle Aleksander G.

Grafika

Skrót grafiki

Oceń treść:

Brak głosów

Odmienne stany świadomości. Czas przywrócić dobre imię LSD?

$
0
0

Niebezpieczny narkotyk czy cudowny lek? Grupa naukowców walczy o przywrócenie dobrego imienia LSD. Chcą by „kwas” można było stosować jako lek na na stany lękowe i depresję.

- Chory wyrostek możesz wyciąć i jest po problemie. Lęków czy stanów depresyjnych nie można usunąć ot tak – mówi dr Robin Carhart-Harris z Imperial College w Londynie, badający reakcje, jakie w mózgu człowieka wywołuje LSD. A lęki i depresja bywają równie groźne co nowotwory czy choroby układu krążenia.

LSD pomaga się z nimi zmierzyć. Zdaniem zwolenników – leczy duszę. Przenosi chorego w stan błogości. Daje zastrzyk energii tak potrzebny, gdy pacjent jest załamany chorobą. Przeciwnicy widzą w nim jedynie narkotyk, którego stosowanie może doprowadzić do przerażających halucynacji. Często odwołują się do przypadków z lat 60., gdy zdarzały się sytuacje, w których ludzie znajdujący się pod wpływem LSD wyskakiwali przez okno albo okaleczali się.

Mimo wielu negatywnych opinii, zwolennicy terapii z użyciem LSD coraz głośniej i prężniej walczą o swoje prawa. Ot choćby w Norwegii, kraju, w którym nawet sprzedaż aspiryny podlega kontroli.

Norweski badacz Pal-Orjan Johansen, wraz z niewielką grupą zwolenników, rozpoczął akcję „LSD Is O.K.”. Udało mu się nawet uzyskać poparcie m.in. emerytowanego sędziego norweskiego Sądu Konstytucyjnego. Johansen nie tylko chce powrotu LSD na listę leku. Chciałby także produkować środek z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa. Jego zdaniem opinia na temat środków halucynogennych jest grubo przesadzona. - Zawsze jest jakieś niebezpieczeństwo – mówi. - Wchodząc do lasu także narażamy się na to, że gałąź może spaść nam na głowę. Ale czy to oznacza, że powinniśmy omijać las szerokim łukiem? - pyta.

Odkryty przez przypadek

LSD został odkryty przez przypadek w 1938 roku przez szwajcarskiego chemika Alberta Hofmanna. Z grzybka pasożytującego na zbożu, buławinki czerwonej, próbował wyodrębnić substancję pobudzającą krążenie, a otrzymał środek wywołujący „odmienne stany świadomości”. Kiedy Hofmann zażył go po raz pierwszy, myślał, że umiera. Jednak następnego dnia czuł się tak błogo, jakby podarowano mu nowe życie. Chemik sądził, że odkryty przez niego specyfik zrewolucjonizuje leczenie stanów lękowych.

Niestety LSD zaczęto stosować także w zdecydowanie mniej szlachetnych celach. Stało się ulubioną używką dzieci kwiatów, a CIA eksperymentowała z wykorzystaniem go do psychicznego niewolenia wrogów. By zlikwidować dostęp do halucynogenu, w 1967 roku amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zabroniła jego produkcji i stosowania. Od tej chwili był już tylko nielegalnym narkotykiem.

Wkrótce po decyzji FDA skończyły się także badania nad LSD finansowane przez rząd Stanów Zjednoczonych. Jeszcze w latach 1953-1973 finansował aż 116 takich badań. Środek testowano nie tylko na osobach ze stanami lękowymi, ale także na chorych na depresję czy autyzm oraz na więźniach.

Badania nad świadomością i jej modyfikowaniem od 1998 r. prowadzi Fundacja Beckley w Wielkiej Brytanii. Jej założycielka Amanda Feilding nie tylko jest zwolenniczką psychofarmakologii, ale sama w latach 60. zażywała LSD oraz grzybki halucynogenne, aby przenieść się w świat „odmiennej świadomości”. Fundacja kieruje badaniami oraz stara się doprowadzić do zmian w prawie, które pozwolą na stosowanie LSD i innych podobnie działających środków w medycynie.

Obecnie „pod lupę” wzięto psylocybinę (środek halucynogenny pochodzący z grzybów). Badacze sprawdzają, czy jest w stanie pomóc osobom cierpiącym na depresję oraz uzależnionym od alkoholu czy papierosów.

Są już pierwsze sukcesy. Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Kalifornijskim wynika, że psylocybina pomaga osobom z rakiem w stadium terminalnym poradzić sobie ze świadomością śmierci. Z kolei Roland Griffiths z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa dowiódł, że psylocybina wprawiła badane osoby w stan określany jako jedno z pięciu najważniejszych przeżyć w życiu (z 36 badanych osób takiego zdania było ponad 70 proc.).

Są też opinie zgoła odmienne. Andrew Parrott, profesor psychologii z uniwersytetu w Swansea, uważa, że badania nad LSD to pewien rodzaj nowej mody i trendu. - Wiele osób stara się teraz o granty na badania nad tego typu środkami, ale nie wiem w jaki sposób mogłyby one pomóc osobom z klinicznymi zaburzeniami – mówi. - Każdy narkotyk początkowo wprawia w pozytywny stan, jednak przy długotrwałym stosowaniu negatywne skutki biorą górę – dodaje. Jego zdaniem psylocybina oraz LSD mogą być przyczyną dramatycznych zmian w mózgu.

Dlaczego LSD a nie np. amfetamina?

Halucynogeny – w przeciwieństwie choćby do amfetaminy – nie są toksyczne. Nie powodują też uzależnień, bo inaczej działają na mózg. Oddziałują na komórki nerwowe czułe na serotoninę. Po ich zażyciu w pierwszej chwili pojawiają się nieprzyjemne wrażenia. Dopiero po pewnym czasie powstają przyjemne doznania generowane przez układ nagrody. Do jego pobudzenia dochodzi jednak pośrednio, a reakcja ta jest rozłożona w czasie. Inne narkotyki, np. heroina czy amfetamina, powodują wyrzut dopaminy do mózgu. Gdy poziom hormonu spada, zaczyna być odczuwalny narkotyczny głód (dlatego tak łatwo można się od nich uzależnić).

Stąd walka, którą zwolennicy terapii środkami psychofarmakologicznymi toczą prawie od pół wieku. Chcą przywrócić „dobre imię” LSD. Ich zdaniem opinie na temat tego specyfiku są grubo przesadzone. Często wynikają także z niewiedzy. Jak podkreślają, narkotyk stosowany w odpowiednich dawkach i pod kontrolą to często jedyna forma pomocy. Podkreślają przy tym, że stosowanie środków tego typu powinno być ostatecznością i nigdy nie powinny one być podawane zdrowym osobom.

 

 


Tagi

Komentarz [H]yperreala

Rzućcie okiem na poprzedzające artykuły  - wygląda na to, że hyperreal wyprzedził Newsweek ;) 

Źródło

Newsweek Polska

Źródło internetowe

Skrót grafiki

Oceń treść:

Brak głosów

Związek chemiczny obecny w ayahuasce może być pomocny w opracowaniu leku na cukrzycę

$
0
0
pokolenie Ł.K.
Cukrzyca dotyka obecnie setki milionów ludzi na całym świecie. Tylko w Ameryce Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) szacuje ich liczbę na około 20 mln. Jedną z obiecujących środków kuracji jest związek chemiczny, występujący w wielu roślinach rosnących na całym świecie, który jest także głównym składnikiem psychoaktywnego wywaru powszechnie znanego jako ayahuasca.

Związek chemiczny obecny w ayahuasce może być pomocny w opracowaniu leku na cukrzycę

Kategorie

Przegląd kilku prowadzonych obecnie lub względnie niedawno zakończonych badań nad medycznymi zastosowaniami psylocybiny

$
0
0

Jak widać po wpisach z ostatniego miesiaca - troszkę się dzieje w świecie, jeśli chodzi o badania nad medycznymi zastosowaniami psychodelików. Dziś zatem kolejna próbka, tym razem dotycząca badań nad psylocybiną. Artykuł sponsoruje Instytut Badawczy Hefftera.

PSYLOCYBINA W LECZENIU ALKOHOLIZMU (University of New Mexico)

Celem tego programu badań jest stwierdzenie, czy będąca klasycznym halucynogenem psylocybina jest skuteczna w leczeniu uzależnienia od alkoholu po podaniu związku w kontekście terapeutycznym i w odpowiednim otoczeniu.

Pierwsze stadium, badanie pilotażowe z udziałem 10 uczestników, ma za zadanie określić odpowiednie dawkowanie psylocybiny dla uczestników uzależnionych od alkoholu, wykazać możliwość leczenia, zapewnić wstępne dane i pomóc określić standardy bezpieczeństwa.

Interwencja obejmuje dwie sesje, w których podawana jest psylocybina, oraz łącznie 12 sesji terapeutycznych w modelu psychospołecznym, włączając instruktaż, przygotowanie i Terapię Motywującą (Motivational Enhancement Therapy, MET). Badanie to jest pierwszym dotyczącym potencjału psylocybiny w leczeniu zaburzeń spowodowanych nadużywaniem alkoholu.

Rekrutacja do badania pilotażowego została zakończona, a badanie jest w fazie obserwacji.Obecnie przygotowywany jest protokół podwójnie ślepej próby.

Źródło: http://www.heffter.org/research-unm-alc.htm

Wywiad z uczestniczką badania (ang.): https://www.youtube.com/watch?v=Vil4fOCUrKM&feature=youtu.be

 

PSYLOCYBINA I RAK (Harbor–UCLA Medical Center; kwiecień 2004 - grudzień 2008)

Założenia: Pierwsza od wczesnych lat 70. próba zastosowania terapii psychodelicznej w leczeniu śmiertelnie chorych pacjentów. Badanie zakładało wykorzystanie psilocybiny w kontrolowanych warunkach w celu zmniejszenia lęku, depresji i fizycznego bólu u pacjentów z rakiem w fazie terminalnej. Jako społeczeństwo poświęcamy wiele uwagi leczeniu raka, ale bardzo mało traktowaniu człowieka, który na raka umiera. Badanie to traktuje istotę ludzką całościowo. Ma na celu pomóc pacjentowi przejść ku "dobrej"śmierci i pomóc rodzinie chorego w pogodzeniu się z procesem umierania i smiercią ich ukochanej osoby. Jeśli zdołamy nauczyć się umiejętnie pracować z umierającymi, być może zdołamy również nauczyć się bardziej troszczyć o życie.

Podsumowanie badania:

KONTEKST: Naukowcy prowadzili szeroko zakrojone badania dotyczące halucynogenów w latach 1950 i 1960.Na początku LAT 1970., naciski polityczne i kulturowe wymusiły zarzucenie wszystkich projektów. Badanie dotyczy potencjalnie obiecujących zastosowań klinicznych halucynogenów w leczeniu lęku reaktywnego u pacjentów z rakiem w zaawansowanym stadium.

CEL: Zbadanie skuteczności i bezpieczeństwa stosowania psylocybiny u pacjentów z zaawansowanym stadium raka reagujących lękiem.

METODOLOGIA: Podwójnie ślepa próba z zastosowaniem placebo u pacjentów z zaawansowanym stadium raka i reakcjami lękowymi, przy użyciu umiarkowanej dawki (0,2 mg / kg) psylocybiny.

OTOCZENIE: Jednostka badawcza na terenie dużego centrum medycznego.

UCZESTNICY: Dwanaście osób dorosłych z zaawansowanym stadium raka odczuwajacych lęk i niepokój.

GŁÓWNE OCENIANE PARAMETRY: Oprócz monitorowania bezpieczeństwa i zbierania subiektywnych opisów doświadczeń przed i podczas eksperymentalnych sesji leczenia - dane obserwacyjne, w tym wyniki Inwentarza Depresji Becka, profilowania nastrojów (Profile of Mood States, POMS) i inwentarza cech stanów lękowych (State-Trait Anxiety Inventory, STAI) zebrane i odtajnione 6 miesięcy po zakończeniu leczenia.

WYNIKI: Reakcje fizjologiczne i psychologiczne udokumentowano podczas sesji terapeutycznych. Nie stwierdzono istotnych klinicznie niepożądanych efektów psylocybiny. STAI wykazało znaczne zmniejszenie lęku po 1 i 3 miesiącach od sesji. Skala Depresji Becka wykazała poprawę nastroju, która osiagnęła poziom istotności w ciągu 6 miesięcy; stosując POMS zidentyfikowano poprawę nastroju, której poziom zbliżył się do poziomu istotności, nie osiagając go jednak.

WNIOSKI: Badanie to pozwoliło określić wykonalność i bezpieczeństwo stosowania umiarkowanych dawek psylocybiny u pacjentów z rakiem w zaawansowanym stadium odczuwajacych niepokój. Niektóre dane wykazały pozytywną tendencję do poprawy nastroju i złagodzenia stanów lękowych. Wyniki te potwierdzają potrzebę prowadzenia dalszych badań w tej długo zaniedbywanej dziedzinie.

 

 

PSYLOCYBINA I RAK ( John's Hopkins University)

W tym badaniu 44 chorych na raka będzie leczonych psylocybiną w ramach dwóch sesji, przeprowadzonych w ciągu 2 miesięcy, po których nastąpi 6-miesięczny okres obserwacji.Uczestnicy otrzymają przed pierwszą sesją z psylocybiną gruntowne przygotowanie dzięki dwóm wyszkolonym facyliatorom. Badanie to szczególnie skupia się na doświadczeniach duchowych i wewnętrznych, do których dostęp psylocybina ułatwia, jako czynniku uzdrawiającym pacjentów dotkniętych lękiem w nastepstwie rozpoznania choroby nowotworowej.

Rezultaty końcowe ma określić pomiar dobrostanu psychicznego, poczucia jakości życia, poziomu lęku, obniżenia nastroju, postawy wobec śmierci, markerów stresu we krwi i funkcji układu immunologicznego oraz kwestia ewentualnego wystąpienie doświadczeń mistycznych/duchowych.

Więcej na temat badania: www.cancer-insight.org

Wywiady wideo z uczestnikami badania (i nie tylko) : http://www.heffter.org/video.html

Lista uczestników została ostatnio zamknieta. Johns Hopkins Psilocybin Research Project i Heffter Research Institute optymistycznie podchodzą do inicjowania dalszym badań z udziałem chorych na raka w roku 2016.



PSYLOCYBINA W LECZENIU ZABURZEŃ OBSESYJNO-KOMPULSYWNYCH (University of Arizona Medical Center; listopad 2001 – listopad 2004)


Informacja ogólna: Badanie to było pierwszym od ponad 30 lat klinicznym zastosowaniem psychodelików w Stanach Zjednoczonych. Choć u wszystkich wcześniej zawiodły tradycyjne kuracje, wszyscy zareagowali na leczenie. U jednego z pacjentów odnotowano trwajace tygodniami objawy remisji po jednej sesji z psylocybiną. Badanie to pokazuje potencjalnie przełomowe znaczenie kuracji psylocybiną dla leczenia zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, schorzenia trudnego w leczeniu, które jest czwartym najczęściej występującym problemem w psychiatrii ambulatoryjnej. Badanie zostało przeprowadzone przez dr Francisco Moreno, doktora medycyny w centrum medycznym Uniwersitetu Arizony i opublikowane w 2006 roku.

Podsumowanie badania:

KONTEKST: Anegdotyczne doniesienia sugerują, że środki psychodeliczne mogą łagodzić objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (OCD).W ramach badania metodą zmodyfikowanej podwójnie ślepej próby zbadano bezpieczeństwo, tolerancję i efekty kliniczne stosowania psylocybiny, silnego antagonisty receptorów 5-HT (1A) i 5-HT (2A / 2C) u pacjentów z OCD.

METODODOLOGIA: Dziewięć osób z OCD (wg. DSM-IV) a bez innych poważnych zaburzeń psychicznych uczestniczyło podawano 4 pojedyne dawki psylocybiny w ilościach wzrastających od sub-halucynogennych do w pełni halucynogennych. Dawki niskie (100 ug / kg), średnie (200 ug / kg) i wysokie (300 ug / kg) zostały przypisane w tej kolejności, a bardzo niskie (25 ug / kg) wprowadzono losowo i z zastosowaniem wymogów podwójnie ślepej próby w dowolnym momencie po podaniu pierwszej dawki. Dni, w których przeprowadzano testy, separował od siebie co najmniej1 tydzień. Każda 8-godzinna sesja została przeprowadzona w kontrolowanym środowisku przychodni; ochotników przenoszono następnie do oddział szpitala psychiatrycznego w celu obserwacji przez całą noc.Skali zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych Yale-Browna (YBOCS) i wizualnej skali analogowego pomiaru ogólnego nasilenia objawów obsesyjno-kompulsywnych używano w zerowej, 4, 8 i 24 godzinie po spożyciu. Badanie przeprowadzono w okresie od listopada 2001 do listopada 2004 r.

WYNIKI: Dziewięciu ochotnikom podano w sumie 29 dawek psiylocybiny. U jednego z uczestników badania odnotowano epizod nadciśnienia bez związku z lęku lub objawami somatycznymi, ale nie stwierdzono żadnych innych istotnych działań niepożądanych. Zmniejszenie objawów OCD o zmiennym stopniu zaobserwowano u wszystkich pacjentów po 1 lub większej liczbie sesji testowych (23% - 100% zmniejszenie punktacji w YBOCS). Powtarzanie pomiarów i analiza wariancji dla wszystkich wartości YBOCS wykazały znaczący wpływ czasu na Wilks lambda (F = 9,86, df = 3,3; p = 0,046), nie odnotowując jednocześnie znaczącego wpływu dawki (F = 2,25, df = 3,3; p = 0,261) lub interakcji czasu i dawki (F = 0,923, df = 9,45; p = 0,515). Poprawa z zasady utrzymywała się po ponad 24 godzinach.

WNIOSKI: W kontrolowanym środowisku klinicznym, psylocybina mogła być bezpiecznie stosowana u osób z OCD, a jej użycie w kilku przypadkach wiązało się z ostrą redukcją podstawowych objawów OCD.

Tagi

Źródło

Heffter Research Institute

Źródło internetowe

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Skrót grafiki

Oceń treść:

Brak głosów

Przypomnienie o konferencji "W obliczu zmian"

Viewing all 257 articles
Browse latest View live